15 "Niedługo zamiast złego wilka będzie potulna owieczka."

13.4K 863 36
                                    

"Momentalnie do moich nozdrzy dotarł najsłodszy zapach jaśminu i czegoś, czego nie czułem już od bardzo dawna.

Zapach......."

Zapach lasu, co oznacza, że mieszka tutaj wojownik leśny (XD) zwany także „Elfem” po intensywności zapachu wnioskuje, że jest niedoświadczony i z nędznym skutkiem ukrywa swój zapach.

Rzuciłem torbę obok kanapy i rozejrzałem się po akademiku. Nie taki zły jak to sobie wyobrażałem.

Kuchnia połączona z salonem wyglądała dosyć schludnie i przyjemnie. Nie była przesadnie duża, ale idealna dla jak mniemam trzech osób.

Dobra no i gdzie ten mój pokój?

Zabrałem torbę do ręki i udałem się w stronę trzech drzwi. Pierwsze drzwi po wyglądzie należą do faceta wnioskując po ciemno-zielonych ścianach brązowych meblach i rockowej czarnej gitarze. Zamknąłem drzwi, aby otworzyć kolejne. Na wejściu znów poczułem piękny zapach jaśminu, który doprowadzał moje zmysły do obłędu. Pokój w kolorze bieli tak samo, jak meble i dwuosobowe łóżko. Czyli współlokatora, dlaczego nie mieszka z dziewczynami, tylko jakimś złamasem?

Na samą myśl o tym, co mogą razem robić zaczyna buzować we mnie krew. Sam nie wiem, dlaczego. Co mnie interesuje, z kim się zabawia ta dziewczyna.

Ogarnij się Kai.

Zamknąłem drzwi i podszedłem do kolejnego pokoju. Otworzyłem go z rozmachem, bo to logiczne, że ten jest mój. Bordowe ściany i czarne meble to mój klimat. Rzuciłem torbę obok szafy.

Później ją rozpakuje.

Podłączyłem telefon do ładowania, a sam udałem się do łazienki, aby wziąć prysznic. Zabrałem potrzebne rzeczy z walizki i udałem się pod prysznic. Gdy załatwiłam się ponownie, ubierając się w to samo zostawiając jedynie kurtkę. Odpiąłem telefon od ładowarki. Gdy tylko znalazł się w mojej ręce zaczął wibrować. Na wyświetlaczu pojawiło się imię mojego bety odebrałem bez zastanowienia.

- W czym sprawa? - powiedziałem bez zbędnych ceregieli.

- Bar, piwo, relaks, teraz przed kampus - tyle wystarczyło, aby mnie przekonać.

- Zaraz będę - rozłączyłem się.

Włożyłem telefon do tylnej kieszeni, zabrałem klucze ze stolika podszedłem do drzwi, które zakluczyłem i udałem się w miejsce spotkania.

***********
Wracaliśmy dosyć powolnym krokiem w stronę kampusu. Nie byliśmy pijani, ludzki alkohol jest dla nas niczym piwo bezalkoholowe, ale przynajmniej działa przez parę minut. W holu pożegnaliśmy się i każdy z nas udał się do swoich pokoi.

Gdy stanąłem przed swoim pokojem wyczułem, że w pokoju znajduje się już któryś z mieszkańców przez wyczuwalny przyspieszony oddech. Niezręcznie będzie, jeśli mu w czymś przerwę, ale i śmiesznie. Z rozmachem otwarłem drzwi, co spotkało się z podskokiem i trzymaniem się za serce blondyna. Niewiele ode mnie niższy blondas. W jego oczach widoczny był strach i przygnębienie. Czy aż tak jestem straszny?

- Spokojnie Elfiku przecież cię nie zjem - zaśmiałem się gardłowo.

- Czego tu szukasz psie - wysyczał. Ojj chyba się nie polubimy.

- Tak się wita nowego współlokatora, skrzacie? - powiedziałem z cwaniackim uśmieszkiem.

- A to ty, ugh sorry - jego mina uległa gwałtownej zmianie - Leon miło - wyciągnął rękę w moją stronę, którą z niechęcią uścisnąłem.

 - Kaiden - powiedziałem od niechcenia.

Puściłem jego dłoń podchodząc do lodówki i wyjmując z niej karton z sokiem pomarańczowym. Oparłem się o blat i pijąc patrzyłem się na tego kmiotka. Był widocznie spięty i zdenerwowany, ale najdziwniejsze, że nie moją obecnością.

- Coś ty taki spięty - powiedziałem składając już pusty karton.

- Moja przyjaciółka, gdzieś sobie poszła, nie odbiera ode mnie telefonu minęło już dobre 5 godzin.

- Może poszła do jakiegoś klubu się napić i zwinęli jej telefon.

- Ona taka nie jest. Gdy wróciłem z łazienki w kawiarni nie było jej już. Coś musiało się stać.

- Obraziłeś ją pewnie i miała po prostu ciebie dość - założyłem ręce pod piersią.

- Nieee to nie too.... Od niedawna zaczęła się dziwnie zachowywać i wyczuwalna była od niej dziwna energia. Boje się, że coś może jej się stać. Szukałem jej chyba w każdym barze kawiarni.

- A las - wypaliłem od niechcenia. Kocham naturę, to chyba logiczne, jeśli jest się wilkiem.

- Nie mogę to nie jest mój teren. Przekroczyć go może każdy wilkołak, bo ziemia jest niczyja. Ale u Elfów jest inna terytorialność - wyczuć było od niego strach.

- Czyli....- poganiałem go.

- Gdybym przekroczył granice zakończyłoby się to dla mnie śmiercią.

- No to masz słabo kolo - powiedziałem. Chciałem koło niego przejść i iść do pokoju, ale zatrzymał mnie łapiąc moje ramie.

- Musisz mi pomóc.

- Nic nie muszę - warknąłem.

- Proszę, jeśli coś stanie się mojej Megi nie daruje sobie tego – powiedział, a jego oczy zaszkliły się.

Jprdle czy ja wyglądam na jakiegoś księcia z bajki, który ratuje księżniczki z opresji? No chyba raczej nie.

- Niech ci będzie - co ja się taki miękki stałem.

Niedługo zamiast złego wilka będzie potulna owieczka.

Gwiazdki i komentarze mile widziane <3
Spadam pisać kolejny rozdział puki humor mi dopisuje XD

My Soulmate ✔Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon