Prolog - Skazaniec

123 12 20
                                    

Powyżej macie zwiastun do tego tomu :D

Oczami Jack'a

Nie miałem pojęcia ile czasu już tutaj byłem. Z początku liczyłem dni mojego pobytu za pomocą kresek z kredy na ścianie w naszej celi. Jednak z czasem uznałem, że to bezsensowne i przestałem to robić. W końcu to nie miało wielkiego znaczenia. Najważniejsze było przeżycie.

Nie było ono łatwe.

Któregoś dnia nawet poprosiłem Shane'a o instrukcję na ten temat, na co tylko się roześmiał. W czasie pobytu tutaj zdążyłem się zżyć z brunetem. Był świetnym chłopakiem i po pewnym czasie zacząłem uważać go za mojego przyjaciela. On w pewnym sensie dawał mi powód do walczenia o dalsze życie. Zresztą nie tylko on.

Nasz każdy dzień wyglądał prawie tak samo.

1. Pobudka o trzeciej nad ranem.

2. Intensywne ćwiczenia.

3. Śniadanie (chyba nie muszę zaznaczać, że nie można tak nazwać zielonej papki bez smaku).

4. Badania.

5. Pomoc przy eksperymentach/branie w nich udział.

6. Pięć/dziesięć minut czasu wolnego.

7. Kolacja ( której również nie można nazwać jedzeniem).

8. Sen (o ile jesteś w stanie zasnąć przy tym co słyszysz za ścianami i w swojej głowie).

Oprócz standardowego rozkładu dnia czasami trafiały się jakieś niespodzianki, które na niczyich twarzach nie wywoływały uśmiechu.

Dziś był kolejny dzień, który musiałem godnie przeżyć.

Oczywiście godnie w miarę możliwości.

Pobudka poszła dosyć sprawnie i na szczęście obyło się bez rażenia paralizatorem tych, którzy nie wstali na czas.

Ćwiczenia były już codziennością nas wszystkich, dlatego nikt nie jęczał z bólu, ani nie prosił o litość. Przez ten czas spędzony tutaj mieliśmy naprawdę niezłą kondycję i tylko osoby, które zostały przywiezione tutaj nie dawno miały z tym nie lada problem.

Po ćwiczeniach oczywiście kolej na badania. Czyli tłum mężczyzn i chłopców ustawionych w kolejce do gabinetu nie jakiego doktora Świra (naprawdę nazywał się John Pratt). Z początku nie rozumiałem po co to wszystko robi, ale z biegiem czasu zrozumiałem, że wszystkie eksperymenty, które na nas przeprowadzano miały na celu udowodnienie, że wszyscy jesteśmy pod władzą ostatnio dość sławnego manipulanta. Tylko w tym sęk, że wielu z nas było wciąż sobą...

Doktorek każdego dnia dokładnie każdego z nas obserwował. Patrzył jak reagujemy na różne rzeczy i wielokrotnie stawiał nas w różnych sytuacjach. Tamtego dnia wchodząc do jego gabinetu jeszcze nie wiedziałem co wymyślił tym razem. Jednak każdy, który miał odrobinę oleju w głowie wiedział, że jeśli nie chcę się znaleźć na liście „do wymordowania" musiał zachowywać wszelki spokój i nie okazywać żadnych emocji. Ja byłem w tym całkiem niezły, więc zwykle udawało mi się wyjść z takiego badania bez szwanku i kolejnych blizn na ciele.

Shane też z czasem się tego nauczył.

- Witaj chłopcze - powitał mnie od progu z fałszywym uśmiechem.

Bez wyrazu twarzy usiadłem na tapczanie i czekałem na dalszy rozwój wydarzeń.

Mężczyzna chwycił swój ogromny notes i szukał strony przeznaczonej dla mnie. Od razu przypomniało mi się, kiedy przejrzałem notes Bryan'a, a potem omal go nie rozszarpałem na strzępy.

- Ooo to pan... - uśmiechnął się jeszcze szerzej niż poprzednio.

Ciekawy byłem skąd wiedział kim jestem skoro wszyscy tutaj mają na imię „George", ale jakoś nie zbytnio zwróciło to mojej uwagi.

