1 Wyrok

35.2K 1.4K 298
                                    

Rozdział poprawiony!!!

Obudziłam się o 5:30 rano, choć prace rozpoczynam dopiero o 8. Podniosłam się z mojego dwuosobowego łóżka. Pościel nie była zbyt czysta, ponieważ nie wykorzystywałam wody jest teraz za bardzo cenna. Od razu udałam się do kuchni. Była ona przytulna, ale od tego incydentu przestałam o nią dbać i jest troszkę brudna. Otworzyłam szafkę, znajdującą się pod zlewem, wyjęłam z niej 1L butelkę z wodą i miedniczkę, a z szafki wyżej kubek.

Potruchtałam do łazienki, gdzie stanęłam przed zepsutą pralką, na której postawiłam miedniczkę i kubek, do którego nalałam 3/4 wody. Do miedniczki wlałam tylko tyle, aby w butelce pozostała przynajmniej mniejsza połowa. Umyłam twarz i ręce wodą z mydłem, a zęby jakąś tanią pastą. Przeczesałam lekko już tłuste długie czarne włosy i upięłam w wysokiego kucyka. Wyszłam z łazienki.

Mój pokój jest przeciętny. Ma biało-czarne ściany, dużą szafę, biurko, łóżko, półkę na książki i mniejszą szafkę na bieliznę. Przeciętny pokój.

Z szafy wyjęłam czarne leginsy, tego samego koloru T-shirt i bordową ciepłą bluzę. Ubrałam się a na stopy włożyłam czarne stopki. Na dworze nie jest zbyt ciepło, ale czego można się spodziewać po środku października. Zeszłam ponownie do kuchni, zabierając przy okazji butelkę z łazienki. Zjadłam kanapkę, popijając puszką Coca-Coli. Musiałam ją ostatnio kupić i o niej zapomnieć. Co tydzień robię malutkie zakupy w jedynym zezwolonym do działania sklepie. Nie jem dużo, tylko tyle żeby nie umrzeć.

Gdy wybiła 7: 27, postanowiłam, że to idealna godzina, aby wyjść już do pracy żeby się nie spóźnić, bo to jedyne źródło moich pieniędzy. Nałożyłam na nogi moje czarne krótkie nike force. Pośpiesznie wyszłam z domu.

Na szczęście wilkołaki nie atakują na ulicach, jedyny plus ich "inwazji". Droga na piechotę zajęła mi 30min, gdy dotarłam pod hotel dokładnie mu się przyjrzałam. Dosyć obskurny, tynk odlatywał od ścian, grzyb, a ludzie tam siedzą. Zdziwiłabym się miesiąc temu, ale teraz..... teraz to mi wszystko jedno. Większość osób wolało opuścić swój dom i wynająć sobie pokój, w którym wszystko podstawione będą mieli pod ręką.

Wzięłam głęboki wdech i weszłam do tego czegoś, w czym pracuje. Powiem tak- nieprofesjonalnie, masakra i gorzej. Przywitałam się z moim pracodawcą i weszłam na zaplecze, aby nałożyć plakietkę. Teraz nie liczy się czy masz ładnie wyglądać, głównie, dlatego, że nikt nie chce tracić pracowników, więc przychodzę sobie jak chce. Usiadłam przed ladą przyczepiając przy okazji moją plakietkę z napisem

" Megan Chaikin, w czym mogę służyć? "

Jak bym była jakąś służącą, ale dobra. Przez cały dzień nie było dużego ruchu. Jedynie stare małżeństwo. Po skończonej pracy zdjęłam plakietkę i położyłam ją na szafce, znajdującej się na zapleczu. Stanęłam przed ladą i niechlujnie się o nią oparłam. Po niespełna 5min na głównym holu znaleźli się wszyscy pracownicy oraz mieszkańcy hotelu.

Wszyscy już wiedzieli, co się zaraz stanie. Jedna minuta zapoczątkuje czy dalej będziemy żyć czy zginiemy z rąk nadnaturalnych istot. Pierwszy z budynku wychodzi nasz szef, następnie pracownicy, w tym ja, a następnie klienci hotelu.

Szliśmy beznamiętnie drogą z podbitymi twarzami. Podczas naszego marszu drogami dołączali do nas inni. Nie było takiej opcji, żeby ktoś się nie zjawił, nikt nie mógł się ukryć. Nikt nie uciekał już, nie buntował, bo skończyłoby się tym, że jego rodzina i najbliżsi zginęliby z rąk oprawców. Większość osób wyglądała tak jak ja. Wychudzeni i pobrudzeni, niektórzy w potarganych ubraniach lub z opatrzonymi ranami na głowie, rękach, nogach.

Dotarliśmy do miejsca egzekucji. Był to park tylko zamiast fontanny tryskającej wodą, po środku parku stał drewniany podest, do którego prowadziły cztery wysokie stopnie. Stał na nim wysoki stolik, a na nim, na pół przecięta kopuła, przypominająca okrągłe akwarium dla rybek. Park przestał być taki piękny jak wcześniej. Zniszczone ławki, porozrzucane śmieci.

Ustawiliśmy się 2 metry przed podestem. Nienawidzę na to patrzeć, dlatego stoję na samym końcu tak, że ze "sceny" nie można mnie dostrzec. Po około 5 minutach byli już wszyscy, czyli około trzech tysięcy osób. Wszyscy gadali i szeptali. Nie miałam tutaj przyjaciół, dlatego tępo wpatrywałam się w miejsce, do którego za chwilę powinien podjechać Aston Martin One-77.

Rozrzutne gnojki.

Nie musiałam czekać długo, bo z piskiem opon zaparkował, aby potem wyszedł z niego ten potwór. Był to młody postawny chłopak na oko 20 lat, 190cm wzrostu, umięśniona sylwetka i blond czupryna. Z drugiej strony wyszedł nie dużo niższy chłopak o jasnych brązowych włosach i podobnej posturze. Gdy wzrok innych padł na ich osobę, wszyscy zamilkli. Zapadła głucha cisza, gdzie jedynie można było słyszeć jak buty naszych oprawców obijają się o schodki drewnianego podestu.

- Dobra nie będę wam tu gadał, po co tu jesteście i dlaczego bo to już dobrze wiecie.- Powiedział blondyn.

- Ale lepiej powtórzę dla nowych, więc tak, żeby nauczyć was posłuszeństwa wobec naszego Alfy codziennie jednego z was sobie "pykniemy" aby nauczyć porządku, kapujecie? - Spytał od niechcenia brunet, wyjmując z tylnej kieszeni pistolet.

- Dobra losuję. Nie chcę mi się stać i na was patrzeć, bo rzygać mi się chce.- Powiedział z obrzydzeniem blondyn, podchodząc do kopuły i zatapiając rękę z karteczkami imion osób.

Moje serce zaczęło szybciej bić, zamknęłam oczy powtarzając sobie - „ tylko nie ja, tylko nie ja, tylko nie ja....... "
- Megan Chaikin - Nie... tylko nie ja...

Zaczęłam wolnym krokiem iść w stronę podestu, mijając osoby, które patrzyły na mnie ze współczuciem i żalem. Dlaczego ja? Dlaczego do cholery on musiał wylosować mnie? Chyba Bóg mnie już nie kocha. Gdy moje drobne stópki spotkały się ze schodkami, do moich oczu napłynęły łzy. Z każdym krokiem chciałam stamtąd uciec, ale wiem, że to skończyłoby się dla mnie o wiele gorzej niż dostanie kulą w łeb i szybko umrzeć.

Stanęłam na środku, gdzie byłam widziana przez wszystkich. Oprawcy z zaciekawieniem wpatrywali się w moją osobę.

- Taka ładna delikatna lalunia, a musimy cię zabić. Mam nadzieje, że nie będziesz miała nam tego za złe.- Powiedział blondyn, biorąc od bruneta pistolet.- Dam ci radę. Zamknij oczy- rzekł z kpiną.

Zamknęłam oczy, czekając na to, co za chwilę się zdarzy. Poczułam, że do mojej głowy został przystawiony pistolet, ręce zaczęły mi się pocić, z oczu płynąć łzy, a gardło zaciskać, gdy do moich uszu dobiegł pisk opon i głośne wkurzone, gniewne ryknięcie...

- MOJA!!!

Nie wiem czy to z powodu stresu czy dlatego że się przestraszyłam, ale nie usłyszałam strzału a moje ciało opadło na ziemie ogarniając mnie w czarną nicość.

Zemdlałam.

My Soulmate ✔Where stories live. Discover now