Rozdział 20

5.8K 464 101
                                    

~Tak, wiem wiem. "Małe" opóźnienie... Teraz jednak postarał się co tydzień wstawiać nowy rozdział, dzięki nagłemu powrotowi weny, który tak szybko mnie nie opuści, chyba, że przez brak czasu. ^^ Także, mam nadzieję, że uda mi się napisać drugi już rozdział kolejnego ff o drarry (tak mam kolejne na swoim profilu, taka dyskretna reklama zapraszam :) ) Więc życzę wszystkim miłego czytania, tego wyczekiwanego, małego dzieła. ~


Stał nie wiedząc nawet co powiedzieć. Po prostu wpatrywał się w Dracona, który powoli unosił brwi. Ich "dogłębniejsza"znajomość zaczęła się dziwnie i skończyła się na tym, że Harry musiał tłumaczyć się przyjaciołom ze swojej zmiany stylu i siedzenia przed lustrem prawie, że godzinę. A najlepsze, że nie znalazł wymówki ani na to, ani na swoje wcześniejsze zachowanie. Cóż, krzyczenie na przyjaciół i bronienie swojego wroga było wystarczająco dziwne, że postanowił w ogóle nie pokazywać im się na oczy na tyle ile mógł. Co z tego, że ci pewnie mieli tysiąc teorii, zwłaszcza, że nie udało mu się wymknąć z dormitorium w tym typowym randkowym stroju niezauważony.

- Po raz pierwszy wyglądasz jak człowiek. - skomentował Ślizgon bijąc mu przy tym brawa. Bo jak zwykle to blondyn był tu tym który zawsze lśni i pięknie wygląda. Zresztą teraz nie było inaczej. Pierwszy raz widział chłopaka w czymś innym niż szacie, chociaż nie. Widział go bez niej wielokrotnie, tylko wtedy miał gdzieś wygląd tego, tak to kiedyś mówił, zapatrzonego w siebie dupka. - Tak samo pięknie. - skomplementował przez co Harry poczuł jak delikatnie się zarumienił. Chyba pierwszy raz słyszał z jego ust coś tak miłego. Przez chwile wpatrywali się w siebie, aż faktycznie obaj nie roześmiali się z tego nietypowego początku ich spotkania... Albo randki? Tak, tak to można było oficjalnie nazwać. Ruszyli przed siebie, starając się nie wpaść na kogoś znajomego. Zresztą i tak wybrali dobry czas bo większość się uczyła, o Harry jak zwykle odłożył wszystko na potem. Zawalenie paru testów to jeszcze nie tragedia.

- A tak właściwie gdzie idziemy? - zapytał sam zaskoczony tym odkryciem, że pytanie to brzmiało dość... głupio. Ale w końcu ani on ani Draco nie chcąc spotkać swoich znajomych w trakcie miłego gadania w jednym ze sklepów. Po ostatniej akcji z patronusami ludzie zaczęli gadać naprawdę dziwne rzeczy. Chociaż nie chciał się w to zagłębiać.

- Mówiłem ci, że coś dla ciebie kupić bo wyglądasz jak typowy Weasley, który akurat nie jest w moim typie. - mruknął posyłając łobuziarski uśmiech Harry'emu. Już tak nie obrażał "niesamowitej dwójki przyjaciół słynnego Pottera", choć niektóre uwagi, krył za takimi właśnie żartami. Odgarnął brąz włosy opadające na twarz towarzysza, widząc dobrze, że ten się stresuje. - Później pokaże ci pewne miejsce. Snape mnie tam zaprowadził. - odparł dość tajemniczo, ciągnąc od razu do pierwszego lepszego sklepu z drogimi ciuchami. Brunet musiał aż poprawić okulary, trochę zawstydzony faktem, że nigdy tu nie był. Brzmi to źle, ale zawsze uważał, że nie potrzebuje jakichś wielce modnych ubrań, zwłaszcza, że chyba tylko jego ze swojego towarzystwa byłoby na to stać. Ale teraz było inaczej. Po Draco z daleka było widać, że ma pieniądze, a nie chciał wyglądać przy nim gorzej. Zwyczajnie chciał mu się podobać. Po chwili dopiero zauważył, że chłopak, którym się zachwycał właśnie gdzieś mu zniknął. Westchnął i poszedł w tłum szukając go.

- Ty fretko! Ja cię szukam, a ty co? - zapytał niby urażony stając tuż za Ślizgonem, nachylającym się nad koszulkami. W życiu nie widział by ktoś tak ekscytował się zakupami. No może raz gdy był młodszy w sklepie ze słodyczami. Wepchnięto mu w ręce parę rzeczy, przez to przerywając te gryffońskie przemyślenia o dzieciństwie.

- Przymierzasz to. I nie gap się na mnie gdy stoję tyłem do ciebie. - stwierdził z zadowoleniem patrząc jak jego partner się rumieni. Pomachał mu i już zniknął w tłumie pozostawiając go samego z wybranymi kompletami ubrań. Zaś do biednego Harry'ego dotarło co tamten miał na myśli z tym "staniem tyłem". Od kiedy ma takie myśli?! Nawet z Cho nie miał takich problemów... Może dlatego, że ta ciągle się obrażała, więc zazwyczaj myślał co jest z nią nie tak. Dobre wyjaśnienie. Ruszył ku przymierzalni, sam zdziwiony tym że wszystko na niego tak dobrze pasuje. A nawet nie podał blondynowi rozmiaru. Spoglądał w lustro podziwiając jak może pociągająco wyglądać w ciasnych i ciemnych ubraniach. - I jak? - Gryfon aż podskoczył widząc Draco tuż przy przymierzali z której właśnie wyszedł.

- Kupie. Masz faktycznie dobre oko... I nos.- dodał i szybko tego pożałował bo oberwał po głowie, jednak w taki pieszczotliwy sposób. Teraz mógł nawet żartował z wilkołaków i nic wielkiego nie zrobi. Może się na kilka minut obrazi. Uniósł delikatnie kącik swoich ust, widząc ile ten wziął dla siebie. Och, to sobie tu posiedzą...


***


Kierowali się teraz do coraz ciemniejszej dzielnicy, a dokładniej to Draco go prowadził. Słońce już zaszło a oni pewnie stanowili łatwy cel dla złodziei zwłaszcza gdy mieli przy sobie siatki z zakupami.

- Wiesz, że tu nie powinniśmy być? - zapytał Harry wiedząc, że kręcą się tu podejrzane typki. Co chciał robić tutaj ten, jak według niego, kochany chłopak. Dobra może nie był jakiś święty, ale nie pasował do takich miejsc. W sumie martwił się gdzie mieli iść. Jakaś ciemniejsza strona Malfoya? Nic ten mu nie odpowiedział, po prostu idąc przed siebie. Skręcili w jedną z uliczek, na której końcu znajdował się stary i poniszczony budynek. Drzwi pilnowali dwaj mężczyźni nie wyglądający zbyt przyjaźnie. - Um...Draco? Co to jest? - szepnął mu na ucho, troszkę, ale to troszkę zaniepokojony. Blondyn odsunął go od siebie i podszedł do jednego z kolesi mówiąc mu coś cicho. Od razu po tym przepuścili ich, więc weszli.

- Co ty? Aż tak mi nie ufasz? - zapytał go nim zdążył cokolwiek powiedzieć. Wprowadził go do dużej czerwonej sali z widocznie modnym i wygodnym wnętrzem. Pomiędzy stolikami tańczyli ludzie, których nigdy w życiu nie widział. Nawet ich chyba w tłumie nie mijał. Oglądał wszystko nie rozumiejąc dlaczego o tym klubie nie wiedział. Co tu się w ogóle odbywało? Grzecznie usiadł na kanapie w kącie tam gdzie wskazał blondyn. Zamówili dla siebie alkohol, albo nie. Wszystko robił jego Ślizgoński chłopak. Nawet nazw napojów, jakie ten zechciał, nigdy na uszy nie słyszał. - To miejsce dla osób takich jak ja. Wiesz.. Nie do końca ludzkich.

- To skąd Snape zna to miejsce? - zapytał nagle, przyglądając się niektórym osobą. Faktycznie było tu trochę nietypowo wyglądających postaci. Że też czarodzieje pomyśleli by stworzyć takie miejsca. Miłe, że blondyn nie musi się wszędzie czuć inny. Tutaj pewnie też było trochę wilkołaków.

- Jest wampirem. - odpowiedział i jak gdyby nigdy nic podziękował kelnerce za przyniesione napoje. Prezentowały się naprawdę ładnie i zapach także zachęcał. Nie zwracał całkowicie uwagi na Harrego który był zszokowany tym co tamten mu przekazał. W końcu podniósł wzrok i zaśmiał się. - Jeny żartuję, po prostu usłyszał kiedyś od Lupina. Zdrowie. - odpowiedział i uniósł kielich czekając aż tamten zrobi to samo.

- Zdrowie. Za co ten toast? - zapytał z widoczną ulgą na twarzy, bo przez chwile dał się nabrać. Wampir już tak wesoło się nie prezentował. Chyba, zresztą nie chce sprawdzać.

- Za nas. - odpowiedział i przysunął się by delikatnie musnąć jego wargi. Uśmiechnął się złośliwie upijając łyk alkoholu. Zapowiada się ciekawy wieczór... A mógł przekazać przyjaciołom, że nie wróci dziś grzecznie do łóżka...



Drarry "Niczym zakochany kundel"Where stories live. Discover now