R o z d z i a ł 21

1.8K 63 0
                                    

-Nie pierdol do mnie tylko opuść grzecznie to auto bo chcę iść spać...-powiedziałam chłopakowi akcentując przy tym każde słówko. Nie oczekując na jego odpowiedź otworzyłam jego drzwi od strony pasażera i ze wszystkich sił starałam się go wypchnąć z mojego auta, ale on nawet nie drgnął. Słyszałam jego gardłowy śmiech kiedy siłowałam się z jego ciałem kiedy po chwili złapał mnie za nadgarstki i pociągnął z taką siłą, że usiadłam na niego okrakiem. 

-Teraz mi się podoba. -powiedział patrząc w moje oczy. 

-Od kiedy taki jesteś? 

-Od chwili kiedy przestałem przy tobie udawać jakiegoś cipeusza. -odpowiedział, a ja parsknęłam głośnym śmiechem, łzy powoli spływały po moich policzkach, a ja nie mogłam opanować mojego śmiechu. 

-Idź już do domu. -powiedziałam nadal się śmiejąc i zajmując miejsce obok niego. 

-Powinnaś iść ze mną. -odparł całkiem poważnie, oblizując swoją malinową wargę. 

-Ty powinieneś iść spać, sam.

-Oj, chyba się nie dogadamy. Nie mam zamiaru nigdzie iść. -skrzyżował ramiona na piersiach a ja wzruszyłam ramionami. 

-Twój problem, a tak ja mam zamiar jechać do siebie do domu, a ty pójdziesz ode mnie na piechotę skoro tak. 

-Mhm.. 

Wyjechałam z podjazdu i ruszyłam w kierunku mojego domu, po dziesięciu minutach byłam już na miejscu bez słowa wyszłam z auta i udałam się do okna właściwie muszę się wspiąć po jakimś krzaku. Westchnęłam głośno i zaczęłam męczyć się ze wspinaczką, kiedy byłam już na samej górze usłyszałam czyjś głos.

-Ej bo ci majty pękną! -krzyknął Justin i zrobił dramatyczną minę, na co się przestraszyłam i puściłam się przez co spadłam na ziemię prosto na duspko. 

-O nie kochana, to nie bajka w której ja będę udawał księciunia. -powiedział i wyrzucił ramiona w geście obrony. 

-Świetnie. -wydukałam i podjęłam drugą próbę wejścia do pokoju która się udała, jednak nie obyło się bez docinek Justina. Kiedy weszłam już na balkon wszystko było easy. Weszłam do pokoju i usłyszałam jakiś ryk. 

-Kaduuu Kadddduuuu 

-Justin? -zapytałam, ale on nie przestawał. -Zamknij się. 

-Ty bądź cicho wołam mojego dobrego kumpla 

-Co? 

-Mój kumpel jest bizonem. -powiedział i puścił mi oczko. 

-Aha, rób to u siebie w domu. 

Chłopak parsknął śmiechem i z całej siły przyparł mnie do ściany łącząc nasze usta w gorącym pocałunku. 
-Nawet nie wiesz jak mi tego brakowało. -wydyszał między pocałunkami które były namiętne i jakby jutra miało nie być Chwilami brakowało mi oddechów, rozłączył nasze usta co pozwoliło mi unormować oddech, ale już po chwili trzymał mnie na rękach a ja intuicyjnie oplotłam nogi w pasie. 

-Gdy jesteś obok wszytko staje się lepsze. -powiedział i mnie mocniej przytulił. Położył mnie delikatnie na łóżku i znów połączył nasze usta. 

revenge and love || justin bieberWhere stories live. Discover now