ROZDZIAŁ 7

8.3K 235 25
                                    



Obudził mnie cholerny dźwięk budzika. Otworzyłam jedno oko by wyłączyć to ustrojstwo, a następnie położyłam się głową na poduszkę zamykając z powrotem oczy. Jednak nie mogłam pozwolić sobie na powrót do snu, ponieważ muszę iść do szkoły. Nie mogę po raz kolejny opuścić lekcji. Pokołowałam nogami kołdrę i z głośnym jękiem wstałam idąc do łazienki.

***

Kiedy zrobiłam wszystko co rano powinien robić, każdy człowiek, wyszłam na zewnątrz oczekując przybycia Chris'a, który tak jak się ze mną wczoraj umawiał był pod moją kamienicą punkt 7:30. Szybko wsiadłam do auta witając się z chłopakiem krótkim buziakiem w policzek. Loczek uśmiechnął się do mnie promiennie.

-Ktoś ponownie ma dobry humorek.-powiedział entuzjastycznie.

-Na razie mam dobry więc korzystaj.–zaśmiałam się. Chłopak zdziwił się trochę moimi słowami.

-A ma się zmienić?

-Zobaczymy jak będzie w szkole...- spochmurniałam na samą myśl o tym przeklętym miejscu. –Dobra nie ma co się smucić jedźmy.- klasnęłam w dłonie zachęcając w ten sposób chłopaka do jazdy co oczywiście uczynił, bo chwilę później już byliśmy w drodze do szkoły. Miałam cichą nadzieję, że nie zobaczę dzisiaj Matt'a, nie wiem jak będzie się zachowywał po wczorajszym...Może dalej jest wściekły i dziś chce dokończyć? Tego nie wie nikt oprócz jego samego.

Nawet nie zorientowałam się, kiedy wjechaliśmy na parking szkolny. Od razu cała radość z uśmiechem zniknęła, a zastąpił ją smutek i strach. Odwróciłam się w stronę Chris'a, który uważnie mi się przyglądał. Widziałam zmartwienie w jego oczach, ale też otuchę i wsparcie.

-Jeżeli będzie się działo coś niepokojącego masz dzwonić rozumiesz?- zapytał na co kiwnęłam głową na znak zgody, a jego prawy kącik ust powędrował lekko w górę.-O której kończysz zajęcia?

-O 13:10.

-Dobrze w takim razie poczekasz na mnie tutaj, ja po ciebie przyjadę.

-Okej będę czekać.-uśmiechnęłam się. Szybko dałam buziaka w policzek chłopakowi i wyleciałam z auta idąc do budynku szkoły. Po drodze minęłam bardzo dużo ludzi, którzy parzyli na mnie jakbym była jakimś duchem. Chłopacy byli wystraszeni, a dziewczyny był podekscytowane tym, że mogły po raz kolejny popatrzeć na loczka, choć przez chwilę, choć przez szybę auta.

***

W szkole nie obyło się bez szturchnięć czy wyzwisk, ale przyzwyczaiłam się do tego. Czekałam właśnie na ostatnią lekcję jaką była matematyka. Stałam sobie spokojnie, kiedy nagle ni stąd ni zowąd wyrósł przede mną Matt. Przestraszyłam się, chciałam uciec. Bałam się ,że znów mnie gdzieś zabierze i ponownie uderzy. Po ostatnim mam strupa na wardze i łuku brwiowym oraz siniaka, dużego siniaka na żebrach, do którego się przyczynił wraz z Amandą.

-Cześć.-odezwał się pierwszy niezręcznie drapiąc się ręką po karku. Czy mi się wydaje czy ten chłopak jest zakłopotany? w ogóle...jakie "cześć"? Nie pomylił przypadkiem osób?

-Hej?- bardziej zapytałam niż odpowiedziałam. Nie wiedziałam czego mam się po nim spodziewać. Teraz nie wyglądał jakby chciał mnie pobić...wyglądała tak niewinnie? Niepewnie?

-Przyszedłem zapytać jak z tobą.-no tego jeszcze nie było. Ten to ma tupet. 

-Ze mną?- zapytałam upewniając się czy dobrze usłyszałam.

-Tak chciałbym się...się zapytać czy ty...no wiesz...jak się czujesz?- jąkał się i wydawało mi się, że nawet zauważyłam u niego małe, delikatne rumieńce.

Biedna ✔Where stories live. Discover now