Na zakręcie

3.3K 272 95
                                    

Rozdział 8 — Na zakręcie

„Kochać to także umieć się rozstać. Umieć pozwolić komuś odejść, nawet jeśli darzy się go wielkim uczuciem. Miłość jest zaprzeczeniem egoizmu, zaborczości, jest skierowaniem się ku drugiej osobie, jest pragnieniem przede wszystkim jej szczęścia, czasem wbrew własnemu. " — Vincent Van Gogh

Czasem przychodzi w życiu człowieka czas, kiedy wszystko zdaje się tracić sens. Nie cieszą nas już zwykłe rzeczy, nie doceniamy banalnej wspaniałości faktu, iż żyjemy i mogło być dużo, dużo gorzej. Racjonalne argumenty w formie wyrzutów naszych bliskich nie przemawiają do nas — odbijają się od naszych głów jak groch o ścianę. Z czasem wszystko zaczyna nam sprawiać trud — nawet, a może szczególnie wstanie z łóżka. Każdy dzień jest męczący i wieczorem modlimy się tylko o jedno: żeby w Ziemię rąbnęła wielka, naprawdę wielka, asteroida.

Niestety, jak nietrudno się domyślić, modły pozostają jedynie modłami i nic nie uwolni nas od męki stawiania czoła codzienności.

Nigdy nie sądziłam, że jedno wydarzenie, że jedna osoba może zrujnować cały mój świat. Choć starałam sobie wmawiać, że zdrada Doriana nie była niczym wielkim i że nie zabolało mnie to zbyt mocno, to chyba ostatecznie zrozumiałam, iż mogę oszukiwać wszystkich tylko nie siebie samą. To naprawdę paskudna sprawa, wierzcie mi na słowo.

Wmawiałam sobie, że wszystko jest w najlepszym porządku, a w rzeczywistości czułam się jak domek z kart, który może zniszczyć najlżejszy podmuch wiatru.

Z Alicją sprawa miała się nijako. Obie unikałyśmy się jak ognia i żadna nie widziała potrzeby zmieniania obecnej sytuacji. Nie wiem, co właściwie nas poróżniło. Może przeważyła moja lojalność względem Lupina? Choć chyba nie powinno tak być: to Alicja była moją przyjaciółką od tylu lat.

A jednak nie mogłam znieść myśli, że smutek w oczach chłopaka jest winą dziewczyny.

Nie mogłam patrzeć, jak uczucie do Blacka powoli go zabija. Nie sądzę, żeby sam Syriusz się czegoś domyślał – w każdym razie w przerwie na oburzone spojrzenia raczył mnie zdezorientowanymi minami.

Jak można być tak ślepym? Proszę, niech ktoś mi wytłumaczy, jak można być tak piekielnie ślepym?! Nie byłam dla Remusa nikim specjalnym, a udało mi się dostrzec, co go rani. Jego najbliżsi przyjaciele tego nie potrafili.

Czy to nie jest idealny dowód na to, że Black nie jest wart uczuć Lupina? Prowadza się z tyloma dziewczynami i nie potrafi dostrzec, że tuż pod nosem ma osobę, która zrobiłaby dla niego wszystko... Jeśli się nad tym zastanowić, to jest to okropnie smutne.

Nadeszła kolejna środa. Kolejny szary dzień. Od rana za oknem szalała burza i właściwie chyba nikomu nie chciało się wstawać z ciepłego i wygodnego łóżka. Perspektywa całego dnia męczących zajęć również nie wyglądała zachęcająco, jednak udało mi się dotrzeć na śniadanie jako jednej z pierwszych. Niedługo jednak dane było mi cieszyć się samotnością. Dość szybko ktoś się do mnie przysiadł.

— Cześć — rzekł neutralnie Potter i uśmiechnął się do mnie lekko.

Z satysfakcją stwierdziłam, że moje serce pozostało całkowicie obojętne na jego obecność.

— Hej — odparłam podobnym tonem.

Przez moment siedzieliśmy w milczeniu, jednak po jakimś czasie zaczęło się robić to męczące.

— Czemu jesteś tu tak wcześnie? — zapytałam.

— Miałem nadzieję, że cię spotkam — przyznał. — Muszę ci coś...

Walcząc Z PrzeznaczeniemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz