Rozdział 13

204 16 3
                                    

Otworzyłam z trudem oczy, czułam lepiący się na mojej twarzy tusz do rzęs. Po powrocie jeszcze długo płakałam, miałam nabrzmiałe oczy i nadal mi łzawiły, zorientowałam się że nadal mam na sobie sukienkę, no tak, nawet nie miałam siły się przebrać. Chwyciłam komórkę i zobaczyłam kilkanaście nieodebranych połączeń i z 20 wiadomości od Yuko. Zobaczyłam, że dobijał się do mnie Ruki i zarazem Kou, napisałam mu szybko, że wszystko ze mną w porządku i żeby się nie martwił. Natomiast do Ruki'ego zadzwoniłam.

- Halo? Ruki?

- Ana! Nareszcie! Wszystko z tobą w porządku?

- Powiedzmy.

- Musimy się koniecznie spotkać.

- Nie obraź się, ale nie wiem czy dam radę zwlec się z łóżka.

- Ale to bardzo ważne,

- Okej, niech będzie, to o której?

- Za pół godziny w parku?

- Może być, do zobaczenia. Odłożyłam komórkę i poszłam się doprowadzić w łazience do porządku, kiedy zobaczyłam swoje odbicie o mało co nie zeszłam na zawał. Na całej twarzy miałam tusz do rzęs i rozmazaną szminkę, kok na mojej głowie przypominał jakiś kłębek siana a wory pod oczami wszystko dopełniały. Wyglądałam jak jakieś straszydło z tandetnego horroru. Szybko wskoczyłam do wanny i zmyłam cały makijaż ( a raczej to co po nim zostało) i chwilę poleżałam rozluźniając mięśnie. Wyszłam w ręczniku do pokoju, żeby wybrać ubrania, było dzisiaj dość ciepło, więc ubrałam czarną bokserkę i na to koszulę w czarno-czerwoną kratę z podwiniętymi rękawami do tego również czarne rurki z dziurami na kolanach i czarne conversy. Byłam już gotowa i pomknęłam w stronę drzwi, nikogo nie było co znaczy, że odsypiali po wczorajszym wieczorze. Tym razem zadzwoniłam po taksówkarza, który oczywiście będzie czekał na mnie dopiero na końcu drogi, na szczęście był dzień, więc nie obawiałam się pójścia tą drogą. Po dziesięciu minutach weszłam do taksówki i zmierzałam do parku. Zobaczyłam siedzącego na ławce Ruki'ego, więc szybko do niego podeszłam.

- Jestem.

- O cześć, jak się trzymasz?

- A dlaczego nie miałabym się trzymać? Próbowałam ukryć moje zakłopotanie, nie chciałam się przyznać, że pokochałam go, nie chciałam przyznawać się nikomu.

- Nie uciekałabyś bez powodu. Tak czy siak, chciałem ci opowiedzieć co było dalej. Laito był dość zaskoczony, delikatnie ją odepchnął, nie słyszałem dalej za bardzo ich rozmowy, bo byłem za daleko, ale wydaje mi się, że użył jakiejś sprytnej wymówki, ponieważ szybko się ulotnił. Dziewczyna była w dość dużym szoku i stała jak wryta, potem również się ulotniłem. – usiadłam na ławce i złapałam się za głowę, byłam zadowolona z takiego obrotu sprawy i uśmiechałam się pod nosem.

- Widzę, że ci ulżyło. – powiedział z uśmiechem na twarzy Ruki.

- Tak, to prawda. Muszę już iść.

- Ja też.

- Dziękuję za wszystko. – uśmiechnęłam się do niego i pomachałam na pożegnanie. Wsiadłam ponownie do taksówki i z uśmiechem jechałam w stronę domu. Od razu zrobiło mi się lepiej. Zobaczyła, że drzwi od rezydencji są otwarte, dziwne Reji zawsze się upiera, żeby nie zostawiać ich otwartych. Uchyliłam je szerzej, kiedy zajrzałam do środka o mało nie zwaliło mnie z nóg, na środku holu stała Nayanee trzymająca w uścisku wszystkich braci, na około niej widniała czarna poświata. Byłam przerażona, wszystko to co opowiadał mi Ruki było prawdą! Chciałam się wycofać i wymyślić jakiś plan – lecz nie zdążyłam, dziewczyna zauważyła mnie i złapała mnie w taki sam uścisk, przyciągając do pozostałych braci.

- Cieszę się, że do nas dołączyłaś Ano. Podeszła do mnie i złapała mnie za podbródek, zmuszając mnie do spojrzenia w jej oczy.

- Nie dotykaj jej! – krzyknął wyrywający się z uścisku Laito.

- Bo co? – zaśmiała się. – Tak źle mnie wczoraj potraktowałeś...Zrobiło mi się bardzo przykro, obdarzyłam cię moimi uczuciami.

- Potwory nie mają uczuć.

- Ohh...Naprawdę mi zaimponowałeś, ale musisz wiedzieć, że ja zawsze dostaje to czego chce. Po tym jej wzrok spoczął na mnie, byłam przerażona, podeszła do mnie od tyłu i przyłożyła mi sztylet do gardła. – Jeśli się mi nie oddasz dobrowolnie, poderznę jej gardło. Gdy to usłyszałam miałam ochotę paść na ziemię i wyć z rozpaczy. Laito siedział zamurowany, nawet sobie nie wyobrażam tego co on teraz czuje. – Tik, tak, tik, tak, czas leci. A ja nie jestem zbyt cierpliwą osobą. Jej wzrok spoczął na Shu, odwróciła na chwilę uwagę ode mnie i podeszła do chłopaka. – Swoją drogą ty też jesteś całkiem interesujący.

- Przykro mi, ale nie interesują mnie zepsute kobiety o niskiej moralności. Dziewczyna tylko prychnęła i wróciła oczami do chłopaka.

- To jak będzie? Spojrzałam błagalnie na Laito, i cały czas kręciłam przecząco głową. – W takim razie...

Podeszła do mnie i drasnęła sztyletem moją szyję.

- STÓJ! – krzyknął.

- Oo, odzyskałeś język w gębie, zobaczymy czy jest dobry w czymś jeszcze. Miałam ochotę ją rozszarpać. – To jak?

- Zgoda. – westchnął chłopak spuszczając na dół głowę.

- Co ty wyczyniasz?! – krzyknęłam rozpaczliwie. Gdybym miała jak wstać to bym rzuciła się na nią i powyrywała te kudły.

- Ratuję ci dupę.

|Laito|

Ana spojrzała na mnie błagalnie. Wiedziałem, że po tym nasza relacja zniszczy się już do końca, ale nie mogłem jej stracić. Zabiłaby ją z zimną krwią a ja nie mogłem na to pozwolić.

____________________________________________________________________________________

Dziękuję wam bardzo serdecznie za tysiąc wyświetleń! <3 Z tej okazji postanowiłam dodać rozdział wcześniej. :3 Mam nadzieję, że się spodobał. ^^

Diabolik Lovers - Moja Opowieść Waar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu