Prolog.

5K 244 25
                                    

Zamykam drzwi i od razu zamykam oczy. Moje zmysły stają się wyostrzone. Czuję jak muzyka zaczyna dudnić mi w uszach i wibrować w klatce piersiowej. W moje nozdrza uderza zapach alkoholu, marihuany oraz spoconych ciał. Czuję jak przechodzą mnie dreszcze po ciele od atmosfery, która otacza całe miejsce.
Otwieram oczy i moje zmysły są już mniej wyczulone niż chwilę wcześniej. Znowu to samo, ta sama monotonna praca.
Jestem striptizerką i nie mówcie, że dziwką jeszcze nigdy nie oddałam ciała za pieniądze i nie mam zamiaru tego robić.
Wystarczy kilka mrugnięć okiem, uśmiechów czy przejechanie dłonią po udzie by sami wyskakiwali ze swoich portfeli. Prosta robota, czarujesz swoich klientów wdziękiem by zamawiali najdroższe i najmocniejsze drinki czy całe butelki trunku. I nigdy nie kończę pijana. Dlaczego? Mamy pewnien układ z barmanami mianowicie nam zawsze robią bezalkoholowe lub z małą ilością alkoholu. W końcu to praca a nie impreza, łatwe pieniądze które są mi potrzebne.
Przeczesałam dłonią włosy i ruszyłam na nasze zaplecze mijając bar jednocześnie witając się z Jacobem i Kelsey.
Weszłam do swojej garderoby, brzmi bogato, ale tak nie jest. Zwykle małe pomieszczenie z szafą, łóżkiem, toaletką z lustrem. Odłożyłam swoją torbę na łóżko i zaczęłam ściągać swoje ubrania odkładając je obok torby. Wyciągnęłam z torby moje rajstopy i założyłam je na siebie po chwili zakładając body. Usiadłam na łóżku wsuwając stopy w obcasy. Wstałam patrzac na swoje odbicie w lustrze i pomalowałam usta czerwoną pomadka.
Miałam być widoczna plus dodatkowo była to pewnego rodzaju ochrona w końcu pomadka musi zostać w jak najlepszym stanie.
Wyszłam z garderoby zamykając drzwi i wróciłam na salę. Przez połowę następnego wieczoru krążyłam wokół ludzi przyjmując drinki od mężczyzn oraz banknoty za chwilę towarzystwa lub chociaż uśmiech. Dzisiaj nie miałam tańczyć, to nie moja kolej. Miałam być po prostu towarzystwem i ozdobą klubu.
Wypiłam może z trzy drinki i podeszłam do baru opierając się o blat łokciami. Spojrzałam na Jacoba z uśmiechem. On po chwili spojrzał na mnie.
-Widzę, że się dobrze bawisz ślicznotko.-uśmiechnął się puszczając mi oczko.
-O jednego drinka za dużo.-zrobiłam smutną mine wygijając usta w podkówke.
-No tak Scarlett i jej słaba głowa. -uniósł kącik ust w uśmiechu nalewając piwo do kufla i podając jednemu z klientów.
-Odwieziesz mnie dzisiaj?-wyrzuciłam na jednym wdechu. Jacob przeniósł wzrok na mnie marszcząc brwi.
-Gerald po ciebie nie przyjeżdża? -Nie, pokłóciłam się z nim.-westchnęłam odwracając na chwilę wzrok. Kłótnie w naszym związku były coraz częstsze, ale tak bardzo go kochałam.
-Nie zmartwiaj się Scar, nie ma o co. Dobrze wiemy jaki on jest, przejdzie mu szybciej niż ostatnio.
Przeniosłam wzrok na mężczyznę i wymusiłam delikatny uśmiech.
-I co do podwózki nie ma sprawy i tak zawsze mijam twoje mieszkanie.
Mój uśmiech się poszerzył. Jacob był jedyną osobą stąd z która załapałam dobry kontakt. Mogłam mu powiedzieć o wszystkim a on to rozumiał i zawsze był po mojej stronie. Nie wyobrażam sobie siedzieć w tym gównie bez niego.
-Scarlett.-odwróciłam się za dobiegającym głosem i zobaczyłam Nathalie, dziewczynę która tutaj też pracowała.
-Co jest?
-Ktoś pyta o twój czas..-zaczęła nieśmiało.
-Pewnie, powiedz mi który stolik.
-Nie taki czas.-spojrzała na mnie znacząco a ja wszystkiego się domyśliłam.
-Co? Kto?-zmarszczyłam brwi patrząc na nią.
-Za mną po lewej na kanapie siedzi mężczyzna..ten w garniturze..tatuaże..młody.-zaczęła wymieniać a ja zaczęłam krążyć wzrokiem za nią i trafiłam na niego.
Jego oczy były utkwione we mnie. Wydawał się przeglądać mnie na wylot, jego wzrok mógł palić. Palcami stukał o blat stolika jakby czekając na decyzję. Poczułam jak nogi mi miękną, był atrakcyjny cholernie atrakcyjny. Jako jeden z niewielu wyglądał tu dobrze w garniturze, górne guziki jego koszuli były odpięte jakby chciał sprawiać wrażenie osoby bardziej na luzie. Włosy były ułożone idealnie, żaden kosmyk nie znajdował się tam gdzie nie powinien a na dłoni połyskiwał złoty Rolex.
Tylko jedno pytanie cały czas brzmiało w mojej głowie. Co taki facet robi w takim miejscu?
Zamrugałam i przeniosłam wzrok na Nathalie.
-Przecież ja nie jestem na noc, ja tu tylko tańczę co on sobie myśli.-czułam jak moje ciśnienie wzrasta powoli z oburzenia, ale co mu się dziwić. Każdy na pierwszy rzut oka by tak pomyślał.
-Scarlett on zaproponował trzykrotność twojego wynagrodzenia miesięcznego. -Nathalie nadal nie spuszczała ze mnie wzroku. Gdy usłyszałam kwotę jaką powiedziała rozchyliłam usta w szoku. Bogaty, pieprzony gnojek myśli, że będzie mógł mnie mieć.
Przeniosłam na niego wzrok niestety nie znalazłam go na jego miejscu. Wyłonił się zza pleców jakiegoś mężczyzny, szedł w moją stronę a jego wzrok utkwiony był tylko we mnie. Czułam suchość w gardle z powodu zdenerwowania jak i zaniemówienia. Nie wiedziałam co mam zrobić.
Mężczyzna zatrzymał się przy mnie a Nathalie odsuneła się na bok.
Kącik jego ust uniósł się w lekkim uśmiechu a od jego osoby biła czysta klasa, pewność siebie i cholernie dobre perfumy.
-To jak? Zgodziła się pani na propozycję?-powiedział a w jego głosie słychać było delikatną chrypkę.

I oto prolog.
Zapowiada się normalnie, ale uwierzcie mi będzie ciekawie.
Na wstępie powiem Wam, że nie mam pojęcia jak długo będę pisać bo to zależy od tego czy znajdzie się ktoś kto polubi to ff.
Miłego czytania i do następnego :)

I mightWhere stories live. Discover now