Rozdział 16

1.9K 343 35
                                    

Kolejny nudny zapychacz. '-'

Na pocieszenie mogę dodać, że w rozdziale 28... Cóż, nieźle się porobiło.

Być może wieczorem albo jutro dodam kolejny rozdział, bo mam wenę na pisanie i raczej mi ich nie zabraknie. ^^

~~~

Nasza wizyta nie trwała długo, bo Chanyeol wkrótce poczuł się zmęczony i pielęgniarki były zmuszone nas wyprosić, żeby pacjent mógł zażyć potrzebnego mu odpoczynku. Mnie i DO za to rozpierała energia, więc po krótkim telefonie do Baekhyuna odstawiliśmy mu samochód pod dom, a potem udaliśmy się na pieszą wycieczkę po okolicy. Gorąc wprawdzie nie był zachęcający, ale nie chcieliśmy poddawać się z tak błahego powodu. Zresztą, gdy tylko trafiliśmy na szlak górski, od razu wylądowaliśmy w głębokim cieniu starych drzew, które musiały tu rosnąć zanim pradziadkowie któregokolwiek z nas w ogóle pomyśleli o tym, że mogą mieć dzieci. Strumyk po jednej stronie ścieżki szemrał uspokajająco i wywoływał wrażenie, że było nam chłodniej. Spacerowaliśmy powoli, chłonąc widoki i rozmawiając. Nigdzie nam się nie śpieszyło.

- Cieszę się, że tu z tobą przyjechałem – oznajmiłem, wdychając balsamiczne, górskie powietrze.

- Ja też się cieszę – powiedział DO. Uśmiechnęliśmy się do siebie, po czym obaj jednocześnie schyliliśmy się do tego samego kwiatka. Jęknąłem, łapiąc się za głowę, którą z całej siły przyrąbałem w bark Kyungsoo i odskoczyłem do tyłu, niemal skręcając sobie przy tym kostkę. Chłopak złapał mnie, zanim wylądowałem na tyłku i obaj nagle wybuchnęliśmy śmiechem, płosząc zwierzynę w promieniu kilku kilometrów.

- Przepraszam – powiedzieliśmy równocześnie, co spowodowało kolejną falę śmiechu. Trzeba przyznać, że byliśmy już na tyle rozluźnieni, że potrafiła nas rozśmieszyć nawet najmniejsza głupota. Kiedy jednak próbowaliśmy iść dalej, moja noga gwałtownie zaprotestowała pod naciskiem ciała. Syknąłem z bólu. DO pociągnął mnie na ławkę, które co jakiś czas stały wzdłuż szlaku, a potem fachowym wzrokiem przyjrzał się mojej nadwyrężonej kostce. Stwierdził, że nic mi nie będzie, po czym odchylił się na oparcie.

- Wiem, że to nic poważnego. Jestem przyzwyczajony do wszystkiego, co może stać mi się w nogi, gdy tańczę – oznajmiłem, rozmasowując bolące miejsce.

- Hej, właśnie, skoro tańczysz, to dlaczego nigdy nie występowałeś w teledysku Taemina? - spytał Kyungsoo. Spojrzałem na niego niepewnie, przypominając sobie, że to samo pytanie Sehun zadawał mi już od kilku lat.

- Proponował mi to – przyznałem niechętnie. - Nawet kilka razy. Nie mam pojęcia, czemu ciągle odmawiałem. Chyba nie czuję się wystarczająco na siłach, żeby wystąpić przed tyloma ludźmi.

- Daj spokój, znalazłem kilka twoich występów w internecie, jesteś naprawdę świetnym tancerzem – zapewnił mnie DO, wpatrując się w drobne, białe chmury. Uśmiechnąłem się szeroko.

- Jestem profesjonalistą – powiedziałem rozbawiony. - W sumie to TaeTae sam mnie uczył. A raczej uczyliśmy się obaj, jeszcze przed jego debiutem, bo kochaliśmy taniec.

- Nadal nie mogę uwierzyć w to, że się z nim przyjaźnisz – westchnął Kyungsoo. - Wiesz, chciałbym kiedyś śpiewać tak jak on.

- Już jesteś bardzo dobry – zauważyłem, zrywając mały kwiatek i turlając jego łodyżkę między palcami.

Chłopak wzruszył ramionami. Przez chwilę siedzieliśmy w milczeniu, pogrążeni w myślach, a potem ruszyliśmy w dalszą drogę, ponieważ uznałem, że muszę rozchodzić swoją kostkę.

***

Do domu wróciliśmy dopiero kilka godzin później, chociaż prawdę mówiąc chyba żaden z nas nie miał na to ochoty. Prowadziliśmy naprawdę przyjemną rozmowę, ale głód w końcu ścisnął nasze żołądki i Kyungsoo zdecydował się sprawdzić, czy Baekhyun pozwoli mu coś ugotować. Okazało się, że chłopaka nie było. Na szczęście mieliśmy klucze i bez problemu mogliśmy dostać się do środka. DO przypomniał sobie, że Byun musiał całkiem niedawno wyjść do pracy, o czym wspominał mu, gdy rozmawiali wczoraj przez telefon.

- Zrobisz herbaty? - spytał Kyungsoo, zaglądając do lodówki od razu, gdy weszliśmy do kuchni. Napełniłem czajnik wodą i usiadłem przy stole, obserwując krzątającego się Pingwina, wyraźnie zdeterminowanego, żeby zrobić coś smacznego na obiad.

- Chanyeol wychodzi jutro ze szpitala – powiedział chłopak, rozgrzewając patelnię.

- Szybko – zauważyłem. - Wczoraj się wybudził.

- Na własne życzenie – stwierdził kwaśno DO. - Taki już jest, a lekarze nie mogą go zatrzymywać, bo według badań wszystko z nim w porządku. W każdym razie, pewnie będzie chciał mieć nas wszystkich przy sobie. Zwłaszcza ciebie.

- Mnie? - spytałem zdziwiony, przypadkiem zrzucając na ziemię miseczkę z orzechami i kucając na podłodze, żeby je pozbierać.

- Po prostu chce cię poznać. Rozmawiałem z nim o tobie przed wypadkiem – powiedział szybko chłopak i zaczął mi pomagać. - No i wczoraj wieczorem też trochę gadaliśmy. Jest ciekaw, jak udało ci się mnie namówić do opuszczenia domu poza pracą i uczelnią.

- Jesteś aż takim odludkiem? - spytałem ze śmiechem.

- Można tak powiedzieć. Chan po prostu nie wie, że czasem bywam na imprezach. W każdym razie, dziękuję. - Kyungsoo złapał moją dłoń i z uśmiechem ścisnął za palce. Poczułem w sobie przyjemne ciepło i mimowolnie odwzajemniłem ten uroczy uśmiech, po czym zgarnąłem do miseczki ostatnie orzechy i z powrotem usiadłem przy stole. Długo jednak nie mogłem cieszyć się odpoczynkiem, bo DO zagonił mnie do pomocy. Gotowaliśmy razem, rozmawiając i śmiejąc się. Chłopak wrócił do tematu psa, przez co całe kilkanaście minut kłóciliśmy się o rasę i o to, czy weźmiemy go ze schroniska czy od znajomego Kyungsoo, któremu niedawno oszczeniła się suka. Nie pamiętam, kto jako pierwszy użył terminu „nasz pies", ale zdecydowanie mi się to spodobało.

Housekeeper // KaisooWhere stories live. Discover now