Rozdział 1

8.4K 439 81
                                    

- Alex! Wstawaj! Śniadanie na stole ci stygnie! – usłyszałem krzyk mamy z kuchni.

Tak bardzo nie chciało mi się wstawać. Ta kołderka była taka mięciutka i cieplutka, i tak świetnie mnie przytulała w nocy. 

W końcu powoli wygramoliłem się z łóżka. Eh, jeszcze został mi rok chodzenia do tej głupiej szkoły i w końcu będę miał wymarzony spokój od tych nauczycieli, niektórych uczniów i całej tej atmosfery szkolnej. 

Przeciągnąłem się, chcąc chociaż trochę zniwelować ból w moich mięśniach. Ostatnia noc była naprawdę męcząca. I nie z tego powodu, o którym większość by pomyślała. Po prostu najpierw musiałem wspiąć się na wysoki budynek, a później przez długi dystans goniłem przestępcę, skacząc przy tym z jednego dachu na inny. 

Może zacznę od początku, bo moje zachowanie może wydawać się trochę dziwne.

Chodzę do technikum mundurowego. Wraz z Joshem, Seanem i Zackiem tworzymy praktycznie od piaskownicy grupkę najlepszych przyjaciół. Wujek Zacka jest naczelnym dyrektorem policji w naszym mieście. 

Pewnego dnia chłopak przyszedł do nas z pewną propozycją. Jego wujek prosił naszą paczkę o pomoc w łapaniu przestępców lub dostarczaniu dowodów i zaproponował nam wysokie wynagrodzenie. I jak tu odmówić skoro zawsze o tym marzyliśmy, a dodatkowo mieliśmy jeszcze dostawać za to pieniądze? 

Wujek Zacka wiedział, że to będzie niebezpieczne, ale był pewny, ze damy radę. Widział nas kiedy mieliśmy testy sprawnościowe oraz strategiczne. Byliśmy w tym wszystkim najlepsi, a zarazem najbardziej nieustraszeni. Reszta grupy była za nami daleko w tyle. Dlatego też zdecydował się nas wziąć do pomocy. Wiadomo jak działa policja. Bardzo wolno, a do tego nieskutecznie. Ledwo potrafią złapać w tak dużym mieście, jakim jest Los Angeles, zwykłego złodzieja, a co dopiero mówiąc o doświadczonym przestępcach, którzy doskonale potrafią zacierać za sobą ślady. 

O działaniach naszej grupy wie tylko dyrektor naszej małej grupy, któremu dostarczamy przestępców lub różne dowody i informacje. Działamy tajnie już od roku. Jak to w życiu bywa, były wzloty i upadki, ale na szczęście niewielkie. Czasami jeden błąd może kosztować życie któregoś z nas. To jak wyścig ze śmiercią, a ja kocham wyścigi.

 Ale dość już tego rozmyślania, czas coś zjeść i iść do szkoły.

Byłem już spóźniony na pierwszą lekcję, więc prawie wybiegłem z domu. Kiedy byłem blisko szkoły, chciałem przejść przez pasy, ale nagle nie wiadomo skąd wyjechał czarny, sportowy samochód, który jechał z dużą prędkością. Zamiast zatrzymać się, on jechał dalej!

 Szybko cofnąłem się znowu na chodnik i to dosłownie w ostatniej chwili! Prawie zostałem przejechany, a on wydawał się tym być niewzruszony. Co za jebany kutas! Jedynie co zdążyłem zauważyć to ciemne okulary na oczach kierowcy. Znam takich. Myślą, że jak są bogaci to mogą wszystko, te nadęte dupki! Na szczęście tym razem bez problemu dotarłem do szkoły, ale już na przerwę.

- No w końcu stary jesteś, myślałem, że już nie przyjdziesz – nagle za mną pojawił się uśmiechnięty Josh. Był chyba najweselszą osobą z naszej paczki. Przy nim nie można było się nudzić.

- Uwierz mi, że chciałbym.

Szliśmy przez zatłoczony korytarz na następną lekcję, a każdy odsuwał się na bok, żeby zrobić nam przejście. To nie tak, że byliśmy najpopularniejsi lub że wszyscy się nas bali. Po prostu szanowali nas i wiedzieli, że z nami trzeba się liczyć. Może to trochę przez nasz wygląd, gdyż byliśmy wysocy i dosyć umięśnieni. Jeśli oni do nas nic nie mieli, my do nich też nie. 

Widziałem głodne i rozmarzone spojrzenia dziewczyn skierowane na moją osobę. Fakt, nie miałem już dłuższy czas dziewczyny, ale jakoś mnie ostatnio specjalnie nie ciągnęło do związków, szczególnie po ostatnim razie, kiedy seks z moją teraz już eks był niewypałem. Zresztą i tak później okazało się, że zdradzała mnie. 

Mój najdłuższy związek trwał 4 miesiące. Nie wiem czemu tak jest. Po prostu po jakimś czasie okazuje się, że to jednak nie jest to. Nudzę się tym wszystkim za szybko. Jednak nadal mam nadzieję, że spotkam tą jedyną. Chociaż z drugiej strony teraz jakoś nie mam czasu na randki i te sprawy. Teraz prawie cały swój wolny czas poświęcam swojej „pracy". Jedna dziewczyna, bardzo skąpo ubrana z dużą warstwą makijażu na twarzy, podeszła do mnie.

- Hej przystojniaku. Co powiesz na małe, miłe spotkanie po szkole? – powiedziała, klejąc się przy tym do mnie, a ja tylko spojrzałem na nią z obrzydzeniem i odsunąłem ją na wyciągniecie ręki.

- Mój cenny czas kosztuje złotko, a ty nie masz mi nic do zaoferowania – odpowiedziałem i odszedłem nawet na nią nie patrząc. Pewnie teraz jest oburzona, że ktoś śmiał jej odmówić.

Nagle na moim ramieniu uwiesiły się dwie osoby i chyba wiem kto.

- Ej, co ty dzisiaj taki nie w humorze? Czekaj, nie mów, ja wiem! Po prostu brakuje ci dobrej zabawy. Co powiesz na imprezę? W końcu jest piątek. I nie, nie możesz odmówić – uśmiechnął się zadowolony z siebie Zack, wyrzucając  z siebie słowa z prędkością światła i nie dając mi dojść do głosu. I jak tu odmówić?

Mam złe przeczucia co do tej imprezy...

---------------------------------------------------------------------------------------------------

Przepraszam za wszystkie błędy i za to, ze jest tak mało dialogów, ale obiecuję poprawę :) co sądzicie o rozdziale? Następnym razem będzie dłuższy.
Jeśli czytacie i podoba się wam to dajcie gwiazdkę :-)



Carelessly together (bxb) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz