Rozdział 50

1.7K 293 24
                                    

Przepraszam, że o was trochę zapomniałam, ale dziś po raz pierwszy zobaczę swoją ibf i się strasznie stresuję, a poza tym mam zajęty dzień. XD

Ale nadal was kocham!

~~~

- Nie wierzę, że dałem się na to namówić - westchnął Kyungsoo, poprawiając krawat. Roześmiałem się. W garniturze wyglądał jak upadły anioł, ale chyba nie czuł się zbyt swobodnie. Ja od małego byłem przyzwyczajony do noszenia takich formalnych strojów i nie miałem nic przeciwko temu, żeby ubrać się w ten sposób do restauracji.

- Ty znasz moich rodziców - zauważyłem i zapiąłem na swoim nadgarstku zegarek. Dawno go nie nosiłem, ale nadal perfekcyjnie działał.

- Oh, tak, ale wiesz, moja mama doskonale akceptuje to, że jesteśmy razem.

- To chyba tym lepiej?

DO jęknął i spojrzał na mnie z góry, bo akurat siedziałem.

- Słuchaj, mówiłem ci, że kocham ją, ale na odległość.

Westchnąłem i przyciągnąłem mężczyznę do siebie, żeby go pocałować. Był sobotni wieczór, od tygodnia ja i Kyungie byliśmy parą, a dziś mieliśmy pójść na kolację z jego mamą, która według opowieści była naprawdę cudowną kobietą... O ile chodziło o wspieranie syna na odległość. To właśnie dlatego Soo nie wrócił do niej, mimo iż mieszkała w tym samym mieście co my i zamieszkał ze mną, co wyszło nam obu na dobre. 

- Dasz radę, to tylko kilka godzin - powiedziałem krzepiąco.

- Musisz mi to potem jakoś wynagrodzić. - Mężczyzna zniżył głos, odpinając jeden guzik przy mojej koszuli.

- Co tylko zechcesz - zamruczałem. Po chwili odsunęliśmy się od siebie, ponownie poprawiając ubrania. Kyungsoo śmiał się pod nosem, najwyraźniej nad czymś rozmyślając.

- Cóż, Nini, mam nadzieję, że dasz radę wytrzymać z moją mamą dłużej niż zajmie ci wypicie wody.

Nie powiedziałem tego na głos, ale ja także miałem taką nadzieję. Inna sprawa, że jego mama nie mogła być gorsza od mojej, więc aż tak się nie obawiałem.

- Musimy iść - powiedziałem w końcu. Byliśmy umówieni na szóstą, a dojazd tam mógł zająć pół godziny. Musieliśmy być nieco wcześniej, żeby mama Kyunga mogła się efektownie spóźnić. Podobno lubiła takie zagrania, ale nigdy nie przeciągała struny.

- Raz pingwinowi śmierć - stwierdził mój chłopak, uśmiechając się nieco wymuszenie. Pocałowałem go w kark, po czym wrzuciłem do miski psa trochę więcej karmy, porządnie go wygłaskałem i w końcu wyszliśmy. Spięcie Soo sprawiło, że sam zacząłem się denerwować, ale próbowałem nie dać tego po sobie poznać. Bądź co bądź, to ja zaproponowałem to spotkanie. Może trochę się z tym pośpieszyłem, ale prawdę mówiąc, cały czas gdzieś w środku czułem, że mój związek z DO to zupełnie coś innego, niż te poprzednie.

Nie miałem zamiaru pić zbyt dużo alkoholu, więc pojechaliśmy moim samochodem. Nie wykluczałem też możliwości zrobienia dobrego wrażenia na mamie Kyungsoo, chociaż nie miałem pewności, że będzie potem chciała, żeby odwieźć ją do domu. Na pewno miała zamiar przyjechać na miejsce taksówką, bo nie posiadała prawa jazdy, a przynajmniej tak twierdził Kyungie. Kto wie, może zdążyła je wyrobić do tego czasu?

Gdy znaleźliśmy się na miejscu, nie musieliśmy długo czekać na pojawienie się mamy Soo. Na pierwszy rzut oka wyglądała jak elegancka, dystyngowana kobieta, ale gdy podeszła bliżej, od razu okazało się, że w ciele czterdziestolatki siedzi dwukrotnie młodszy duch. Była energiczna i bezpośrednia, dokładnie tak, jak mówił mi DO.

- Boże, jesteś przystojny, Jongin - westchnęła, gdy po przywitaniu się zasiedliśmy do stołu. - Kyu, jestem z ciebie dumna.

Zawstydzenie dosłownie wbiło mnie w krzesło. Mimo wszystko, nie spodziewałem się, że jego mama powie mi coś takiego.

- Mamo - jęknął Kyungsoo. - Jongin jest przede wszystkim cudownym człowiekiem.

- Wiem, wiem, domyślam się. Inaczej by nas tu nie było - stwierdziła wesoło kobieta, otwierając menu i zagłębiając się w lekturze. Soo ścisnął pod stołem moją dłoń. Zauważyłem, że tłumi pełne przejęcia westchnienie.

***

- Prawdę mówiąc, świetnie się bawiłem - oznajmiłem z uśmiechem, parkując samochód na podziemnym parkingu przy wieżowcu, w którym mieszkaliśmy.

- Mama była dziś normalniejsza niż zwykle - powiedział DO ze śmiechem. Widać było, że wyraźnie mu ulżyło, gdy przyznałem, że polubiłem jego matkę. Była dla niego wszystkim, bo nigdy nie poznał swojego ojca, który zginął podczas służby wojskowej.

- Nadal dziwię ci się, że zamieszkałeś ze mną, zamiast wrócić do niej - mruknąłem. Miałem rację i kobieta chętnie zgodziła się, żeby odwieźć ją do domu. Żyła w małym, ale przytulnym mieszkaniu niedaleko naszej starej szkoły. Bez trudu potrafiłem wyobrazić sobie młodszego Kyungsoo, podążającego ścieżką przez park na lekcje.

- Już ci to tłumaczyłem. Od ciebie mam bliżej na uniwersytet, a poza tym charakter mojej mamy jest męczący na dłuższą metę. No i... Kochałem się w tobie.

Poczułem ciepło, rozlewające się po moim wnętrzu.

Szybko znaleźliśmy się w mieszkaniu, rozmawiając po drodze o minionym wieczorze. Nadal utrzymywałem, że to była urocza kobieta i Soo miał w sobie wiele z niej, ale on próbował się wypierać.

- I wiesz, myślę, że nie potrzebuję mojej matki, jeśli tylko twoja będzie nas akceptowała - powiedziałem, otwierając drzwi mieszkania. Jjanggu wyszedł z salonu, więc kucnąłem, żeby go pogłaskać. Kyungie westchnął tylko, kręcąc głową. Od tygodnia próbował mnie przekonać, że powinienem do niej zadzwonić, ale dziś nie miał już siły się ze mną sprzeczać.

- Myślę, że moja mama pokocha cię jak własnego syna - mruknął DO, siadając na szafce i zdejmując buty. 

- Oh, lepiej nie. Wtedy to... - Pocałowałem go z pasją, przypierając do ściany. - ... byłoby kazirodztwem.

Kyungsoo zaśmiał się cicho i przyciągnął mnie do siebie za klapy marynarki.

- Więc róbmy to, dopóki możemy - zamruczał. Sprawnie pozbawiłem mężczyznę krawata, który zawiesiłem sobie na nadgarstku i pociągnąłem Soo w stronę sypialni, po drodze próbując go przekonać, że dzisiaj wypada moja kolej.

Housekeeper // KaisooWhere stories live. Discover now