Nagle ruszył w stronę drzwi i otworzył je, dzięki czemu byłem w stanie zobaczyć ogromną kolejkę, która ciągnęła się aż na pobliski korytarz. Na samym początku stał Shane. Zawsze staraliśmy się tak ustawić, żebyśmy stali obok siebie, dlatego teraz stał na samym początku.

- Siostro May! - krzyknął, nie zwracając uwagi na swoich kolejnych „pacjentów".

Wtedy do środka weszła otyła kobieta. Cały ogonek musiał się odsunąć na bok by ten sadysta w kobiecej skórze mógł przejść. Była najbardziej znaną kobietą w tym miejscu, ponieważ uwielbiała wszystkich dręczyć i katować niemal na śmierć. Każdy się jej bał.

May stanęła w środku i zatrzasnęła z hukiem za sobą drzwi. Następnie doktor włączył telewizor i załadował kasetę. W oczekiwaniu na wyświetlenie filmu, sadystka ściągnęła mi koszulkę oraz spodnie. Stałem na zimnych płytkach w samych bokserkach, bez wyrazu twarzy wpatrując się w ekran.

Świr podszedł do swojej szafki pod biurkiem i wyciągnął z niej „narzędzia potrzebne do badań" czyli wszytko to czym można zadać ból.

Z trudem przełknąłem ślinę.

- Kiedy tutaj przyjechałeś? - padło pierwsze pytanie od doktora.

Milczałem jak grób.

Poczułem mocne uderzenia na plecach zadane od pielęgniarki. Zacisnąłem zęby i syknąłem krótko.

- Zadałem pytanie. Kiedy tutaj przyjechałeś? - powtórzył już nieco zdenerwowany.

Siostra May zadała mi kolejne ciosy w plecy, tym razem znacznie mocniejsze.

- Nie wiem - wykrztusiłem z trudem, padając na kolana.

Świr ujął moją twarz w dłonie i spojrzał mi w oczy mówiąc :

- Jeśli nie będziesz chciał współpracować, możesz zginąć jeszcze dziś -prawie wyszeptał, następnie wstał i kontynuował.

- Dla kogo pracujesz? - zapytał, chodząc nerwowo po pomieszczeniu.

Nie odpowiedziałem.

Mężczyzna spojrzał na mnie, a następnie zadał mi potężny cios w twarz. Starałem się jakoś trzymać i nie dawać im tej satysfakcji z zadanego mi bólu, ale to było niemożliwe.

- Skoro tak wolisz... Spójrz! - wskazał dłonią na maleńki telewizor na ścianie. Na ekranie ukazał się widok z jednej z kamer w celi. W środku był jeden strażnik i czterech więźniów. Wszystkie były kobietami.

- Jeśli nic nie powiesz, te wszystkie kobiety zginą. - Wskazał cztery postacie na ekranie.

Wciąż milczałem.

Świr z obojętną miną podszedł do mikrofonu, nacisnął przycisk i już chciał wydać polecenie na zabicie kobiet. Nie mogłem na to pozwolić.

Rzuciłem się na mężczyznę.

Nawet siostra May nie była w stanie mnie powstrzymać, kiedy okładałem mężczyznę pięściami. Miałem go dość. Był jednym z najgorszych potworów, jakie stąpały po ziemi i zasłużył sobie na to.

Doktor odepchnął mnie od siebie a siostra May, pociągnęła w swoją stronę. Świr dobył kija baseballowego i zaczął okładać mnie nim po całym ciele.

Kiedy już nie byłem w stanie poruszyć żadną częścią ciała, ani choćby wykrztusić jedno słowo mężczyzna powiedział :

- Od jutra jesteś s k a z a ń c e m - Ostatnie słowo wykrztusił z szczególnym obrzydzeniem.

Oznaczało to tylko tyle, że moje życie dobiegło końca.

Tak to już druga część! :D

Jestem naprawdę podekscytowana!

Mam nadzieję, że będzie Wam się podobać jeszcze bardziej niż pierwsza!!!

Co sądzicie o rozdziale?

Jak wrażenia?

Iluzja TOM IIWhere stories live. Discover now