Rozdział 22 ~ Pierwszy dzień w szkole

859 56 0
                                    

Cicho przeszłam przez próg. Od razu zauważyłam Milly, który pokiwała na mnie dłonią. Podeszłam do niej i podałam jej dłoń na powitanie. Ona jednak przyciągnęła mnie do siebie.

- Słuchaj, to ta. – szepnęła i pokazała kulą na średnio wysoką dziewczynę z ciemnymi blond włosami z niebieskimi końcówkami. Odwróciła się do nas, a Milly nagle wyparowała ode mnie i pojawiła się koło niej. Jej oczy były głęboko niebieskie. I dookoła niej była taka lekka poświata. Mia spojrzała na mnie, zrobiła zniesmaczoną minę i już chciała odejść, ale podbiegła do niej dziewczynka z młodszych klas. Skocznie obeszła ją, a nastolatka tylko uśmiechnęła się do niej i pocałowawszy ją w czoło odeszła w głąb korytarza. Młodsza dziewczyna podeszła do mnie. Z bliska zauważyłam, że też otacza ją aura, ale znacznie bardziej delikatna.

- Hej, jestem Alex. – powiedziała i wyciągnęła prawą dłoń, kiedy w lewej trzymała lizaka, którego wepchnęła do buzi. – Świecisz się na czarno.

- I co z tego?! – krzyknęłam na nią. Ruda dziewczynka z piegami i oczami identycznymi jak Annabeth wzruszyła ramionami. Obróciła się, a na jej plecach zauważyłam rzemyk z trzema koralikami. To były koraliki z obozu. – Stój!

- Co? – zapytała wyciągając lizaka.

- Yyy... - zrobiło mi się głupio. A co jak to nie są koraliki z obozu? – Naszyjnik ci się obrócił na plecy. – dziewczynka spojrzała na szyję, a następnie poprawiła naszyjnik.

- Dziena. (dziękuję w slangu dziecięcym) – powiedziała i poszła. Podbiegła do niej inna dziewczyna i złapawszy się za ręce poszły na schody.

Na lekcji ledwo usiedziałam. Kiedy zadzwonił dzwonek poderwałam się jak poparzona i wybiegłam z sali. Wychodząc potrąciłam Mię. Mój plecak otworzył się, a książki zasypały podłogę. Mia fuknęła.

- Patrz, jak chodzisz. – powiedziała.

- Mogłaś uważać na mnie. Widziałaś, że biegnę. – powiedziałam zimno. Milly przełknęła ślinę.

- Ach, tak? Przepraszam, królowo mroku. – powiedziała i chciała odejść, ale TA żyłka we mnie pękła.

- Jak mnie nazwałaś? – zapytałam. Ona odwróciła się i posłała mi ciche cmoknęcie.

- Princess of darkness. – powiedziała, a ja podeszłam do niej. Oddalałyśmy się od drzwi.

- Nie nazywaj mnie tak. – powiedziałam. Ona zbliżyła do mnie swoją twarz. Jej oczy zmieniły kolor z niebieskich na ciemnogranatowe.

- To SPADAJ. – powiedziała i odepchnęła mnie. Poleciałam na szafki. Bark mnie mocno zabolał. Chyba wypadł ze stawu. No oczywiście nie było mowy o ruszaniu kończyną.

- Patrz, co zrobiłaś. – powiedziałam, a Milly stanęła między nami.

- Przestańcie! – krzyknęła. Mia pokazała mi język i odeszła. Dziewczyna o kulach (czytaj - satyr) podeszła do mnie. – Przepraszam za nią.

- Jakbym chciała, byłaby już w Tartarze. – powiedziałam i krzywiąc się odeszłam. Stwierdziłam, że dłużej nie pozostanę w szkole. Za bardzo bolało mnie ramię.

Otworzyłam drzwi. Nico odwrócił się nerwowo, chyba go przestraszyłam. Kiedy zobaczył, że to ja, to się uśmiechnął.

- No nie gadaj, że ledwo jedną lekcję usiedziałaś. – rzucił, a kiedy zauważył, że się krzywię podszedł łaskawie do mnie. – Co ci się stało?

- Ta dziewczyna, ta którą mam się zająć... - syknęłam, bo Nico dotknął barku. - ...pokłóciłyśmy się, a ona pchnęła mnie na szafki. Chyba wybiłam sobie bark. – powiedziałam, a chłopak westchnął.

- Ty to masz szczęście. – powiedział i bez uprzedzenia wygiął mi rękę pod dziwnym kątem. Ja krzyknęłam, bark trzasnął, a ręka wróciła do sprawności. – Przepraszam. Powinno być lepiej.

- Dzięki... - odparłam i opadłam na kanapę. Nico podał mi list.

- To od Piper. – i odszedł. Otworzyłam kopertę.

"Moja droga Apolinko!

Jak tam podróż? List pewno dojdzie dzień po waszej pierwszej nocy w nowej miejscówce. Bardzo za tobą tęsknię i chciałabym cię zobaczyć. Jakbym umiała skakać w cień, to chętnie bym się z tobą zobaczyła.

Leo strasznie chce cię przeprosić, że nie przyszedł się pożegnać, ale po wybuchu Bunkra 9 musi go trochę odbudować z całym swoim domkiem. No i Argo uległ zniszczeniu. To go trochę zdołowało.

Annabeth i Percy wyjechali do Manhattanu, do domu Percy'ego. Jest z nimi Jason, bo jakoś tak wyszło J. Hazel i Frank czują się dobrze u siebie, w SPQR. Twoja siostra od strony Plutona cię pozdrawia.

A ja jestem tu i się nudzę. I tęsknię do ciebie. Mam nadzieję, że misja ci się powiedzie, i że niedługo spotkamy się w obozie. Że usiądziemy jak rodzinka i poopowiadamy sobie historyjki z czasów, kiedy miałaś pięć lat (yyy, kiedy to było? Dwa dni temu :*?).

Do zobaczenia (mam nadzieję) niebawem!

Pipes"

Przeczytałam to. Podniosłam się z pozycji leżącej do siedzącej. Byłam wściekła i chciałam coś rozwaić, ale musiałam się powstrzymać. W końcu ta dziewczyna (Mia, czy jak jej tam) musiała trafić do obozu. A znając życie, nie miała o nim bladego pojęcia.

Westchnęłam i ubrałam się w cienką kurtkę.

- Idę po mleko! – krzyknęłam do Nica, i kiedy chciałam już wyjść, on odkrzyknął.

- Ale jest przecież mleko w lodówce...

- No i co z tego?! – zawołałam i wyszłam.

Żwawym krokiem szłam przez osiedle patrząc pod nogi. Nagle wpadłam na kogoś. Podniosłam głowę i zaczęłam żwawo przepraszać słup, za to, że na niego wpadłam.

- Hahaha, Apolonia przeprasza słup! – zawołała Mia, która nagle pojawiła się koło mnie. Fuknęłam i kopnęłam słup podtrzymujący linię wysokiego napięcia. W moim ciele buzowała wściekłość...

Apolonia di Angelo - zaginione opowieści o niesamowitej córce Hadesa Where stories live. Discover now