Rozdział 16

6K 539 48
                                    

Przez chwilę stał jak wryty, jednak szybko się otrząsnął i bez udzielania jakichkolwiek odpowiedzi, bądź wyjaśnień, choć miał ochotę przywalić Ronowi, odwrócił się i ruszył przed siebie ignorując wołających go znajomych. Teraz nie takie myśli i problemy zaprzątały mu głowę jak gniew, tylko Draco. Pieprzony Draco. Aż trudno to przyznać, ale po tylu latach znoszenia się, naprawdę go polubił. Czuł także wielką wdzięczność. W końcu go obronił, kiedy był skończonym kretynem i wszedł do Zakazanego Lasu w nocy, od tak.  Jak tylko skręcił przy pierwszym lepszym zakręcie, przyspieszył. Domyślał się już gdzie ten "kundel" może być, choć mógł się równie dobrze mylić. Oglądając się dookoła w pewnym momencie, tak jak na jego niezdarność przystało wpadł prosto na kogoś, na szczęście nie raniąc tym ani siebie ani nikogo innego, nawet podłoga nie ucierpiała.

- Przep... Ginny! Widziałaś Draco? - powiedział to na jednym oddechu z mieszanką uczuć. Jakie to szczęście, że znowu na nią wpadł i to wtedy kiedy potrzebował kogoś jako mapy... chwila... - Dobra nieważne. - rzucił machając jej na pożegnanie, słysząc że i tak mało wie, a nie chciał słuchać jej zdania na ten temat. Pobiegł do dormitorium Gryffonów by zdobyć jak już wcześniej wpadło mu do głowy, mapę huncwotów. Był zmuszony pogawędzić trochę z obrazem by dostać to co chciał. - Więc, zaczynamy szukanie... - mruknął do siebie rozkładając skrawek papieru.

***

Przejechał palcem po starym papierze i zatrzymał się przy łazience na pierwszym piętrze. Zdziwił się, jednak to było dość logiczne. Nikt tam nie chodził oprócz Jęczącej Marty, choć w sumie tego ducha nawet łatwo zranić, a Ślizgon kocha poniżać innych, pewnie to takie odstresowanie od sytuacji. Tylko jak blondyn sie odstresowywuje? Już dawno zauważył, że wilkołactwo jest dla niego wrażliwym tematem. Znowu dał upust swoim myślą przez cała drogę do celu. Jak tylko dotarł tam bez zbędnego zatrzymywania się i poprzednio biorąc głęboki oddech stanął na środku toalety widząc blondyna jak siedzi na parapecie i patrzy na zewnętrzny świat. Nie trudno było się domyślić, że ten od razu usłyszy niechcianego gościa.

- Potter... - wysyczał a w jego słowach było czuć tylko i wyłącznie jad. Harry cofnął się pod wpływem nie do końca ludzkiego spojrzenia. Chciał coś powiedzieć ale niestety nie było mu to dane gdyż blond czupryna mieniąca się dość daleko teraz była tuż przy nim. - Wielki, sławny, samolubny Harry Potter. - warknął chwytając go za koszule i rzucając nim na ścianę. Od kiedy on ma tyle siły? Jęknął cicho z bólu i upadł na podłogę jednak szybko się z niej pozbierał. O nie ma tak łatwo.

- Muszę z tobą porozmawiać... I nie obchodzi mnie czy tego chcesz czy nie! - krzyknął starając się zwrócić na siebie jego uwagę. Wiedział, że chyba wszystkie dowody świadczą o tym, że to on wypuścił tą genialną informacje a inni uczniowie to nawet potwierdzają. - To nie byłem ja. Ja tego nie powiedziałem. - wyprostował się starając wybadać na jakim gruncie stoi. 

- Nie ty? - zaśmiał się pokazując ostre zęby, albo raczej kły. - W takim razie nie ja rozwalę ci teraz czaszkę. Nie kurwa to na pewno nie będę ja. - mówiąc to wymierzył cios w brzuch, pozwalając by ten upadł na kolana. - Wynocha.

- Nie zrobiłem tego. - powtórzył podnosząc się i ani na moment nie oddalając. Jakimś cudem nie chciał by ten był na niego wściekły... Zauważył, że ten mu zaufał a teraz myśli, że tylko udawał. - Daj mi szansę się chociaż wytłumaczyć...

- Czy ty potrzebujesz jakiejś pieprzonej instrukcji by stąd wyjść?! - wrzasnął nie panując za bardzo nad sobą i wpatrując się na Gryffona z widoczną pogardą. - Co ty niby chcesz tłumaczyć?! To że chciałeś mi dokopać? Udało ci się więc możesz iść to tych swoich koleżków i poopowiadać im te swoje historyjki. 

- Ktoś musiał nas widzieć, może wtedy... - przerwał przez wymierzoną w niego różdżkę. 

- Wyjdź. - powtórzył, zaś Harry przez moment w tych oczach, może przez fakt, że poznał już chłopaka, smutek. Tak, to na pewno było to. Zwyczajna rozpacz. Spuścił wzrok odwracając się i spełniając wolę Ślizgona. Można było odkręcić tę plotkę o wilkołactwie, na pewno by się dało zrzucając to na kiepski żart, ale czy tylko to zraniło blondyna? Chyba nie, i to Harrego powoli od środka piekło. Chciał mu pomóc a pewnie przez niego ktoś ich zauważył, tylko kto? Draco ma wielu wrogów, ale wybrać kogoś kto byłby takim potworem by zdradzić taki sekret? Powinien z kimś o tym porozmawiać, ale w tej chwili trudno było komukolwiek zaufać, a przyjaciele wystarczająco go zawiedli. Snape byłby dobrym wyjściem, przez ten czas zauważył w nim także wiele całkiem miłych cech tylko okazywanych w trochę dziwny sposób ale zawsze coś. Mimo to jakoś także nie chciał z nim nawiązywać rozmowy. On także może nie uwierzyć. 

- Do cholery! - warknął uderzając pięścią w ścianę. Nikt inny nie mógł wiedzieć, nikt przecież nie mógł by w nocy opuścić Hogwartu. Nie ma świadków, ale za to jest pełno podejrzanych. Nie znajdzie przecież winowajcy w jeden dzień. Usiadł prawie zrozpaczony jednak zamiast napotkać ścianę o którą chciał się oprzeć napotkał drzwi. Odwrócił się by upewnić się czy ma rację. Pokój Życzeń. Mimo, że jest taki magiczny i tajemniczy nie pomoże mu, ale mimo to postanowił wejść do pomieszczenia, zadowolony ze swojego własnego towarzystwa.

Drarry "Niczym zakochany kundel"Where stories live. Discover now