Rozdział 15

1.5K 105 9
                                    

-Jak to się nie udało?-wstałam pośpiesznie czując jak krew uderza mi do mózgu ze zdenerwowania a dłonie zaczynają się trząść ze strachu.

-Podobno Gerald wyczuł podstęp i nieźle się działo z tego co słyszałam. Isaac ci opowie szczegółowo bo nie miał czasu by mi wyjaśnić przez telefon.

Ubrałam pośpiesznie na siebie bluzę a na stopy wsunęłam buty. Podniosłam wzrok patrząc na Nathalie.

-Ty się stąd nie ruszaj, jedź jutro rano do rodziny, gdziekolwiek. Nie chce by coś stało się tobie i dziecku.-powiedziałam na jednym tchu. Dziewczyna wstała podchodząc do mnie i zamknęła mnie w mocnym uścisku.

-Błagam uważaj na siebie.-wyszeptała cicho a ja tylko wzmocniłam uścisk by nie dać się ponieść emocjom. Walczyłam z drżeniem głosu. Puściłam ją chwytając kurtkę i wyszłam z pokoju hotelowego kierując się w stronę schodów. Nie miałam czasu czekać na windę. Zbiegłam pośpiesznie po schodach w dół i zatrzymałam sie w holu wypatrując przez okno auta Isaaca. Serce biło zdecydowanie za szybko niż powinno a mój oddech stał się urwany. Czułam, że mam napad paniki, ale starałam się to ignorować modląc się w duchu by wszystko się udało.

Zauważyłam jak Isaac podjeżdża swoim autem i pośpiesznie wybiegłam z budynku biegnąc w jego stronę. Otworzyłam drzwi od auta wsiadając i od razu utkwiłam wzrok w jego twarzy analizując ją czy nic mu się nie stało.

-Ja jestem cały.-powiedział cicho widząc mój wzrok i ruszył z piskiem opon wyjeżdżając na ulicę.

-Ty? Powiedz co się stało? Jacob jest cały?-wymamrotałam pośpiesznie i czułam jak głos mi sie załamuje. Isaac pokiwał głową.

-Tak, z tego co widziałem ma kilka zadrapań.-oblizał usta zaciskając dłonie na kierownicy. -Tylko został tam jeszcze bo Gerald wpadł w szał. -powiedział szybko a ja słyszałam jak głos mu drży.

-Isaac wyjaśnij mi wszystko ze spokojem.-czułam jak z mojej twarzy odpływa krew a ja najchętniej wyskoczyłabym z auta.

-Czekaliśmy na niego. On wyczuł, że coś jest nie tak. Wysiadł z auta i wszedł do domu w końcu o to nam chodziło. Jacob i jego kumpel zaskoczyli go powalając na ziemię. A on wyciągnął broń ze spodni strzelając do Iana. -wziął wdech starając się opanować emocje. -Ian dostał w klatkę, kiedy leżał wybrał mój numer dzwoniąc do mnie. Dlatego was zostawiłem i pojechałem tam szybko. Jacob leżał na ziemi gdy wszedłem do domu. Strzeliłem Geraldowi w nogę i chciałem zabierać Jacoba, ale on ubzdurał sobie, że da z nim radę. Kazał mi wracać do ciebie i zabrać cię w bezpieczne miejsce. Mówił, że niedługo będzie.

Nawet nie spostrzegłam, że słucham go z rozchylonymi ustami. Moje emocje już dawno tak nie walczyły ze sobą jak w tamtej chwili. Złość, gniew, rozpacz, strach.

-A co z Ianem?-wykrztusiłam z siebie po chwili.

-Nie żyje.-jego głos się załamał a ramiona zatrzęsły się od płaczu. -On zdążył przekazać mi tylko, że mam przyjechać. Nic więcej nie powiedział, stracił przytomność a potem już się nie odezwał.-skończył zaciskając usta. Automatycznie do moich oczu napłynęły łzy. Właśnie przeze mnie zginął człowiek. Chcieli mnie chronić. Chcieli sprawić bym była bezpieczna. Tym czasem przez to jeden z nich oddał za mnie życie prawie mnie nie znając.

Wytarłam łze z policzka i oparłam się wygodnie o siedzenie przekręcając głowę. Przyglądałam się drodze, która była tak ciemna, że ledwo można było cokolwiek zauważyć. Przymknęłam delikatnie oczy biorąc kilka głębokich wdechów. Isaac skręcił gwałtownie autem jadąc leśną drogą. Spojrzałam na niego i już chciałam rozchylić usta, gdy on mnie wyprzedził.

-To skrót, spokojnie. Nie ufasz mi?-spojrzał na mnie swoimi jasnymi oczami a ja poczułam jak się waham.

-Ufam.-uśmiechnęłam się delikatnie co było jednak nie na miejscu w stosunku do tego co działo się dookoła. Odwrociłam wzrok na drogę. Po kilku minutach zaparkował na małej polanie, gdzie znajdował się domek leśny. Skromna, mała, drewniana chatka.

Wysiadłam z auta i przyjrzałam sie budynkowi. Był naprawdę ładny i idealnie zlewał się w otoczenie. To trzeba było mu przyznać.

-Znaleźliśmy tą chate zupełnie przypadkiem, była opuszczona to ją przygarnęliśmy.-Isaac podszedł do drzwi i wyciągnął klucz z kieszeni odkluczając je. Po chwili weszliśmy do srodka. Tak jak myślałam całą chatka była z drewna, na ścianach wisiały wypchane trofea zwierzęce co mnie lekko przeraziło, ale pewnie dom należał do jakiegoś myśliwego, więc nic dziwnego.

-Chcesz coś do picia?-usłyszałam głos Isaaca z kuchni.

-Nie, dzięki.-podeszłam do kanapy i usiadłam na niej. Po chwili chłopak wrócił z kuchni podchodząc do kominka i wrzucił kilka kawałków drewna, które leżały obok. Wziął kawałek gazety podpalając ją i wrzucając do srodka.

Swoją drogą Isaac wyglądał jakby był wpasowany w te klimaty. Jego ubiór, postawa i zachowanie idealnie pasowało do tego miejsca.
Kilka nastepnych godzin spędziliśmy w ciszy siedząc obok siebie. Żadne z nas nie chciało się oderwać, byliśmy za bardzo pogrążeni w myślach by nawiązać normalną rozmowę. Czułam się coraz bardziej zestresowana całą sytuacją i tym, że Jacoba jeszcze nie ma.

Obydwoje odwróciliśmy głowy w stronę podjazdu. Serce mi stanęło, gdy rozpoznałam przed domem auto Geralda. Wysiadł z auta i okrążył je otwierając drzwi pasażera. Wyciągnął za szmaty Jacoba, który miał prawie całą twarz zakrawioną i ledwo trzymał się na nogach.

-Kurwa. -usłyszałam syknięcie Isaaca. Chłopak wstał i pobiegł do kuchni. Po chwili usłyszałam dźwięk odbezpieczanej broni. Spojrzałam na niego a on kiwnął głową na pokój. Wstałam szybko wchodząc do pokoju i zamknęłam się przekluczając drzwi. Usiadłam pod nimi oddychając nierówno i nasłuchiwałam tego co działo się za drzwiami.

Drzwi od domu zostały otwarte z hukiem i po chwili usłyszałam jak ktoś upada na ziemię a potem śmiech Geralda od którego przeszły mnie dreszcze obrzydzenia.

-Chyba macie kogoś kogo szukam.-niemal widziałam jak się uśmiecha mówiąc to.

-Nie ma jej tutaj a teraz wypierdalaj.-tym razem Isaac się odezwał.

-Chyba nie zrozumiałeś mnie dobrze, bez niej się nie ruszam. Dostanę ją dobrowolnie albo siłą, ale chyba już wybraliście do drugie. -po chwili usłyszałam uderzenie jakby kopnięcie oraz jęk. Mogłam się założyć, że głos należał do Jacoba.

-Co mnie twoja panienka? Nie ma jej tutaj kurwa, zrozum! A teraz wypierdalaj zanim to się źle dla ciebie skończy.

-Myślisz, że mnie nastraszysz taką gadką?

Usłyszałam jak samochód hamuje gwałtownie przy chatce. Podniosłam się delikatnie zerkając przez firanę na zewnątrz. Stawiałam ostrożnie kroki na starych panelach by żadna z nich nie zaskrzypiała.

Z auta wysiadł Justin. Był tutaj i właśnie zmierzał w stronę domu z zaciętą miną. Rozchyliłam usta w szoku podchodząc znów pod drzwi. I w tym momencie panele pod moim stopami zaskrzypiały. W momencie, gdy w pokoju obok ucichnęło.

-Scarlett kochanie jesteś tam?-usłyszałam odbezpieczenie broni.

-Mówiłem ci, że jej tam nie ma!-Isaac nadal nie dawał za wygraną. -Odsuń się zanim strzelę.

-Gerald nie potrafisz słuchać?-słysząc ten głos poczułam chwilowy spokój w środku. To był głos Justina. Nią mam pojęcia co on tu robił, ale niech czym prędzej stąd wychodzi.

-Potrafię i właśnie po nią idę.-Gerald się zaśmiał.

Padł strzał. Krzyk Geralda, prawdopodobnie on dostał. Ktoś upadł na podłogę.

-Kurwa!-krzyk Geralda zagłuszył ciszę. -Mówiłem, że pożałujecie!-i padł kolejny strzał a potem usłyszałam tylko śmiech Geralda.
Przytknęłam dłoń do ust w szoku czując jak nogi odmawiają mi posłuszeństwa a drugą dłonią podpieram się ściany.

Malutki przedsmak przed jutrzejszym maratonem.
Proszę bardzo dawajcie znać co sądzicie.

A co do maratonu to jutro rozdział pojawi się rano po godzinie 6.
Później idę do szkoły, więc kolejny będzie po 14 jakoś.
A następne to już od Was zależy ;)

I mightWhere stories live. Discover now