Rozdział 13

6.5K 623 98
                                    

Cały czas dyskretnie spoglądał na obrażonego Draco, który odwracał od niego wzrok. Nie miał już swojej pozytywnej aury by nawiązać z chłopakiem rozmowy, wiec szli w ciszy. Chciał zacząć się z nim normalnie i spokojnie rozmawiać , jak z przyjacielem. Nabrał taki cel, choć nie wiedział co myśli o nim blondyn, który nadal wykazywał swoje nieprzekonanie do jego postaci. Zatrzymał się przy ścianie na co Draco domyślając się gdzie idą, ponownie chciał zawrócić, jednak brunet chwycił go za dłoń ciągnąc delikatnie w swoją stronę. 

- Nie pożałujesz. - zachęcał go, otwierając drzwi, które się pojawiły i wprowadzając niezadowolonego towarzysza do Pokoju Życzeń. 

- Tak, jak ostatnio? Tym razem zafundujesz mi kąpiel przeciw pchłom? - zapytał ze słyszalna kpiną, ale wszedł do pomieszczenia pokazując lekką niechęć, może trochę udawaną. Piękna sala pokazująca czyste, nocne niebo. Draco wbił wzrok w sufit przypatrując się iluzji z uniesionymi brwiami. - I co chcesz posłuchać mojego warczenia? - chłodny ton rozbrzmiewał w jego uszach. Musiał pokazać mu że nic nie ma do jego inności, w końcu wyróżnia się, co czyniło go nawet wyjątkowym, choć już jako człowiek taki był. Wydawał się rozpieszczonym bachorem, a dopiero później pokazywał swoja dobra stronę, tylko nikt tych miłych przejawów nie widział.

- Skończ już z tym. - odsunął się by być w odpowiedniej odległości i wyjął różdżkę. Ślizgon cofnął się trochę niepewny z powodu tego co brunet robi. - Na co czekasz? Wyjmij różdżkę. - zaśmiał się bawiąc się narzędziem w swoich rekach. Zanim blondyn zdążył zadać jakiekolwiek pytanie Gryffon od razu mu przerwał. - Znasz zaklęcie Patronus, prawda? - tak szybko jak padło pytanie, tak szybko został obarczony wzrokiem Ślizgona, który wyglądał jakby patrzył na idiotę, którym po części był. Czekał na odpowiedz potwierdzając tylko, że ten się nie przesłyszał.

- Oczywiście, że znam. - prychnął unosząc dumnie głowę. Przychodziły na myśl wspomnienia, jak to słynny Harry uczył wyczarować Patronusa, zaś trojka Ślizonow robiła wszystko by im w tym przeszkodzić. - Zachciało ci się chwalić swoimi zdolnościami, Potter? 

- Nie, chce cie tego nauczyć. - uśmiechnął się, robiąc ruch  ponaglający by ten wyjął różdżkę. Spędzą milo czas, choć tak naprawdę chodzili mu o to w jakim stanie będzie Patronus Draco. Obłok, a może zwierzę, które odzwierciedla swojego "właściciela"?

- Mnie? Sądziłem, że nie uczysz tego Śmierciożerców. - podkreślił ostatnie słowo. Przekonanie do czegokolwiek może być trudne, ale w pewnym sensie warto. 

- Zwierzę nie może być Smierciozercą. - odparł złośliwie, z nutka rozbawienia. - Pośpiesz się no dalej! - zaśmiał się z reakcji swojego towarzysza. Droczenie się z nim było czymś co znał, dlatego było łatwiej. Mimo wszystko poddał się i z niechęcią wyciągnął różdżkę. 

- No i co? - uniósł brew, nadal mając w swoich oczach chęć mordu za użycie terminu "zwierze". Gryffon podszedł do niego stając tuż przy nim.

- Musisz unieść różdżkę i machnąć nią energicznie wymawiając 'Expecto Patronum'. - mówił regułę z łatwością. Musiał w końcu nie raz tłumaczyć ją pozostałym. Dla niego było to proste, gdyż jako pierwszy z uczniów nauczył się tego. 

- I? Nie wmawiaj mi że wystarczy tylko tyle. -  zaczął próbować, wykonując odpowiedni ruch dłonią niby to z niechęcią, choć brunet widział ten błysk ciekawości w jego oczach.

