Rozdział 47.

2.9K 139 4
                                    

Dawid

Martwię się o Elenę. Obawiam się, że nie mówi mi wszystkiego. Jesteśmy razem. Oczywiste jest, że bardzo jej ufam, ale czy ona obdarza mnie tym samym? Czy dałem jej kiedyś powód do tego, żeby mi nie ufała?

Jej impreza z okazji pełnoletności, pacanie.

Ech, ale to już przecież wyjaśnione. Nie możliwe, że chodzi o to.

Jęknąłem niezadowolony. Leżałem aktualnie na łóżku w nowym hotelu. To leżenie i rozmyślanie zdecydowanie źle na mnie wpływa. Tak bardzo chciałbym mieć kogoś do kogo mógłbym zadzwonić, wyżalić się i przeklinać cały świat. Sława niestety odebrała mi kilku naprawdę dobrych znajomych. Gdy jeszcze mieszkałem w swoim rodzinnym mieście, miałem przyjaciela, z którym rozmawiałem na wszystkie możliwe tematy. No, właśnie, miałem. Trzy czwarte moich znajomych stwierdziło, że urwie ze mną wszelkie kontakty. To boli. Tak nagle z mojego życia znikło tyle ważnych osób.

Przekręciłem się na brzuch i sięgnąłem pod poduszkę. Szybko wyczułem tam mój telefon. Szybko go odblokowałem i wszedłem w kontakty. Dziesięć razy przeleciałem listę z numerami.

Do tego nie zadzwonię, bo mu nie ufam.

Do niej nie, bo to koleżanka z branży.

Do niego lepiej nie, bo ma skłonność to plotkowania.

Do nich nie, bo nie mamy stałych kontaktów i jak nagle zadzwonię to wyjdzie dziwnie.

Tak właśnie było z każdym. Sława ma swoje minusy, a mianowicie masz tyle ludzi, a jednak z nikim nie możesz porozmawiać.

Postanowiłem wybrać numer komuś, komu ufam bezgranicznie. Po pięciu sygnałach myślałem, iż nawet on ma mnie gdzieś.

- Halo, bracie! - usłyszałem uradowany głos Michała.

- Hej – powiedziałem smutno, przecierając kąciki ust.

- Ej, co się dzieje? - szybko spoważniał.

- Martwię się o Elenę – odpowiedziałem szybko, na jednym tchu.

- Ona jest chora – jestem pewien, że podrapał się po karku w ten jego oryginalny sposób.

- Nie o to chodzi – szybko zaprzeczyłem. - Rozmawiałem z nią przez telefon i wydawała się taka... – zastanowiłem się chwilę – taka dziwna.

- Na pewno Ci się wydaje – westchnął prawie niesłyszalnie.

- Nie, nie wydaje mi się. Coś się dzieje. Czy, czy ona może mi nie ufać? Przecież nie dałem jej do tego konkretnego powodu. Musi się coś dziać – mówiłem jak najęty.

- Dawid, przestań się męczyć – jęknął. - Jeśli ona coś ukrywa i do tego nie chce Ci o tym powiedzieć, to ma swoje powody i prędzej czy później, dowiesz się tego. Ona Cię kocha i na pewno Ci ufa – mówił spokojnym głosem i jestem pewien, że się uśmiechał.

- Dzięki, bracie – podniosłem lekko kąciki ust.

Porozmawialiśmy jeszcze chwilę i wpadłem na genialny pomysł. Jak najszybciej chciałem go zrealizować, dlatego oznajmiłem, iż muszę kończyć.

Ponownie przeszukałem całą listę kontaktów, aż znalazłem numer do starego kumpla z podstawówki – Maćka.

- Hej, stary! - przywitał się.

- Hej, hej – cicho się zaśmiałem.

- Co sprowadza Cię w moje brudne kąty? - pamiętam, że jego śmiech zaraźliwy był od zawsze.

