Strona pierwsza

1.4K 73 23
                                    

– Jeannette –

– Zgon stwierdzono między godziną trzecią, a czwartą – usłyszałam zmęczony głos policjanta, który odebrał zgłoszenie.

Razem z sierżantem Reffetly'm przekroczyłam próg mieszkania. Wokół smukłej sylwetki kobiety krążyli specjaliści, których wezwano. Nieudolnie próbowali doszukać się punktu kulminacyjnego, który przemawiałby o sensie zdarzenia. Panujący porządek nie pomagał w retrospekcji, która towarzyszyła im zawsze w takich sprawach.

– Raport biegłych, sierżancie.

Uklękłam przed ciałem kobiety, na którym dostrzegłam liczne siniaki, nacięcia ostrym narzędziem oraz ślady po żarze papierosowym. Wyglądała okropnie.

– Ostatnie dwa tygodnie były ciężkie – powiedział, wręczając mi pliki dokumentów, na których sporządzono podpisy. – Większość jest świeża.

– Przypuszczenie gwałtu? – spytałam, analizując papiery – naprawdę wiele przeszła. Powiadomił ktoś rodzinę?

– Nie miała nikogo, po śmierci męża popadła w alkoholizm.

Na chwilę zamilkłam. Byłam tylko osobą od podpisania końcowego raportu, aczkolwiek w każdym przypadku, przeżywałam to na swój sposób. Najbardziej nie lubiłam, gdy zostałam wzywana do spraw z dziećmi.

– Sierżancie, świadek zdarzenia się zgłosił.

Zaciekawiona spojrzałam na funkcjonariusza, który wprowadził tutaj wysokiego bruneta o nieskazitelnej, bladej cerze. Czarny garnitur eksponował jasne, lśniące tęczówki, które wyprzedzały całokształt.

Zmrużyłam delikatnie powieki, wyłapując najmniejsze gesty.

– Marcel Styles – uciął Reffetly, spoglądając na mnie – jest twój.

Przełknęłam ślinę, kierując się z mężczyzną przed budynek. Nie mogliśmy przeszkadzać innym, a ja wolałam odbyć tę rozmowę na świeżym powietrzu. Nie lubiłam przesłuchiwań, a dla mnie, jako prokuratora były one odległe. Zdarzały się rzadko, ale wykańczały mnie przynajmniej na kilka kolejnych dni.

– Pana dokumenty.

W momencie, gdy chłopak wyjmował dowód z portfela, rozejrzałam się po okolicy. Była spokojna, bez przypuszczeń o zagrożeniu.

– Znał pan osobiście Harriet Jonson? – spytałam.

– Nie, mieszkam tutaj od kilku dni.

– Pan zawiadomił policję?

Skinął głową.

– Powie pan wszystko co wie.

– Na klatce schodowej dostrzegłem ślady krwi. Prowadziły one pod drzwi tej kobiety, więc musiałem interweniować. – Spojrzał na mnie. – Gdy nie dawała żadnych oznak życia, zawiadomiłem was. – Oblizał skrupulatnie swoje wargi, a ja mogłam przysiąść, że zrobił to celowo.

– Czy przez te kilka dni był pan świadkiem czegoś niepokojącego?

Zdumiony wyraz mężczyzny skłonił mnie do kontynuowania.

– Awantury, podejrzane towarzystwo?

– Nie, raczej nie.

– Więc raczej, czy na pewno nie? – Uniosłam wzrok z nad notesu.

Odrobinę zawahania w jego oczach, automatycznie zdyskwalifikowała pewność siebie, wypływająca z jego spierzchniętych ust.

– Nic niepokojącego, co mogłoby zwrócić moją uwagę. – Ponownie przyjrzał się moim tęczówkom. – Chociaż... – wyszeptał – kilkakrotnie widziałem tę kobietę na obrzeżach starej cukrowni, po drugiej stronie osiedla.

Nieudolnie zmierzyłam sylwetkę świadka, czym odpowiedział mi swoim łobuzerskim uśmiechem, którym próbował mnie skrępować.

Na marne.

– Powinniśmy czuć zagrożenie? – spytał – jesteśmy bezpieczni?

Wypuściłam powietrze z ust.

– Jestem pewna, że niczego nie musicie się obawiać.

– Harriet pewnie też tak myślała – uśmiechnął się cwaniacko. – Spałbym spokojniej, gdyby pilnowała mnie tak piękna kobieta.

Tym razem to on zlustrował dosadnie moje ciało, przez co moje palce miażdżyły tekturę na notesie, który trzymałam w dłoniach.

– Myślę, że skończyliśmy na dziś – syknęłam zirytowana – gdyby jednak przypomniało się panu cokolwiek istotnego, w tej sprawie, proszę zgłosić się na komisariat

***

Trzecia kawa z rzędu nie poprzedzała wyobraźni, która wysuwała się na pierwszy tor bujne myśli. Nie pozwoliła mi się skupić, a dokumenty, które miałam wypełnić, osłabiały mój entuzjazm.

– Jeannette – usłyszałam sekretarkę – jedno połączenie z głównego.

– Marcel Styles, kojarzysz? – oschły głos komisarza wyłonił się ze słuchawki.

Westchnęłam, wywracając oczami.

– Nie mam problemu z pamięcią – syknęłam – świadek zdarzenia.

– Sprawdź go w bazie – krzyknął – natychmiast.

Kilkakrotnie wpisywałam nazwisko, imię oraz zebranie dane, i kilkakrotnie wyskakiwał mi komunikat "Marcel Styles notowany za kradzieże, zginął w wypadku samochodowym 11.04.2014" 

Ponad dwa lata temu. 

♦.♦

Pierwsze koty za płoty. Czuje, że ta fabuła przypadnie mi samej do gustu i współpracy. Z lekkością napisałam ten rozdział, a może to ze względu na podekscytowanie. Hm.. No cóż zobaczymy, trzymam za siebie kciuki a WY? Komentujcie, polecajcie i głosujcie.

Już wcześniej chciałam dodać tutaj ten pierwszy rozdział, ale obiecałam sobie, że poczekam i dopiero rozpocznę jak będę miała spisanych już kilka rozdziałów. Lubię ułatwić sobie życie.

Zdarzy się, że nagne realia dotyczące prokuratury czy też policji i ich obowiązków, aczkolwiek są to moje wpasujace się wątki w fabułę :) I chcę, aby to w moim świecie wszystko wyglądało realistyczniej.

Shelter  || Harry Styles || ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now