04 | monster

6K 453 403
                                    

ɪғ ɪ ᴛᴏʟᴅ ʏᴏᴜ ᴡʜᴀᴛ ɪ ᴡᴀs, ᴡᴏᴜʟᴅ ʏᴏᴜ ᴛᴜʀɴ ʏᴏᴜʀ ʙᴀᴄᴋ ᴏɴ ᴍᴇ?

- • -

Następnego dnia obudził się na tyle późno, że w domu nie było już żywej duszy. Alice wyszła, nie zostawiając mu nawet wiadomości, gdzie jest, za co kompletnie nie mógł jej winić. To w końcu jej dom i może chodzić gdzie chce o każdej porze. Spróbował zakodować tę myśl i się jej trzymać.

Zwlókł się z kanapy, na której spędził noc. Mało wygodny mebel, ale bądź co bądź lepszy niż podłoga. Do czego to doszło, by z ogromnego łoża przeniósł się na kanapę? Po drobnych oględzinach doszedł do wniosku, że jego strój do przesadnie wyjściowych nie należał. Dodatkowo musiał się obejść bez śniadania, gdyż lodówka świeciła pustkami. Takie życie okazało się o wiele trudniejsze, biorąc pod uwagę fakt, że miało się coś więcej. Że było się kimś więcej.

Jak oni mogą tak żyć?

Nadal też nie wymyślił żadnego racjonalnego powodu, dla którego się tu znalazł i co ważniejsze - jak. A jeśli nie wiedział, w jaki sposób przybył, nie będzie też wiedział, jak tam wrócić. Miał nadzieję, że szybko uda mu się wymyślić jakiś sposób. Przecież nie może tu siedzieć wieczność.

Nie pamiętał nic poza snem, tym samym, powtarzającym się co noc. Zawsze identyczny schemat: ciemność, droga w jednym kierunku, krawędź i marny koniec. Tej nocy jednak stało się to, czego obawiał się najbardziej. Spadł. Każda poprzednia mara kończyła się chwilę przed jego upadkiem, zupełnie jakby jeszcze istniała szansa na naprawienie błędów. Na początku budził się z krzykiem, z każdym następnym razem towarzyszyły mu jedynie strach i przyspieszone bicie serca. Jak koszmar na jawie, zbyt wyraźne, zbyt rzeczywiste, by było tylko snem.

Odsunął od siebie przygnębiające myśli i skierował je na nieco inne tory. Alice, czy jakkolwiek ona tam miała. Nie zapamiętał. Nie było mu to potrzebne do szczęścia. Okej, zapamiętał, jednak doszedł do wniosku, że jeśli tego nie zrobi, to szybciej to wszystko się skończy. Naprawdę nie uśmiechało mu się gnić w ciasnej kawalerce z irytującą kobietą.

Właściwie jej nie znał, zdążył jednak zauważyć, jak podchodzi do niektórych spraw. Na pierwszy rzut oka wydawała się silna i opanowana. Ukrywała emocje, żyjąc ze świadomością, że aby przeżyć kolejny dzień, musi na niego zapracować. On, książę Asgardu, nie powinien martwić się o nic. Dostawał wszystko, czego chciał, gdyż mu się po prostu należało. No, prawie wszystko. Przynależność do rodziny królewskiej miała pewne zalety.

- Egoista.

- Zamknij się.

Prowadził ze sobą wewnętrzny dialog. Ostatnio coraz częściej się na tym łapał.

„Egoista"? Naprawdę myślał tylko o sobie, nawet nie racząc spojrzeć na innych? Zbyt egocentryczny, zbyt zapatrzony w siebie.

Prychnął. Czuł, że musi coś zrobić. W przeciwnym razie to uczucie na da mu spokoju. Uniósł swój asgardzki tyłek i razem z resztą swojej osoby skierował się do wyjścia.

* * *

- Hej! - krzyknęła, wchodząc do mieszkania, ale odpowiedziała jej cisza. Trochę ją to zdziwiło, nowy współlokator raczej nie mógł wyparować, chociaż kto go tam wie. Rano, kiedy wychodziła, jeszcze spał.

ILLUSION        ❪ loki laufeyson ❫ ✓Where stories live. Discover now