Ono musi mieć twoje oczy.

2.1K 97 2
                                    

Marco

Siedziałem z Nathanem i Carolyn w barze. Była przerwa między wykładami i postanowiliśmy wyskoczyć coś zjeść. Wszystko by było fajnie gdyby była z nami jeszcze Jessica. Od rana jej nie widziałem, a to nie w jej stylu. To dopiero drugi dzień studiów i jej by nie było? No proszę, ale to jakiś kiepski żart.

- Stary zjedz coś i nie gap się tak w ten telefon. Jak będzie chciała to zadzwoni. - z rozmyśleń i bezmyślnego gapienia się na ekran telefonu wyrwał mnie głos Nathana. - No już jedz. - powiedział i przysunął bliżej mnie moja tacę z zamówionym jedzeniem.

- A co jeśli nie zadzwoni? Co jeśli jej się coś stało? - zapytałem i upiłem łyk kawy z kubeczka.

- Jeśli się coś stało to na pewno ktoś cię powiadomi. - zapewniła mnie Carolyn i pocałowała się ze swoim chłopakiem. - A właśnie widzieliście gdzieś dzisiaj trenera? - dziewczyna zmieniła temat, za co byłem jej troszkę wdzięczny.

- Em no właśnie... nie ma go od początku dnia, a my za dwie godziny mamy trening. - burknął ledwo słyszalnie blondyn i zapchał usta kanapką.

Nagle poczułem wibrowanie w kieszeni, a potem dźwięk muzyczki, którą miałem ustawiony do kontaktu Jessici. Wyjąłem telefon z kieszeni i od razu odebrałem.

- Jessica? - zapytałem i popatrzyłem na dwójkę moich znajomych, którzy od razu uśmiechnęli się gdy usłyszeli to imię.

- Ehem... tak pańska narzeczona jest w szpitalu. - usłyszałem po drugiej stronie znany mi męski głos. Trener, ale co on?

- Jak to w szpitalu? Już coś wiadomo? - zacząłem nerwowo zaciskać palce na kubeczku po kawie.

- Tak już jest lepiej. - zapewnił mnie trener.

- Niech pan wyśle adres.

- Oczywiście wyślę adres. - odpowiedział i się rozłączył.

Wstałem gwałtownie od stołu. Wyciągnąłem portfel z tylnej kieszeni spodenek i zostawiłem banknot na stole. Skierowałem się w stronę wyjścia, zostawiając moich przyjaciół w nie małym szoku. No, ale trudno, potem im to wszystko wyjaśnię.

Przebiegłem przez ulicę i wyciągnąłem klucze ze spodenek. Kliknąłem guziczek na pilocie, aby otworzyć drzwi auta. Dobiegłem do samochodu i pociągnąłem klamkę, a potem wsiadłem z kierownicę i odpaliłem auto.

- Kurwa! Jedź, że debilu szybciej. - warknąłem sam do siebie gdy szukałem miejsca na parkingu.

Po jakichś dwudziestu minutach w końcu znalazłem wolne miejsce parkingowe. Zamknąłem auto i od razu udałem się w stronę szpitala,a potem recepcji. Za biurkiem siedziała mała, drobna szatynka.

- Dzień dobry, gdzie leży Jessica Kelly? - zapytałem i zaciskałem pięści ze zdenerwowania.

- A pan dla pacjentki to kto? - zapytała szatynka i zerknęła w monitor, a potem na mnie z wielkim uśmiechem na ustach.

- Narzeczony. Wiec, która sala?

- 26 drugie pieto.

Ruszyłem w kierunku podanej przez recepcjonistkę sali. Biegłem szybko po schodach omijając co drugi schodek. Gdy zobaczyłem znaną mi postać mężczyzny zwolniłem. Podszedłem do niego i się przywitałem, a potem kazałem mu wracać na uniwersytet. Nie chciał się trochę zgodzić, ale nalegałem i w końcu odpuścił.

Potem odwróciłem się w stronę szklanych drzwi i patrzałem przez nie na blondynkę, która nie spała, ale była odwrócona plecami do drzwi. Pchnąłem lekko jedyną dzielącą nas barierę i podszedłem do jej łóżka.

Nie odpychaj mnie [POPRAWIANE] حيث تعيش القصص. اكتشف الآن