- No, bo wiesz, em. Pomógł byś koledze? - podrapałem się po karku.

- Dawid, dla Ciebie wszystko – przeciągnął ostatnią samogłoskę.

- No, dobra. To robimy tak...

Elena

Przez następne dni dostawałam groźby wszystkimi możliwymi sposobami oraz głuche telefony w środku nocy. Zaczynałam mieć również koszmary, z którymi tak strasznie walczyłam. To wszystko tak mną wstrząsnęło, że stawałam się bledsza, mało jadłam oraz spałam, stałam się wrakiem i w dodatku byłam chora. To właśnie było moim wytłumaczeniem, kiedy wszyscy wokół się zamartwiali. Oprócz tego codziennie rozmawiałam z Dawidem oraz spotykałam się z Michałem i Julią. Często zdarzało się również, że odmawiałam, gdyż byłam zmęczona lub bolała mnie głowa. Rzadko wychodziłam z pokoju.

Dwa dni, pięć godzin, dwanaście minut do powrotu Dawida.

Usłyszałam dzwonek do drzwi. Byłam sama w domu, więc niechętnie wstałam i podeszłam do drewnianej powłoki. Gdy otworzyłam drzwi, pierwsze co rzuciło mi się w oczy to oryginalny bukiet. Górna jego część wykonana była w 'jajek niespodzianek', pod spodem znajdowały się czerwone róże, a na samym czubku widniała ładnie zawinięta karteczka.

- Prezent dla królewny – niski chłopak, o kasztanowych włosach i niebieskich oczach, wyłonił głowę zza bukietu i szeroko się uśmiechnął.

- Ale, yyy, kim ty jesteś? Co to ma znaczyć? - zapytałam lekko zamieszana, przyglądając się ulubionym słodyczą.

- Ach, nie przedstawiłem się – zaśmiał się nerwowo. - Jestem Maciek, chodziłem z Dawidem do klasy w podstawówce i dalej mamy świetny kontakt. Nigdy Ci o mnie nie wspominał?

- Wybacz, ale nie – uśmiechnęłam się lekko, na co teatralnie złapał się za serce.

- Jestem oburzony tym faktem – zaśmiał się. Jego śmiech był zaraźliwy.

- Ale co to wszystko ma znaczyć? - wskazałam ręką na bukiet.

- Jak mówiłem, jest to prezent – spojrzałam na niego krytycznie. - Spokojnie, nie ode mnie. Chcę jeszcze pożyć – zaśmiał się. - To od Dawida – zrobiło mi się przyjemnie na samo wspomnienie mojego chłopaka.

Odebrałam od niego bukiet i podziękowałam serdecznie. Gdy tylko weszłam do domu, wstawiłam go do wazonu i z uśmiechem na twarzy, wyciągnęłam małe zawiniątko.

Hej, El! Bardzo za Tobą tęsknię, a Igor jak zwykle, wszystko utrudnia. Zaplanował nagranie nowej piosenki oraz kilkanaście wywiadów, bez mojej zgody. Wszystko to wiąże się z tym, że wrócę dopiero za 13 dni. Przepraszam. Nie chciałem by tak wyszło.

Kocham Cię, Dawid."

Skończyłam czytać, a po moim policzku popłynęła słona łza. Wzięłam telefon do ręki i momentalnie zaczął wibrować.

Dawidek: Miałaś jakiś gości, myszko?

Ja: Miałam...

Dawidek: Prezent się podoba?

Ja: Tak, ale to czego się dowiedziałam, już o wiele mniej...

Dawidek: Nie smuć się, kochanie. Jeszcze raz przepraszam. Gdy się o tym dowiedziałem, miałem ochotę udusić Igora. Grrr.

Ja: Ech, nic się nie stało.

Dawidek: Kocham Cię <3

Ja: Ja Ciebie też <3


// :(

Camp Life | Dawid Kwiatkowski (part one, zakończone)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz