Część 18 - Podbój cz. 2

754 44 32
                                    

Wendy nie była zdecydowana co zrobić. Miała biec ratować Dippera, gdy nadepnęła na jakaś kartkę. Podniosła ją i było na niej napisane jak przywołać jakiegoś demona. Podobno Ford kiedyś go wzywał, by ten mu pomógł. Dziewczyna pomyślała, że już nic nie ma do stracenia. Szeptem odczytała zaklęcie. Nagle wszytko stało się czarno-białe. Przed bohaterką pojawił się ktoś, kto wyglądał jak Bill. Różniło go to, że był jasnoniebieskiego koloru i z rąk zwisały mu łańcuchy. Świeciły się na niebiesko.
-Jestem Will. - przedstawił się demon.
-Witaj Will. Jestem Wendy. Ty mnie nie zabijesz? - spytała dziewczyna.
-No co ty, jasne że nie. Uhhh... - westchnął patrząc dookoła. - Co się tu stało? Nie takie Wodogrzmoty pamiętam.
-Bill Cipher. Znasz go? Jest podobny do ciebie z wyglądu.
-Jasne, że znam. To mój brat. Jestem Will Cipher.
-Ohh, nie wiedziałam.
-Tak, tylko że jestem jego przeciwieństwem. Nie widziałem takiej rozpierduchy od czasu Dziwnogeddonu.
-Słuchaj, musisz mi pomóc. Po to cię wezwałam.
-Do usług.
-Słuchaj. Widzisz tamtego chłopaka? Wszycy się na niego rzucili, jak prawie pokonał Billa. Musisz go uratować i przynieść tutaj. Ja tym czasem uratuję tamtych ludzi. - pokazała w stronę zapadającej się twierdzy.
-Jasne, nie ma problemu. Już lecę. - odpowiedział, po czym wszytko odzyskało kolory. Nie wiadomo jakim cudem się zmaterializował, ale to pewnie przez magię Billa. Od razu poleciał w stronę biednego Dippera. Wendy z kolei pobiegła ratować resztę spod ruin. Will szybko się uwinął i zdążył nawet pomóc dziewczynie. Wszycy byli zmęczeni i poharatani. Cipher stworzył jakieś pole siłowe wokół nich. To powstrzymało stwory Billa przed zaatakowaniem armii. I jak sytuacja wyglądała na opanowaną, przyleciał Bill.
-No, no, no. Kto to tutaj zawitał? - zaśmiał się Bill.
-Bill. A ty czemu znowu meczu są tych biednych ludzi? - odrzekł Will i podleciał do niego.
-Przecież to takie zabawne. Czemu nie chcesz do mnie dołączyć? Dawaj. Jak bracia! - wyciągnął rękę do brata.
-Nie. Ja trzymam po innej stronie. Jesteś strasznie samolubny. Chciałbyś wszytko mieć dla siebie. Pomimo, że możesz tworzyć własne wymiary, podbijasz jeszcze Ziemię!
-Och, młody. Nie mam już energii na własne wymiary. A nie miałbyś satysfakcji, będąc władcą planety?
-Nie. Wolałbym być uczciwie wybrany. - i tak ciągnęła się rozmowa Cipherów. Dipper nie mógł tak stać i słuchać tego. Już się przygotowywali na zaatakowanie Billa. W końcu rozmowa zakończyła się tym, że Bill rzucił się na Willa. Wtedy zaatakowali. Wyskoczyli na niego i walili go swoją bronią. Niestety, Will jak i jego brat byli bardzo osłabieni. A z ludzi do walki miał dużo sił Dipper. Chłopak podszedł do demona i bił go z całej siły. Drugi demon krzyczał, żeby się na nim zlitował, lecz ten nie słuchał. Tylko nawalał coraz mocniej. Dołączyła się do niego Wendy, a potem jeszcze Stan. W końcu żółta "skóra" pękła. Pod nią widać było metalową czy tytanową warstwę. Pewnie zabiliby go, gdyby nie impuls, który jakoś wydzielił Bill. Podniósł się i strzelił energią w Dippera. Wtedy Wendy rzuciła w niego siekierą, która wbiła się w metal.
-Woow, kobieto. Jak ty to...? - Stanley nie dowierzał w to, co zobaczył. Cipher złapał topór i odrzucił go. W tym samym czasie pole siłowe Willa pękło i potwory rzuciły się do walki. Dipper z Wendy jednak biegli w stronę Billa, gdyż ten uciekał na wzgórze, na którym wcześniej stał Stan i dowodził. Nie wiedzieli tego, lecz Tajron biegł za nimi. Dotarli w końcu do Billa i zaczęła się walka. Dipper pędził na niego z mieczem skierowanym w Trójkąta, Wendy biegła bokiem szarżując toporem, a Stan miał pistolet specjalnie na demona i używał go zgodnie z przeznaczeniem. Cipherowi coraz ciężej przychodziło odpieranie ataków. Trójka bohaterów, nawet sam Bill, czuli, że to już koniec zagłady. Po krótkiej chwili do walki dołączył także Tajron, a za nim Gideon. W końcu Bill został zraniony tak, że praktycznie nie było już widać koloru żółtego. Zamast tego był metal. Wtedy właśnie demon klęknął i wrzasnął.
-Haha! Cokolwiek zrobicie, ja zawsze się odrodze! Nigdy mnie nie pokonacie, nigdy! - nagle przyleciał Will. Z całej siły uderzył Billa prosto w oko. To zrobiło się czerwone. Metal pękł, a pod nim były... jego wnętrzności. Rozpadły się one. Na ziemi leżało samo oko. Stan do niego podszedł i zdeptał je.
-Tym razem pokonałem cię na zawsze, kolego. - powiedział i odszedł w stronę Chaty. Willowi łzy zaczęły cieknąć. Dipper przytulił Wendy i sam także zaczął płakać. Całe Wodogrzmoty odrodziły się. Wszystko, co zniszczyła powódź znowu się pojawiło. Mieszkańcom zniknęły obrażenia od potworów, a same monstra zniknęły. Dipper, Wendy, Pacyfika, Gideon, Tajron, Stan i Will szli w stronę Chaty. Każdy był zamyślony. Gdy dotarli jakoś nikt nie potrafił wyluzować. Nawet Will, gdyż zabił własnego brata. Po jakimś czasie ktoś zapukał do drzwi. Dipper poszedł otworzyć. Była to ekipa Wendy. Przyszli imprezować, oświadczając, że ich grupa się odnowiła. Dziewczyna odziwo odmówiła pójścia z nimi.
-Co w tym takiego ciekawego? Pewnie poszli się schlać. Znam ich. Dużo się nie zmienili. - odparła i westchnęła.
-Gdyby tylko Mabel żyła... - odrzekł Dipp.
-I Ford. Teraz zaczynam za nim tęsknić. - odparł Stan, po czym ukrył twarz w dłoniach i zapłakał. Nagle, niespodziewanie do domu nawet bez pukania weszli obywatele Wodogrzmotów. Dziękowali za ocalenie miasta, ale z kolei Stan i Dipper dziękowali im za to, że przyłączyli się do rebelii i że dzielnie walczyli oraz się nie poddali. Po krótkim czasie obywatele wyszli na imprezę. Ku zdziwieniu innych Dipper wstał.
-Słuchajcie wszyscy. Wiem, że nie żyje moja siostra i wujek. Ale co z tego, że będziemy płakać? Nie ożyją z naszych łez. Musimy się bawić, tak jakby bawiła się Mabel, czy wujek Ford, gdyby się oderwał od badań i dokumentów! Więc teraz! Chodźcie i balujmy! Balujmy aż nie opadniemy z sił! Abyśmy nie mieli siły płakać! Kto ze mną!? - zapytał i wyciągnął rękę. Wendy, Gideon, Pacyfika, Tajron i Stan położyli ręce na jego.
-A ty Will? - zapytał chłopak.
-To nie mój wymiar. Powinienem spadać.
-Nie, mimo, że nie jesteś z nami od początku, pomogłeś i to bardzo. Chodź z nami!
-Dobrze. - Will uśmiechnął się przez łzy i dołożył też swoją rękę na rękę Dippera. Poszli na imprezę. Bawili się całe dwa dni. Oczywiście spali na zabawie, lecz krótko i tylko, aby nie zemdleć. Wrócili do Chaty trzeciego dnia zmęczeni i od razu poszli spać. Jakiś czas późnej. Gideon i Pacyfika zżyli się ze sobą przez ten czas i zaczęli ze sobą chodzić. Podobnie jak Dipper i Wendy. Stan zaprzyjaźnił się z Leniwą Kluchą, i kto wie, może coś z tego będzie.

Dziękuję wam wszystkim za przeczytanie i dotrwanie do końca. Pisanie tego było dla mnie przyjemnością i także z zachwytem patrzyłem na te oceny i komentarze. Jeszcze raz dziękuję i zapowiadam kolejne opowiadanie. Oto podpowiedź:
SR GUXJLHM ZRMQLH VZLDWRZHM

Przetrwać do końca - Wodogrzmoty MałeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz