Rozdział 54

3.2K 190 7
                                    

Otwierając drugą paczkę, nie zastanawiałam się, co może się w niej znajdować.

Moje myśli wciąż krążyły wokół naszyjnika, którym jestem po prostu zauroczona.

Tym razem pod folią nie znajdowało się pudełko, lecz wąska, szara koperta.

Spojrzałam niepewnie na Harry'ego, mrużąc delikatnie oczy.

- Śmiało. - uśmiechnął się radośnie i zwilżył językiem usta.

Wsadziłam palce do koperty i wyjęłam z niej trzy, sztywne bilety. Od razu zaczęłam czytać ich zawartość, po czym pisnęłam głośno. Złapałam chłopaka za kołnierzyk koszuli i złożyłam soczysty pocałunek na jego bladoróżowych wargach.

- Kocham cię. Kocham, kocham, kocham! - powiedziałam szybko, ciesząc się jak małe dziecko. - Słoneczko... Jutro lecimy do Rzymu! - powiedziałam podekscytowanym głosem do córeczki i uśmiechnęłam się szeroko w stronę chłopaka.

***
- O czym ty tak ciągle myślisz? - zapytał mnie Harry, szczypiąc delikatnie moje udo.

Zmarszczyłam brwi, klepiąc go w rękę.

- Ty sobie uważaj, kolego. - zagroziłam mu cicho, wymachując przy tym palcem. - Myślę, czy wszystko wzięłam.

Harry spojrzał na mnie drwiąco i zachichotał cicho.

- Teraz o tym myślisz, gdy siedzimy już w samolocie od godziny? - zapytał ironicznie, po czym schylił się lekko w moją stronę. - Nawet, gdybyś czegoś zapomniała, to zawsze możemy to kupić na miejscu, więc się nie martw.

Po niecałych 3 godzinach wylądowaliśmy na wielkim lotnisku.

Taksówką pojechaliśmy do naszego hotelu, który znajdował się w centrum Rzymu.

Mimo, iż zapadł już zmrok, przez szybę podziwiałam uroki tego miasta. Ulice były ozdobione wieloma światełkami, które tworzyły świąteczną atmosferę. W oddali zauważyłam czubek, niebieskiej choinki, oświetlającej cały rynek.

Nasz apartament znajdował się na ostatnim piętrze. Jak łatwo się domyśleć, widok był wspaniały. Nie mogłam się doczekać, aż rano wyjdę na balkon, aby móc podziwiać piękno tego miasta.

Alice zasnęła w ramionach Harry'ego, przez co biedulek musiał wnieść ją na samą górę, do pokoju. Położył ją na łożku, po czym poszedł się wykąpać.

Delikatnie zdjęłam z jej nóżek czarne buciki i przykryłam białą kołdrą. Nie chcąc jej budzić, postanowiłam nie przebierać ją w piżamkę.

Rano, Harry, jak nigdy w życiu, wstał jako pierwszy i dał mi, i Alice pół godziny na wyszykowanie się. On chyba nie zdaje sobie sprawy z tego, że kobieta potrzebuje co najmniej, i tu podkreślam, co najmniej godzinę, aby wyglądać w miarę przyzwoicie.

Wyjęłam z walizki pierwszy lepszy sweter i jasne jeansy. Alice przebrałam w czarne leginsy i szarą, bawełnianą tunikę, a włosy związałam w wysokiego kucyka.

Harry, nie mogąc najwidoczniej zaczekać kilku minut dłużej, zszedł bez nas na śniadanie.

Schowałam do kieszeni telefon i kluczyk od pokoju, po czym z Alice zjechałyśmy windą na dół.

- Babcia, babcia, babcia! - zaczęła krzyczeć głośno Alice, wchodząc do recepcji.

Uchyliłam lekko usta, po czym podążyłam za jej wzrokiem. Już miałam ją zbesztać za hałasowanie, lecz nagle moim oczom ukazała się uśmiechnięta od ucha do ucha Melissa z szaro-różowym wózkiem.

Patrzyłam zdezorientowana jak do pomieszczenia wchodzi jeszcze Paul z mamą, a za nimi Harry, trzymając dwie, wielkie torby.

- C-co? Jak? - wydusiłam, nie mogąc uwierzyć własnym oczom.

Wszyscy wpatrywali się we mnie, podczas, gdy ja zastanawiałam się, czy to przypadkiem nie jest sen.

- Chodź do babci, mój aniołeczku. - powiedziała radosnym głosem mama, kucając przed Alice. Dziewczynka wtuliła się w nią mocno, zaciskając rączki na jej szyi.

Spojrzałam na Harry'ego, oczekując jakiś wyjaśnień, lecz ten jedynie wzruszył ramionami i uśmiechnął się niewinnie.

Po wspólnym śniadaniu, wybraliśmy się na spacer po ulicach Rzymu. Na szczęście nie było na tyle zimno, aby Melissa musiała zostać z bliźniakami w hotelu.

- Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że możemy spędzić te święta razem. Myślałam, że są nikłe szanse, a tu taka niespodzianka! - powiedziałam radośnie, ściskając lekko dłoń mamy.

- Wszystko Harry zaplanował. My mieliśmy się tylko spakować i wsiąść do samolotu. - zaśmiała się łagodnie. - Taki mężczyzna to skarb.

- Wiem. - westchnęłam i uśmiechnęłam się lekko, przyglądając się Harry'emu. Szedł kilka kroków przed nami, rozmawiając z Paulem.

- Coś się stało, córeczko? Prawie w ogóle się nie uśmiechasz i widzę, że coś cię gnębi. - powiedziała po chwili zmartwionym głosem i spojrzała na mnie z matczyną troską.

Wymusiłam delikatny uśmiech, aby bardziej jej nie martwić.

- Nie, mamuś, wszystko jest okej. Po prostu jestem trochę zmęczona podróżą.

- Na pewno? - zapytała, obserwując mnie z powagą.

- Na pewno. - odpowiedziałam pewnym głosem i cmoknęłam ją w policzek. Gdyby to była jeszcze prawda...

Witam słońca!

Niestety, nie udało Wam się dobić do 100k wyświetleń, ale mam nadzieję, że za niedługo taka liczba pojawi się na moim profilu haha ;*

W poniedziałek jadę nad morze, lecz napiszę wcześniej kilka rozdziałów, aby nie mieć zaległości :)

OBSERWUJCIE MNIE ! Xx

princesshesx

New Life / h.s.Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon