Rozdział 6 ~ Hades choruje

1.6K 96 10
                                    

Jason przedstawił mi się dopiero wtedy, gdy Hazel porozmawiała z nim dłużej, a on już przestał patrzeć na mnie jak na dziecko szatana. Podszedł i przykucnął przy mnie.

- Hej...? Jestem Jason, syn Jupitera. Ale ty możesz mojego ojca kojarzyć jako Zeus. – i uśmiechnął się. Bardzo ładnie się uśmiechał. Ale ja nie lubiłam uśmiechniętych ludzi (chociaż jego uśmiech... Ach, nieważne). – A ty?

- Pachniesz rozładowaniem atmosferycznym. – powiedziałam mu, a Piper, Hazel i Jason wybuchnęli śmiechem. – Ja nie wiem, co w tym śmiesznego.

- Po prostu rzadko spotykamy takie rezolutne pięciolatki. – rzucił. Uśmiech zawitał na moich ustach, bo chłopak podniósł mnie na ręce. Nawet nie wiem, kiedy mu na to pozwoliłam. Po chwili niósł mnie w stronę ośnieżonej ulicy Alaski.

Pomimo środka lata, ulica była lekko przyprószona śniegiem. Piper weszła na środek ulicy i przeraźliwie gwizdnęła. Nico powtórzył za nią i nagle na niebie pojawiły się ptaki, może sępy. Jednak po chwili okazały się to być pegazy.

- Woow... - powiedziałam, a Nico puścił mi oczko. Następnie zwrócił się do pierwszego pegaza w kluczu. – No, witaj Mroczny. – Skrzydlaty koń zastukał kopytami i popatrzył na mnie. Jego czarne oczy były świdrujące.

- Jason, podejdź do niego. Chcę z nim pogadać. – powiedziałam, a syn Jupitera posłusznie podszedł do zwierzęcia. Posadził mnie na grzbiecie. Koń prychnął. Jason odsunął się i posadził na grzbiecie za mną Hazel. To fajnie, że ze mną leciała.

- Cześć. Jestem Apolonia. To zaszczyt lecieć na takim pegazie jak ty. – powiedziałam mu, a koń wydawał się zarżeć ze szczęścia. Jason i Piper usiedli na białym koniu w brązowe plamy, a Nico dosiadł brązowo - czerwonego. Konie ruszyły w bardzo szybkim tempie. Zatrzepotały skrzydłami i wbiły się w niebo. Podczas lotu machały nogami, co wyglądało zabawnie.

- Lecimy do Obozu Jupiter. Rozmawiałem z Reyną o tym iry-wiadomości od Nica, chce cię poznać. – rzucił Jason, a Piper puściła mi oczko. Westchnęłam. Chciałam poznać tego Obozowego Charona (chociaż ja myślałam, że on przewozi ludzi w podziemiu) i chciałam mieć moje prawdziwe lata. W mojej głowie przewracało się mnóstwo myśli i innych wyobrażeń. Chyba za dużo myślałam, bo końcówki moich włosów zrobiły się lekko czerwone. Hazel chrząknęła.

- Ekhem, Pola...? Tylko się nie podpal. – i trochę odsunęła się ode mnie. Ja też posunęłam się przodu, a położywszy głowę na karku konia, chyba usnęłam.

Hades wyglądał inaczej. Był znacznie bledszy, a jego kości policzkowe lekko się zapadły. Jego oczy nadal miały nienaturalny kolor. Nie podobało mi się to. Podeszłam do niego.

- Tato??? – zawołałam stając przed nim i machając dłonią. Jednak moja tycia dłoń przeleciała przez jego brzuch. Z piskiem cofnęłam się. W korytarzu za mną usłyszałam stukot obcasów. Weszła Persefona. Była tak ubrana, że ręce same powędrowały mi do oczu. Dekolt bluzki był bardzo odsłonięty, a brzuch całkowicie widoczny. Skąpa spódniczka sięgała nad kolana, a za nią ciągnął się czarny tiul. Na ramionach miała płaszcz z czarnego materiału, od spodu podszyty czerwonym. Weszła i podeszła do Hadesa.

- Powinieneś nie był wysyłać Apolinki do ludzi! Ona sobie nie radzi! – i podeszła bliżej zwijając dłoń w pięść. Jednak zawahała się, a następnie prychnęła. – Nic nie powiesz?!

- Czas leczy rany. – powiedział nieobecnym głosem. Persefona krzyknęła ze wściekłością i wyszła z pomieszczenia. Rzuciłam się za nią krzycząc i wołając. Dotarłam aż do mojego pokoju. Usiadła na łóżku i wzięła w dłonie mojego misia – skazańca, który często lądował w Tartarze podczas moich zabaw. Drobna łza spłynęła po jej policzku.

- Moja mała, pięcioletnia Apolinka... - jęknęła, a więcej łez potoczyło jej się po policzkach. Podeszłam do niej.

- Mamiś, tu jestem. – powiedziałam, ale moja dłoń przebiła przez jej kolano. Persefona dalej mnie nie zauważyła. – Mamiś...?

Usiadłam z krzykiem. Ktoś posadził mnie na trawie. Piper klęczała nade mną.

- Och, Pola. Co się stało? Płakałaś przez sen i krzyczałaś strasznie. – powiedziała. Patrzyła na mnie pytającym wzrokiem.

- Możesz. – powiedziałam, a ona mnie pogładziła po głowie. – Ja... śnił mi się dom... - powiedziałam i popatrzyłam szklistymi oczami na dziewczynę.

- Och, Pola... - westchnęła, a ja wybuchłam płaczem. Jason i Nico wyszli spomiędzy drzew niosąc drewienka na ułożenie ogniska. Kiedy mój brat zauważył mnie płaczącą, to wyrzucił całą zawartość dłoni i przybiegł do mnie. Przytuliłam się do niego.

- Co się stało? – zapytał zabierając mnie Piper.

- Hades... tato... moja mamiś... - te trzy słowa zaniepokoiły brata.

- Ale co?

- On... się zmienił... - wybełkotałam dygocząc w objęciach chłopaka. On pogładził mnie po głowie i popatrzył na Piper wzrokiem "pomóż! Pierwszy raz trzymam takiego niemowlaka w dłoniach!" Pipes uśmiechnęła się i przejęła mnie. Byłam dosyć drobna jak na pięciolatkę.

- On miał czerwone oczy! Był duchowny! – krzyknęłam cały czas zszokowana.

- Du... duchowny? – zapytał Nico lekko uśmiechając się.

- Kiedy go dotknęłam, dłońprzeleciała mi przez jego brzuch... - Jason poruszył się niespokojnie. Hazeldołączyła do nas. Nadal utykała na jedną nogę, ale już nie krzywiła się takbardzo jak przedtem. Jej noga zdrowiała, nie to co moja... Tak, jakby Ambrozja wogóle nie działała...    

Apolonia di Angelo - zaginione opowieści o niesamowitej córce Hadesa Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz