rozdział 19

608 43 6
                                    

Bardzo dziękuję za 200 wyś. na prologu i wszystkie gwiazdki😍😍

Tris

Przecieram obolały kark wewnętrzną stroną dłoni. Dni mijały, a siniaki stały się zielono- brązowe, gdzieniegdzie z niebieskimi i fioletowymi plamami. Już nie kuleję, co mnie bardzo cieszy, a mój głos przestał być ochrypły. Narzucam na siebie czarną kurtkę i wiążę buty. Wychodzę z mieszkania i idę prosto w stronę stołówkę na lunch. Niebieskie światło oświetla mi drogę, a krzyki nieustraszonych nawigują, w którą stronę mam się udać. Dochodzę do przestronnego pomieszczenia, gdzie przy stołach siedzi wiele ludzi. Podchodzę do jedzenia i po chwili stania w kolejce, biorę dwie muffiny orzeczowe i siadam przy stoliku. Narazie jest pusty, ale po kilku minutach dosiada się Christina.

-I jak tam twoja szyja?- wskazuje palcem na swoją szyje.

-Dobrze- wzruszam ramionami- mogę mówić.

-To widać- dziewczyna parska śmiechem- może wpadniesz dzisiaj do mnie na takie babskie pogaduchy?

-Chyba nie nadaję się do tego- kręcę głową i odrywam kawałek muffiny- nie należę do takiego typu dziewczyn.

-Przecież wiem- szturcha mnie żartobliwie łokciem- znamy się z nowicjatu, więc wiem, że dalej jesteś sztywna.

-Wcale nie!- mówię oburzona.

-No to przyjdź, wtedy się dowiemy- puszcza do mnie oczko i upija parującą kawę. Do stolika dosiada się Zeke i Tobias, którzy zawzięcie o czymś dyskutują. Mężczyzna kładzie tace obok mojej i siada po prawej. Przykładam do ust skrawek kubka.

-No mówię ci Cztery- gada uporczywie Zeke- może być fajnie.

-Nie- odpowiada stanowczo- ja się w to nie bawię.

-Cztery- mówi błagalnym tonem.

-Zeke- ripostuje Tobias tym samym tonem- dasz mi zjeść?

-Jesteś taki sztywny- komentuje i wzgryza się w muffina. Nie pytam, o czym rozmawiali, bo nie chcę być nachalna. Walczę mocno z ciekawością, która rwie mi gardło, by zadać pytanie o czym rozmawiali.

-A wy dziewczyny?- zaczyna Zeke- idziecie dziś na imprezę? Ja organizuję, więc będzie ciekawie.

-Oj to ja się nie piszę- mówię szybko- Jeszcze strzeli ci coś do głowy po pijaku i będzie problem.

Widzę na twarzy Tobiasa lekko triumfalny uśmiech. Zakładam, że musiał powiedzieć podobnie. Ale zauważam, że Zeke robi pochmurną minę, dlatego robi mi się głupio.

-Nawet, jeżeli chciałabym przyjść, to mam na dzisiaj plany- prostuję.

-Jakie?- unosi brwi.

-Nie twój biznes- odpowiadam ironicznie, dygam głową złośliwie, po czym moją twarz wykrzywia uśmiech.

Lunch mija wszystkim w miłej atmosferze. Rozmawiamy, żartujemy, śmiejemy się. Jednak kiedy wszyscy muszą wracać do pracy, a ja mam wolne zdrowotne, to nie wiem co ze sobą zrobić. Nie zostanę w mieszkaniu, nie chcę zostać w tych czterech ścianach. Przechadzam się po Jamie. Schodami idę na samą górę, a zaraz potem, na dół. Zajmuję myśli zmęczeniem, a do sali treningowej nie wejdę, bo nie chcę nadwyrężać szyi. Jednak mimo wszystko wolę nie siedzieć w jednym miejscu.

Kiedy jestem dostatecznie zmęczona, podchodzę do balastury i opieram o nią łokcie. Obserwuję kawałki papieru unoszone przez mgiełke i zaczynam zastanawiać się, kto wyrzucił ten papier i co jest na tych kartkach. Na pewno coś, co nie było warte uwagi, albo dla tej osoby obraźliwe, albo marzenia, które ktoś wyrzucił i zapomniał, kiedy mija ostatnia nadzieja na spełnienie tego pragnienia. Moim marzeniem było przypomnieć sobie całe życie, ale nie wyrzuciłam tego marzenia w kąt, albo do rwącej rzeki. Nie porzuciłam go, dalej marzyłam jak to jest mieć rodzinę, albo przyjaciół. Ciągle miałam nadzieję, że oni jednak żyją, przyjdą i opowiedzą coś o mnie, co pomoże mi przypomnieć.

Niezmienna |FF Niezgodna|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz