"Życie na krawędzi"

970 110 36
                                    

Rano obudziłam się strasznie nie wyspana. Amy wyszła wczoraj po 23. a już o 7. zaczął dzwonić ten pieprzony budzik. No nic trzeba żyć.
Wzięłam czarną koszulkę, rurki i czerwoną jednolitą koszulę. Odświeżyłam się i zerknęłam na godzinę 7.28 okej. Autobus mam za 12 minut, więc zdążę zjeść jeszcze kanapkę.
Po śniadaniu, które zajęło mi jakieś 5 minut wyszłam na autobus. Przystanek był w sumie nie daleko, więc postanowiłam odpalić papierosa i posłuchać muzyki. Postawiłam na ostatnio moją ulubioną piosenkę, a mianowicie NEW YEARS DAY-Angel eyes. Świetna piosenka, a do tego mocny głos Chrisa Motionlessa, zajebiste połączenie...

Nagle z moich rozmyśleń wyrwał mnie samochód podjeżdżający na parking autobusowy. Czarny mustang, a zza szyby uchylanej od strony pasażera zauważyłam brązowe oczy Amy. Przywitałyśmy się i zaproponowała mi podwózkę do szkoły. Zgodziłam się.
Przegadałyśmy całą drogę.

Przed szkołą byłyśmy o 7.43 więc wcześnie. Postanowiłam zajść do szafki i odłożyć kurtkę. Jak pomyślałam tak też zrobiłam. Rozstałyśmy się z Amy na schodach, ponieważ ona ma szafkę na 2 piętrze, a ja na parterze. Ma dziewczyna przejebane. Chodzić na drugie piętro odłożyć tylko książki.
Zamlnęłam szafkę i znowu się wystraszyłam Andyego, który stał oparty o sąsiednią szafkę bawiąc się bryloczkiem od moich kluczy, nawet nie zauważyłam jak je wyjął.

- Możesz oddać mi te kluczyki?

Zapytałam z lekkim poirytowaniem.

- Zależy co otrzymam w zamian?

Uśmiechnął się szyderczo na co ja tylko przewróciłam oczami i rzuciłam się na niego z zamiarem wyrwania mu kluczyka, ale niestety moje 175 cm w porównaniu do jego 193cm jest niczym. Kluczyki trzymał wysoko w górze, w lewej ręce.
Trochę się już zmęczyłam tym skakaniem więc tylko wysapałam.

- Okej poddaje się, czego chcesz?

- Buziaka. O tu.

Powiedział kilka razy pukając swój policzek.

- Drań!

Cmoknęłam go szybko i wyciągnęłam rękę do przodu poruszając nerwowo palcami. Uśmiechnął się szeroko, wiedziałam, że się nie podda.

- O nie, to było za krótkie. Jeszcze raz!

- To co mam ci się przyssać do tego policzka?

- Oj nie gadaj już tyle.

Przyciągnął mnie do siebie i zaczął całować. Na początku nie odwzajemniłam pocałunku, ale gdy tylko przygryzł delikatnie moją dolną wargę odpłynęłam i oddałam pocałunek, jego miękkie usta muskały moje, a potem nasza języki zaczęły się stykać. Czyłam wzrok całej szkoły na sobie. Postanowiłam to przerwać gdy poczułam zimny metal na moich plecach. Kluczyki. Uchyliłam lekko oczy, nie patrzył. Przejechałam zewnętrznął częścią dłoni po jego ręku, a gdy już zbliżyłam rękę do kluczyków wyrwałam mu je i odróciłam się tyłem do chłopaka. Był widocznie zdziwiony, a ja cieszyłam się jak małe dziecko z udanej intrygi.
Przyciągnął mnie do siebie od tyłu i zaśmiał się tak że na karku poczułam jego ciepły oddech.

- O nie, odkryłaś moją słabość!

Złapał się teatralnie za pierś.

- Czyli twoją słabością są usta?

Zapytałam podchodząc do szafki i ją zamykając.

- Nie. Moją słabością są twoje usta.

Powiedział i musnął delikatnie ostatni raz moje wargi, a ja wrzuciłam kluczyki do torby.
Objął mnie ramieniem, na co ja strzepnęłam jego rękę.

- Nie jestem twoją dziewczyną.

Powiedziałam.

- A chciałabyś nią być?

Zapytał i przyszpilił mnie do najbliższej szafki. Przewróciłam oczami. Ale zaraz potem zagryzłam wargę, nie wiem czemu, nawyk?

- Może.

Powiedziałam i złożyłam na jego ustach krótki pocałunek, a zaraz potem przeszłam pod jego ramieniem kierując się do klasy. Zostawiłam go tam samego z milionem myśli, ale trudno się mówi.

- Nie uznaję takiej odpowiedzi.

Usłyszałam za sobą głos. Odwróciłam się, a on stał przy mnie. Przewróciłam tylko oczami i skrzyżowałam ręce pod biustem.

- Spróbujmy, coś jakby życie na krawędzi.

Zaśmiałam się tylko i go przytuliłam.

- Wpadnij do mnie po lekcjach.

Szepnęłam mu na ucho i wtuliłam się mocniej.

- W końcu muszę poznać mojego chłopaka.

Uśmiechnęłam się szeroko.

- Czyli się zgadzasz?! Jezu kocham Cię!!

Złapał mnie w talii i podniósł do góry, na co ja oplotłam nogi wokół jego bioder. I szczerze się śmiałam. Nagle świat się zatrzymał, gdy ujrzałam Amy. Z jej policzka ciekła pojedyncza łza. Nie mogłam być szczęśliwa patrząc na jej smutek.

- Andy odstaw mnie na chwilę.

Powiedziałam łamiącym się głosem. Spełnił moje rządanie a ja pobiegłam do Amss i się do niej przytuliłam, odepchnęła mnie.

- Mówiłaś, że nie jesteście razem.

Powiedziała przez szloch. Nie dając mi nawet minuty na wyjaśnienia wybiegła ze szkoły, a ja stałam jak słup soli i słyszałam tylko dzwonek, który rozbrzmiał wraz z jej wyjściem.
Poczułam ciepłe ramiona otulające mnie i poczułam zapach papierosów i mięty, Andy.
Wtuliłam się bez namysłu i zaczęłam szlochać, a on tylko mocniej mnie przytulił.

- Nie płacz, zabiorę cię do domu. Chodź.

Wyszliśmy ze szkoły.

Nie wiem czy ktoś to czyta, dlatego kolejna część pojawi się za 3 gwiazdki.
Chcę sprawdzić czy mam dla kogo pisać.
A jeśli tak, to podoba się? Zostaw komentarz.
💖

Nobody's hero  | A. Biersack [ZMIANY KTORE WPLYNA NA FABULE]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora