Bardzo dziękuję za 200 wyś. na prologu i wszystkie gwiazdki😍😍
Tris
Przecieram obolały kark wewnętrzną stroną dłoni. Dni mijały, a siniaki stały się zielono- brązowe, gdzieniegdzie z niebieskimi i fioletowymi plamami. Już nie kuleję, co mnie bardzo cieszy, a mój głos przestał być ochrypły. Narzucam na siebie czarną kurtkę i wiążę buty. Wychodzę z mieszkania i idę prosto w stronę stołówkę na lunch. Niebieskie światło oświetla mi drogę, a krzyki nieustraszonych nawigują, w którą stronę mam się udać. Dochodzę do przestronnego pomieszczenia, gdzie przy stołach siedzi wiele ludzi. Podchodzę do jedzenia i po chwili stania w kolejce, biorę dwie muffiny orzeczowe i siadam przy stoliku. Narazie jest pusty, ale po kilku minutach dosiada się Christina.
-I jak tam twoja szyja?- wskazuje palcem na swoją szyje.
-Dobrze- wzruszam ramionami- mogę mówić.
-To widać- dziewczyna parska śmiechem- może wpadniesz dzisiaj do mnie na takie babskie pogaduchy?
-Chyba nie nadaję się do tego- kręcę głową i odrywam kawałek muffiny- nie należę do takiego typu dziewczyn.
-Przecież wiem- szturcha mnie żartobliwie łokciem- znamy się z nowicjatu, więc wiem, że dalej jesteś sztywna.
-Wcale nie!- mówię oburzona.
-No to przyjdź, wtedy się dowiemy- puszcza do mnie oczko i upija parującą kawę. Do stolika dosiada się Zeke i Tobias, którzy zawzięcie o czymś dyskutują. Mężczyzna kładzie tace obok mojej i siada po prawej. Przykładam do ust skrawek kubka.
-No mówię ci Cztery- gada uporczywie Zeke- może być fajnie.
-Nie- odpowiada stanowczo- ja się w to nie bawię.
-Cztery- mówi błagalnym tonem.
-Zeke- ripostuje Tobias tym samym tonem- dasz mi zjeść?
-Jesteś taki sztywny- komentuje i wzgryza się w muffina. Nie pytam, o czym rozmawiali, bo nie chcę być nachalna. Walczę mocno z ciekawością, która rwie mi gardło, by zadać pytanie o czym rozmawiali.
-A wy dziewczyny?- zaczyna Zeke- idziecie dziś na imprezę? Ja organizuję, więc będzie ciekawie.
-Oj to ja się nie piszę- mówię szybko- Jeszcze strzeli ci coś do głowy po pijaku i będzie problem.
Widzę na twarzy Tobiasa lekko triumfalny uśmiech. Zakładam, że musiał powiedzieć podobnie. Ale zauważam, że Zeke robi pochmurną minę, dlatego robi mi się głupio.
-Nawet, jeżeli chciałabym przyjść, to mam na dzisiaj plany- prostuję.
-Jakie?- unosi brwi.
-Nie twój biznes- odpowiadam ironicznie, dygam głową złośliwie, po czym moją twarz wykrzywia uśmiech.
Lunch mija wszystkim w miłej atmosferze. Rozmawiamy, żartujemy, śmiejemy się. Jednak kiedy wszyscy muszą wracać do pracy, a ja mam wolne zdrowotne, to nie wiem co ze sobą zrobić. Nie zostanę w mieszkaniu, nie chcę zostać w tych czterech ścianach. Przechadzam się po Jamie. Schodami idę na samą górę, a zaraz potem, na dół. Zajmuję myśli zmęczeniem, a do sali treningowej nie wejdę, bo nie chcę nadwyrężać szyi. Jednak mimo wszystko wolę nie siedzieć w jednym miejscu.
Kiedy jestem dostatecznie zmęczona, podchodzę do balastury i opieram o nią łokcie. Obserwuję kawałki papieru unoszone przez mgiełke i zaczynam zastanawiać się, kto wyrzucił ten papier i co jest na tych kartkach. Na pewno coś, co nie było warte uwagi, albo dla tej osoby obraźliwe, albo marzenia, które ktoś wyrzucił i zapomniał, kiedy mija ostatnia nadzieja na spełnienie tego pragnienia. Moim marzeniem było przypomnieć sobie całe życie, ale nie wyrzuciłam tego marzenia w kąt, albo do rwącej rzeki. Nie porzuciłam go, dalej marzyłam jak to jest mieć rodzinę, albo przyjaciół. Ciągle miałam nadzieję, że oni jednak żyją, przyjdą i opowiedzą coś o mnie, co pomoże mi przypomnieć.
CZYTASZ
Niezmienna |FF Niezgodna|
FanfictionTris staje przed wyborem, wraca do miasta, ale nikt jej nie poznaje. Ani Tobias, ani Christina. Uczucie pustki niszczy ją od środka, ale jeszcze bardziej świadomość, że wspomnienia ukryte pod jej podświadomością mogą być zbyt ciężkie, by mogła je zd...