ROZDZIAŁ 29

4.5K 127 4
                                    

Miłego Czytania.

Spojrzałam na wyświetlacz, na którym widniało imię "Nick"...no to będzie ciekawie.

Nie byłam pewna czy mam odebrać. Dopiero co pogodziłam się z Matt'em, o ile można to tak nazwać. Wiem , że odebranie przeze mnie tego połączenia spowoduje wybuch Matt'a, ale też nie mogę działać pod jego wpływem. Black nie może mi zabronić odbierać telefonów od znajomych.

-No odbierz.-ponaglił mnie z lekkim uśmiechem , jednak nie spodziewa się tego, że ten jego uśmieszek zejdzie z tej jego przystojnej twarzy....

Zrobiłam to co polecił chłopak. Przesunęłam pacem wskazującym po ekranie przykładając urządzenie do ucha, a Matt zaczął kierować się do łóżka.

-Cześć Nick.-Black zatrzymał się w pół kroku, automatycznie odwracając głowę w moją stronę uważnie skanując moją twarz. Wyraz jego twarzy wskazywał niedowierzanie i lekkie zdziwienie, chyba nie wierzył w to , z kim rozmawiam...-Dobrze, a co u Ciebie?...tak, tak...nie wiem może...kiedy Ci pasuje?...Jutro?...Nie, nie mam planów...o któ..

-Odpierdol się od niej! Nie spotka się z Tobą kretynie! Wypierdalaj i więcej do niej nie dzwoń!-Wściekły do czerwoności Matt rozłączył się i cisnął moim telefonem na szczęście na łóżko. Dobrze, ze tam , bo gdyby urządzenie spotkało się z podłogą lub inną równie twardą rzeczą to byłoby pewne, że telefon roztrzaskałby się w drobny mak.

-Nie spotkasz się z nim rozumiesz?!-warknął grożąc mi palcem. Miał zmrużone oczy, jego tęczówki przybrały bardzo ciemny kolor, a nozdrza rozszerzały się bardzo szybko. Klatka piersiowa unosiła się i opadała z zabójczą szybkością. 

Pokiwałam szybko twierdząco głową ze strachem w oczach. Już kilka razy przekonałam się do czego jest zdolny i to na własnej skórze, ale czym miałby się denerwować? Nie rozumiem go.

Czemu nie mogę się z nim spotkać? Zazdrosny jest czy co? 

Tak o Ciebie na pewno....-uderzyłam się otwartą dłonią w czoło w myślach.

Ominęłam chłopka podchodzą do łóżka, z którego wzięłam telefon chowając go od razu do kieszeni.

-Ja już pójdę.-powiedziałam cicho i niepewnie udając się do drzwi, jednak kiedy nacisnęłam na klamkę drzwi okazały się zamknięte. Ach to tak przecież to ja je zamykałam, ale to Matt miał klucz.

-Chcesz do niego zadzwonić co?-zapytał z ironią jednocześnie śmiejąc się sarkastycznie.

-Chce wrócić do domu, otworzysz?-jakie było moje zdziwienie, kiedy bez zbędnych ceregieli otworzył mi drzwi.-Do widzenia Matt.- już mnie nie było. Zbiegłam szybko ze schodów o mało co nie wpadając na pana domu.

-Melania idziesz już?- Głos pana Louis'a przerwał mi dalszą ucieczkę. Spojrzałam na niego zakłopotana.

-T-tak...Na mnie już czas.-uśmiechnęłam się sztucznie zakładając niesforny kosmyk za ucho.

-Mel idziesz już?-moją próbę ucieczki tym razem przerwała pojawiająca się znikąd Pani domu.

-Tak będę się już zbierać.

-Dobrze...poczekaj chwilkę.-kobieta znikła szybko i równie szybko pojawiła się z powrotem.-Tu masz dwieście dolarów.-Wyciągnęła do mnie dłoń z banknotami uśmiechając się promiennie.

-To za dużo. Nie mogę tego przyjąć.-pokręciłam szybko głową na boki. Tak był prawda, ja tylko gotowałam...to oni wszystko kupili nie mogłam tego przyjąć.

-Melania weź te pieniądze.-nalegała.

-Nie mogę.

-Kochanie powiedz coś.- kobieta z bezradnością w oczach zwróciła się do męża.

-Mel moją żona ma racje, weź te pieniądze. Odwaliłaś kawał dobrej roboty, goście siedzą zadowoleni i najedzeni. Jesteś tak młoda , a gotujesz lepiej niż nasza gosposia, która ma już za sobą pół wieku.-zaśmiał się, a my razem z nim.-Należą Ci się te pieniądze i to nie podlega żadnej dyskusji.-odebrał od swojej żony banknoty i wystawił je w moją stronę. Przyjęłam je niechętnie, ale z wdzięcznością.

-Bardzo, bardzo dziękuje.-bawiłam się banknotami spoglądając spod rzęs na małżeństwo.

-To my dziękujemy.-powiedział Pan Louis.

-Dokładnie.-wtrącił się pani Black.-Może Matt Cię odwiezie, ciemno już, zimno.

-Nie, nie trzeba, poradzę sobie, naprawdę. Złapie jakiś autobus, albo taksówkę. Będę już szła. Dziękuje bardzo i do widzenia.-Mówiłam pośpiesznie uciekając do korytarza.

-Do widzenia.

-Dobranoc.- i już mnie nie było.

Jeszcze czego żeby Matt mnie odwoził. Niedoczekanie. Mam go serdecznie dość na dzisiaj. 

Oczywiście musiałam skłamać odnoście tej taksówki czy autobusu. Nie chce wydawać pieniędzy na taksówki, a miejskie pojazdy nie jeżdżą o tej porze. 

Czeka mnie spacerek...

$$$

Do mieszkania weszłam dokładnie o 21;17, wcześniej jeszcze zaszłam do ubikacji publicznej, gdzie myślałam, że puszczę pawia. Ogromny smród i syf, ale co się dziwić...tu nie mieszkają porządni ludzie...

Udałam się do kuchni żeby przygotować sobie jakąś kolacje. Otworzyłam lodówkę i stwierdziłam, że muszę jutro wybrać się na duże , porządne niedzielne zakupy. 

W lodówce było mleko, kilka warzyw, woda, sok pomarańczowy i jakiś ser...za dużo tego na pewno nie było.

Postanowiłam, że zrobię sobie płatki czekoladowe, dlatego wyciągnęłam mleko , a z poszczególnych szafek płatki, miseczkę i łyżkę. Musiałam jeść zimne , bo niestety nie mam mikrofali, a w garnku nie chciało mi się grzać, bo jestem za bardzo głodna.

Włożyłam pierwszą pełną łyżkę do buzi napawając się tą rozkoszną chwilą mając coś do jedzenia w buzi , kiedy nagle ktoś zaczął walić w drzwi. No to ktoś sobie znalazł moment. Spięłam się lekko odstawiając pełne naczynie na blat. 

Na lekko trzęsących się nogach udałam się w stronę drzwi. Było dość późna, a ja nikogo nie zapraszałam.

Może to ojciec wpadł w odwiedziny? Może Chris w końcu dawno się nie widzieliśmy, a może Matt chciał dalej kończyć naszą "rozmowę" albo...

------------------------------------------------------------------------------------

Hello, dzisiaj przybywam do was z krótszym rozdziałem. 

Chciałam zostawić was w niepewności, dlatego ucięłam waśnie w tym miejscu.

TO OSTATNI ROZDZIAŁ Z TEGO KRÓTKIEGO MARATONU.

Jak myślicie kto odwiedził Mel?

Myślę, że się zdziwicie. 

Do następnego ...

Nana.



Biedna ✔Where stories live. Discover now