- Musisz przypomnieć sobie swoje najszczęśliwsze wspomnienie. - była to najważniejsza rzecz, która była kluczowy, choć dla niektórych trudna. Wspomnienie musi być wystarczająco silne, aby wszystko mogło się udać. Draco wzruszył ramionami przystępując do wykonania zaklęcia, jednak nic się nie stało na co przymknął oczy próbując prawdopodobnie spełnić najważniejszy warunek. Wybraniec również w ślad za swoim towarzyszem wykonał odpowiedni ruch aby dzięki jego umiejętnością wydobył się z różdżki obłok o wyraźnym kształcie jelenia. Uśmiechnął się zadowolony choć mógłby przysiąc ze usłyszał jak Ślizgon szeptał do siebie jakieś obelgi w jego stronę, ponownie próbując wykonując przy tym coraz to inne ruchy. Nie był zadowolony ze swojego braku umiejętności ale nie chciał tego pokazać, w końcu jako członek rodu Malfoyów powinien wiedzieć wszystko najlepiej. Spojrzał na zegar który wyraźnie pokazywał ile czasu spędził na bezsensownym machaniu różdżka przez co warknął.

- To nic nie daje! - stwierdził niczym obrażone dziecko, przypatrując się teraz różdżce.

- Ależ daje! - odpowiedział mu siedzący na ławce Harry, który choć ze zmęczeniem dalej wpatrywał się w swojego "ucznia". Przeciągnął się ziewając dając kolejny powód do pogorszenia się samopoczucia blondyna. - Technikę masz dobra, tylko pewnie problemem jest wspomnienie. - podszedł do niego wpatrując się przez chwile w wpite w niego szare oczy, które co dopiero teraz zauważył miały tą dzikość i pokazywały niebezpieczeństwo. Naprawdę ten już mężczyzna zmienił się od czasu ich pierwszego spotkania. - Przypomnij sobie coś co dawało ci radość; rodzina, przyjaciele, pierwszy dzień w Hogwarcie czy też miłość. - wymieniał czując na sobie spokojny oddech blondyna w końcu był tuz przy nim. Wydało mu się ze ten przybliżył się do niego, choć uznał to po prostu za zwykle zmienienie miejsca, bądź przypadkowy ruch. Ślizgon westchnął już z większymi chęciami. Powtórzył każdy gest wykonany przez Gryffona zamykając oczy z widocznym skupieniem. Wymawiał zaklęcie nie zwracają uwagi na rezultaty których i tak nie było. - Uda ci się jestem pewien. - powiedział przez ramie wracając na swoje miejsce. 

- Na pewno. - odpowiedział jakby do siebie z rozmarzonym uśmiechem, rzucając ponownie zaklęcie. Kątem oka obaj dostrzegli światło i dużego lśniącego wilka. Draco nie dowierzał jednak po chwili roześmiał się zadowolony ze szczerym uśmiechem na twarzy. Harry nigdy nie mógłby by sobie wyobrazić takiej radości na tej chłodnej twarzy, która ozdabiała jego piękno, tak samo jak biegający koło niego Patronus unoszący dumnie głowę.

***

Przemierzali razem korytarze Hogwartu nocą wymieniając się różnymi historiami, tak jak chciał, niczym przyjaciele. Niestety miły czas dobiegał końca gdyż stali już przed pokojem wspólnym Ślizgonów. 

- Podczas rzucania zaklęcia odpowiedziałeś mi tak jakby inaczej... - zaczął temat onieśmielony, jednak zaciekawiony nagła udana próbą. Miał przeczucie że dzięki temu co powiedział sprawy się tak potoczyły.

- Tak kiedyś mówił mój ojciec, a ja jako dzieciak mu odpowiadałem. - wzruszył ramionami klepiąc Harrego po ramieniu. Rodzice, oni są ich wspólnym wspomnieniem, naprawdę są nawet do siebie podobni. - Może nie jesteś taki zły, Harry. - zaśmiał się odpychając go zaczepnie i lekkim krokiem idąc w stronę drzwi. Jego imię zabrzmiało mu w uszach. Harry jakby niesiony przez swój spontaniczny instynkt ruszył za blondynem łapiąc jego dłoń i zmniejszając między nimi odległość w nagłym pocałunku. Czuł przyspieszony oddech na sobie i brak reakcji ze strony zaskoczonego Draco, który nie miał szansy zareagować. Jednak oprzytomniał odrywając się od ciepła które z jakiegoś powodu dręczyło go z powodu potrzeby tej bliskości. Wyczuł na swoich policzkach pieczący rumieniec, cholera, dlaczego zachowuje się tak komicznie? 

- Dobranoc, Harry Poterze. - podniósł wzrok i napotkał tylko zamknięte drzwi. Nogi się jeszcze pod nim uginały, choć wyczuł w tonie Ślizgona coś innego. Odmiennego od całej jego postaci.

Drarry "Niczym zakochany kundel"Where stories live. Discover now