07 | my demons

4.3K 372 267
                                    

sᴀᴠᴇ ᴍᴇ ɪғ ɪ ʙᴇᴄᴏᴍᴇ ᴍʏ ᴅᴇᴍᴏɴs

- • -

Stał oparty o kuchenny blat z ostrzem w dłoni. Przyglądał się mu dokładnie, obracając go i oglądając z każdej możliwej strony. Miał świadomość, że potrzeba czegoś bardziej wysublimowanego, by pozbawić go życia, niż kuchenny nóż. Nie tu. Nie u niej. To tylko dodatkowy problem.

Serce kołatało mu w piersi na myśl o tym, że mógłby. Że faktycznie będzie martwy, że nie będzie to kolejna głupia sztuczka. Choć nie istniał żaden powód, dla którego miałby obudzić się następnego ranka, odczuwał podświadomy lęk.

Tchórz.

Wszak problemów należy się pozbywać, a Loki do grona osobników problematycznych z pewnością należał.

Nawet Alice, ba, głownie ona, uważała go za nic nieznaczącego śmiecia, pasożyta żerującego na jej dobrej woli. Spodziewał się, że któregoś pięknego dnia wyrzuci go na bruk, jak kundla, który przypadkiem nie wyrósł rasowym i nie spodobał się rodzinie. Psychicznie i fizycznie był na to gotowy, lecz nic takiego nie nastąpiło. Działo się jednak coś o wiele bardziej bolesnego - obojętność. Rosenow unikała go jak ognia, wyraźnie dając mu do zrozumienia, że ma go w głębokim poważaniu i nieważne, czego by nie próbował, jego status pozostanie ten sam. Nie znaczył nic. Ani dla niej, ani dla nikogo innego.

Z każdym następnym dniem czuł się jeszcze bardziej obco. Nie należał do żadnego miejsca, nie miał dokąd się udać. To Alice była ostatnią osobą, która zaoferowała mu pomoc i to ją odrzucił. Nie miał co liczyć na kolejną szansę.

* * *

Uniósł wzrok znad tekstu - dla zabicia czasu i natrętnych myśli wszczął poważne środki, które sprowadzały się do przeglądania od góry do dołu domowej biblioteczki - gdy jego jedyna (co automatycznie stawiało ją na miejscu ulubionej) współlokatorka pojawiła się w progu.

Miał akurat czytać o tym, że pociąg linii Circle z Samem Wrenem jako pasażerem wjechał na stację Westminster¹, jednak szybko przerwał czytanie, odkładając książkę grzbietem do góry.

Podniósł się z kanapy z lekkim zachwianiem, do którego nie przywykł. Dotychczas podobne dolegliwości nie występowały, przynajmniej nie tak często. Jednak odkąd stracił Friggę, jego stan zarówno psychiczny, jak i fizyczny, uległ pogorszeniu.

Podpuchnięte oczy zdradzały, że i jej jest ciężko. Wyglądała jak ucieleśnienie zmęczenia, mimo że nigdy by się do tego nie przyznała, tym bardziej przed Lokim. Miała wrażenie, że prędzej zrobi to przed matką niż przed nim.

- Nie potrzebuję twojej pomocy - warknęła, wymijając mężczyznę, gdy chciał zabrać od niej torby z zakupami.

Stan ogólnego wyczerpania nie stanowił pretekstu, by przyjąć pomocną dłoń. Mogła poradzić sobie bez niego. Przecież on także jej nie potrzebował, jak twierdził. Nawet nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo się myliła.

* * *

Ciemność. Spowijające wszystko ciemność. Tak idealna, a zarazem przerażająca. Nikt nie wie, co się w niej znajduje. I nikt nigdy nie dowie, dopóki sam jej nie pozna. Szkoda tylko, że nie będzie miał okazji podzielić się poznaną wiedzą ze światem... Kto wkracza w mrok, ten mrokiem się staje i przepada w niebyt.

ILLUSION        ❪ loki laufeyson ❫ ✓Where stories live. Discover now