Rozdział I

235 11 2
                                    


~1

   Czasami, kiedy mam gorsze chwile, zastanawiam się nad sensem istnienia. Jaka siła każdego dnia otwiera nam oczy, pobudza serce do działania, daje myśli i marzenia?

   Przecież jesteśmy tylko pyłkiem w nieograniczonym kosmosie, a mimo to, robimy wszystko, aby żyć godnie, osiągać własne cele. 

   A potem przypominam sobie, ile dobrych rzeczy przeżyłam. Cudownych. Takich ponad fizyką, chemią, ludzkim rozumem. 

   To, co mnie spotkało, miało głębszy sens. 

   Mam na imię Lukrecja, a to jest historia mojego życia.

   A wszystko zaczęło się w najmniej odpowiednim momencie, nikt tego nie chciał, na pewno nie ja. Właśnie miałam iść do nowej szkoły. Liceum, nowe oczekiwania, dużo nauki, ciekawi ludzie. Strasznie schematycznie, dlaczego wszystko musi się zmieniać właśnie w szkole średniej?

   Czy miałam jakieś szanse w tym wielkim, niebezpiecznym świecie? Przecież byłam tylko średnio uzdolnioną szesnastoletnią dziewczyną. 

   Miałam trzy przyjaciółki, piękne i pewne siebie. 

   Natasza, Rosjanka, była bardzo wysoką blondynką z zielonymi oczami. Ze swoim chłopakiem była już od podstawówki. Znałam ją najkrócej, a mimo to traktowałam ją jak siostrę, której nigdy nie miałam. 

   Ida, ruda i piegowata. Chłopaków zmieniała jak rękawiczki. Mówiła bardzo dużo, ale mimo to nie miała zbyt dużo do powiedzenia. Ufałam jej, bardzo dobrze się rozumiałyśmy. 

   Mirka była wyjątkowo niska. Jej głowę zdobiły farbowane na niebiesko włosy. Od kilku miesięcy była w związku z ojcem swojego byłego chłopaka. Była dla mnie zagadką, nigdy nikomu nie pokazała swojej prawdziwej twarzy.  

   Ja od trzeciej klasy gimnazjum, przez pewne wydarzenia, stałam się cicha i nieśmiała. Ciążyło mi to, nie czułam się sobą. Zbyt odcięłam się od wszystkiego. Byłam jak tykająca bomba, która za chwilę miała wybuchnąć i pokazać swoją prawdziwą twarz.

   Z wyglądu byłam raczej przeciętna, często musiałam zakrywać pryszcze, które pojawiały mi się przynajmniej raz w miesiącu na czole i policzkach. Lubiłam podkreślać w makijażu moje niebieskie oczy. Blond włosy przed ramiona zwykle nosiłam rozpuszczone. Dawniej eksperymentowałam z makijażem. Miałam na włosach chyba każdy kolor tęczy. Ubierałam się w second-handach, bo nie przywiązywałam uwagi do ciuchów. Chociaż zwykle nosiłam glany, kraciaste koszule albo zwykłe, jednokolorowe T-shirty. 

   Już na wakacjach wraz z przyjaciółkami planowałyśmy nasze „nowe życie w liceum". Bo przecież wszystko miało się zmienić.

   Mój związek z Aleksandrem był uważany za idealny, bez skazy. Nigdy nie uprawiałam z nim seksu, chociaż on czasami naciskał, twierdził, że „tak wypada". Ja jednak brzydziłam się go. Brzydziłam się własnego chłopaka.

   Był obiektem westchnień wielu napalonych dziewczyn już w gimnazjum. Jednak on wybrał mnie, właściwie nie wiem dlaczego. Czarne włosy, sportowe ciuchy i lekki zarost mimo młodego wieku były wyjątkowo przyciągające. Bynajmniej tak mi mówimy koleżanki i przyjaciółki. Każdy o nim mówił.

   Nienawidziłam jego sposobu bycia i poglądy. Nie dogadywaliśmy się. 

   Pierwszy dzień w szkole wspominam jak przez mgłę. Duszące powietrze w auli, uroczyste rozpoczęcie pierwszoklasistów. Byłam daleko, bo to wszystko mnie nie obchodziło. Przyjaciółki cieszyły się, jak pięknie będzie wyglądać teraz życie, jednak ja nuciłam w głowie słowa piosenki, którą usłyszałam w radiu. Nie to, że miałam zły dzień. Ja miałam złe tygodnie i miesiące. 

   Cały czas brakowało mi czegoś w życiu. Wszyscy byli cholernie zbędni. Chciałam, żeby ktoś się mną zainteresował. A może każdy się mną interesował, tylko że ja tego nie widziałam?

   Rodzice byli zapracowani. Zdawałam sobie z tego sprawę. 

   Czułam, że nie żyję już ciałem, ale tylko duchem i poezją. Bo poezję kochałam najbardziej. Płynne słowa, łatwo wypowiadanie przez inteligentnych ludzi i zapisywane na pachnących kartkach książek z pięknymi okładkami. 

   Odkąd zaczęłam zamykać się w pokoju, czytać wiersze i książki czas zaczął szybciej płynąć.  

   Uwielbiałam uczyć się języków. 

   Na początku września poznałam miłość mojego życia. Osobę, która tak bardzo zmieniła mój sposób patrzenia na świat.  

   Nazywał się Emmanuel Doerr. Był moim nauczycielem francuskiego.   

Mały chłopiecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz