Rozdział III

410 39 6
                                    


Pov Seliel

Obudził mnie trzask zamykanych zamków. Poszedł sobie. Podniosłam się z łóżka, poranne promienie słońca przebijały się przez białe zasłony. Cicho stanęłam pod drzwiami i nasłuchiwałam. Napewno go nie ma. Ruszyłam do składzika. Mimo że się wczoraj nie wykazałam to dzisiaj postaram się złagodzi jego gniew.

-Mówiłem żebyś tego nie jadła- odezwał się głos.

-Zamknij się! To wszystko przez ciebie!- krzyknęłam.

Chwyciłam miotłę, mop, szufelkę i wiadro. Wszytsko czyste i wpółautomatyczne. Ale najpierw kurze, choć szczerze w to wątpie, iż coś znajdę. Tak jak przypuszczałam, czysto. Po chwili zebrałam dywany. Pozamiatałam i umyłam podłogę. Na koniec trzepanie dywanów przez okno. Położyłam je szybko i weszłam do kuchni. Tutaj też czystko, może w sypialni brudno? Tam jeszcze nie byłam. Wzięłam mój sprzęt i ruszyłam do pokoju mojego pana. Wszytko czarno-pomarańczowe, bo kto by się spodziewał? Ale chociaż tutaj nie było idealnie, wręcz przeciwnie, takiego bałaganu dawno nie widziałam. Napierw brudne ubrania do pralni. Oczywiście wszystkie czarne, szybki wrzut do pralki i gotowe. Biurko zawalone stertą kartek. Po chwili dopiero mogłam zobaczyć, że nie są to tylko białe kartki. Wow, ale on ładnie rysuje. Rozejrzałam się po pokoju. Na szafie stoi karton. Chwyciłam go szybko, był pusty, idealny na rysunki. Wszytsko delikatnie tam umieściłam i wsunęłam pod biurko. Teraz łóżko, czarna pościel mistrzowsko pomięta, ale już za chwilę równo ułożona. Jeszcze tylko otworzyć okno, aby zapach cynamonu i snu wydostał się na zewnątrz. Zadowolona na koniec ogarnęłam podłogę i wyszłam. Czas zrobić coś na obiad. Będąc w kuchni, zauważyłam na szafce karteczkę. Musiałam ją wcześniej przeoczyć.

Wracam około 14:00.

Mam godzinę. Idealnie wystarczy. Wystarczy odgrzać wczorajsze ziemniaki, oraz sos i usmażyć nowego kotleta z kurczaka. Jeszcze zdąże zrobić mu tą babeczkę. Po chwili stało już wszystko na stole. Wzięłam wypiek do jego sypialni, a potem spojrzałam na zegarek.

13:59

To ja uciekam do swojego małego domku. Gdy byłam już przy moich drzwiach, zauważyłam JEGO. Musiałam nie usłyszeć zamków. Odrazu gdy go zobaczyłam, skamieniałam ze strachu. On zdjął buty i się porozglądał, a przynajmniej tak mi się wydawało.

-Umyłaś podłogę?- zapytał cicho.

Pokiwałam tylko głową, ponieważ miałam węzęł w gardle. Po chwili szybko mnie minął, rozprzestrzeniając swój charakterystyczny zapach w całym pomieszczeniu Widziałam jak wchodzi do pokoju, a potem z niego wychodzi.

-Sprzątałaś mi w pokoju?- zadał mi kolejne pytanie.

-T-tak- wydusiłam z siebie.

Łzy ponownie napłynęły mi do oczu. Tak panicznie się go bałam. Nagle podszedł do mnie i podniósł rękę Zamknęłam powieki. Wiedziałam co się zaraz stanie, ale zamiast uderzenia poczułam dotyk. Pokazałam swoje przestraszone tęczówki, roniąc tym samym mnóstwo łez. Jego dłoń znajdowała się na moim policzku, aby zaraz potem znaleźć się w moich włosach. Trzęsłam się z powodu nakumulowanych emocji wenątrz mnie. Po chwili poczułam ciepło na plecach. Teraz nie byłam pewna czy chce mnie zbić czy zrobić coś o wiele gorszego. Na szczęście ani jedno, ani drugie. On mnie do siebie mocno przytulił. Nie wiedziałam co zrobić, nigdy mnie mój właściciel nie obejmował. Był wyższy o głowę więc położył delikatnie swój podbródek na czubek mojej głowy. Czułam nie chłód, a przyjemne ciepło. Niepewnie umieściłam moje ręcę na jego łopatkach. Już nie płakałam, tylko pociągałam nosem, a w moich uszach rozbrzmiewały słowa "nie bój się"...

-Nie jesteś już na mnie zły?- zapytałam szeptem.

-Przecież nigdy nie byłem- mruknął.

- Ale ta babeczka...- zaczęłam mówić, ale on tylko położył swój palec na moich ustach.

-Miałaś rację. Napisałem w lodówce, a że była poza nią to inaczej muszę na to patrzeć- spoglądał głęboko w moje oczy.

Jego głos był taki spokojny. Męski, a jednocześnie delikatny. Żaden z moich wcześniejszych właścicieli nie przyznał mi racji. Nigdy nie próbowali mnie uspokoić, nie przejmowali się moimi uczuciami. Moje ciało się rozluźniło, a kąciki moich ust lekko się uniosły.

-To było to co chciałem zobaczyć. Rozkazuje ci się częściej uśmiechać!- chichiotał z radością w oczach.

-Nie wiem czy podołam tak odpowiedzialnemu zadaniu- powiedziałam z "bananem" na twarzy.

-Ja w ciebie wierzę. Dziękuje za ogarnięcie mojego bałaganu w pokoju. Od miesiąca chciałem się za to zabrać- zaczął się śmiać.

-Jak on się ładnie śmieje.

-Czemu nosisz kaptur?- zapytałam trochę nie pewnie.

Nagle przestał się śmiać. Myślę że jego twarz przedstawiała najpoważniejszą minę na świecie.

-Znaczy j-ja przepraszam. To pytanie było nie na miejscu...- jąkałam się, ale on mi przerwał kładąc ponownie palec na moich ustach.

-Ty Seliel umiesz zniszczyć chwile

-Nie było nie na miejscu. Nie wiem jak cię moim "poprzednicy" traktowali, ale u mnie panują inne zasady- powiedział stanowczo, łapiąc mnie za rękę.

Po chwili zdałam sobie sprawę że jesteśmy u niego w pokoju. Odsunął się odemnie dwa kroki...

Hejcia! Tutaj Futercia!
Awwww :3 Coliel takie kjut. Następny rozdział w piątek :*. To tyle! Albo nie! Chce zaznaczyć że nienawidzę profilu Deka50!!! XD Zgiń przepadnij zmoro nieczysta!!! Nie polecam jej odwiedzać! Ba! Was też będzie szantażować xDDDD!!!

Coliel (II)- Kim jesteś?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz