•18•

6.6K 238 29
                                    

****3 dni później****

- Wszystko zabrałeś? - intensywnie przeszukiwałam zawartość walizek.

- No ale dlaczego rozpięłaś wszystkie moje torby wyrzucając z nich rzeczy? - usłyszałam zdziwienie wymieszane z rozbawieniem w jego głosie.

- Lubisz zapominać najważniejszych rzeczy - mruknęłam, ponownie składając ubrania.

Był dzień wyjazdu w trasę chłopaków. Nie mam pojęcia dlaczego Harry przytaszczył te walizy do mojego mieszkania ze swojego samochodu, ale nie oszukujmy się. To jest Harry. On ma dziwne pomysły.

- Będę pisał - przykucnął obok mnie.

- Wiem - westchnęłam zapinając ostatnią torbę.

- Te trzy miesiące.. - podrapał się po głowie - Damy radę, prawda?

- Oczywiście - posłałam mu słaby uśmiech, do którego zmotywowała mnie nadzieja wymalowana na jego twarzy.

Położył się tak, że głowę ulokował na moich kolanach, dzięki czemu bezproblemowo mógł ucałować mój brzuch. Pogłębiłam uśmiech na ten gest.

- Informuj mnie o wszystkim - zamknął oczy - Dosłownie o wszystkim.

- OK - wiedziałam, że bierze to bardzo poważnie, jednak nie potrafiłam stłumić w sobie chęci zażartowania - Z ogromną dokładnością będę wysyłała Ci wiadomości kiedy wstałam, co jadłam, kiedy oddałam mocz..

- Clair - jęknął zniesmaczony, po chwili wybuchając śmiechem - Może faktycznie nie musisz o wszystkim.

***

Staliśmy przed busem, czekając na Niall'a. Byłam pod wrażeniem tego, jak mały Freddie wyrósł. Jeszcze większym zdziwieniem okazał się Harry, który poświęcił mu naprawdę dużo uwagi, zabawiając go. Wiedziałam, że dobrze zrobiłam dając mu szansę.

- Cześć - podszedł do mnie Liam, którego bez namysłu przytuliłam.

- Hej - posłałam mu pokrzepiający uśmiech. Widziałam, że nie potrafił zebrać się po wyjeździe April - Miałeś z nią jakiś kontakt?

- Tak, codziennie rozmawiamy - jego twarz była bez wyrazu.

- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz - potarłam jego ramiona w geście pocieszenia.

- Jest Niall - mruknął Li, chwilę później mnie żegnając.

- Tu mi uciekłaś - Harry chwycił mnie w objęcia.

- Nie szalej zbytnio - wtuliłam głowę w zagłębienie jego szyi.

- Bez Ciebie? - cicho się zaśmiał - Nawet jakbym się starał.

***

- Czyli jesteś wolna przez najbliższe trzy miesiące i nie muszę już się obawiać, że będąc u Ciebie dostanę zawału otwierając drzwi? - wesoły głos Shawn'a wydostał się z telefonu, który trzymałam przy uchu.

- Wiem, że go nie lubisz, ale ja widzę, że mu zależy - opadłam na kanapę, zamykając oczy.

- Nie mówię, że nie, Clair. Ale mi także zależy - szepnął.

- On jest ojcem, Shawn - czułam, jak do oczu cisną mi łzy.

- Przepraszam, ta rozmowa schodzi na zły tor - słyszałam jak wzdycha.

- Owszem - nie tylko schodziła na zły tor, zaczynała mnie powoli męczyć - Muszę teraz kończyć, zadzwonię później.

Oparłam głowę o oparcie sofy. Zaczęłam płakać, sama nie wiem dlaczego. Sięgnęłam po komórkę wchodząc w wiadomości.

Ja: Nie ma Cię chwilę, a ja już umieram z tęsknoty.. xx

Kilka minut trzymałam palec nad przyciskiem "Wyślij".

Ostatecznie cały tekst skasowałam, odkładając telefon.

To było okropne. W jednej chwili poczułam całkowitą pustkę. Nie towarzyszyły temu żadne emocje, tylko uczucie nicości. Tak jakby ktoś wyssał ze mnie całą energię do życia.

Chciałam coś zrobić. Cokolwiek. 

Pierwszą moją myślą było zadzwonienie do April.

Odpada, nie mam jej tu.

Drugim natomiast pomysłem był Louis.

Także go tu nie ma.

Shawn? 

Po tej rozmowie nie miałam ochoty na spotkanie z nim mimo, że przecież nic się nie stało.

Pojawiła się idea napisania do Bri, jednak w towarzystwie dziecka nie będę w stanie wyrzucić z głowy tych intensywnie szmaragdowych tęczówek.

I wtedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Wstałam, by je otworzyć i ujrzałam moje wybawienie.

***

Fate. 2 |H.S|Where stories live. Discover now