Rozdział 52 *James*

3K 225 50
                                    

Mecz Quidditcha zaczął się w południe. Nerwowo przegryzałem wargę patrząc ma wszystkich zgromadzonych na trybunach. Gramy z Puchonami, więc nie jest tak źle. Doskonale znamy ich teorię i nie chce się chwalić, ale jestem kilkakrotnie lepszy od ich szukającego. Postaram się znaleźć znicz jak jak najszybciej aby skończyć ten mecz.

Zawsze kochałem grę w Quidditcha. Kiedy byłem mały rodzice kupowali mi miotły dla dzieci, które unosiły się tylko dwie małe stópki nad ziemią.

To już wtedy narodziła się ta pasja. Tylko to przynosiło mi radość. Kiedy wsiadłem na miotłę, czułem wolność i jednocześnie niebezpieczeństwo, ale nie przeszkadzało mi to. Chciałem latać. Kochałem to.

Aż do pewnego czasu, kiedy to uczucie przygasało. Wszystko w pewnym momencie się nudzi. Wyrastasz z tego. Widzisz, że to co kochałeś nie daje ci takiego szczęścia i spragnienia, jak dawniej.

Jest kompletnie inaczej niż kiedyś...

***

W pokoju wspólnym panował gwar. Każdy krzyczał i wiwatował na różne strony, żeby wszyscy się dowiedzieli o wygranej Gryfonów. Jak zwykle czas imprez i te sprawy.

Zwykle bym się z tego cieszył. Śmiałbym się, tańczył i pił, razem ze, znajomymi. Ale nie teraz.

Nie odczuwałem tej potrzeby radości tak jak oni. To było dziwne uczucie, którego nigdy w życiu nie doznałem. Tak jakbym był już spełniony w pewnym sensie.

Znalazłem się na wieży astronomicznej. Oparty o barierke spoglądałem na gwiazdy, świecące na niebie. Nagle usłyszałem, jak ktoś wchodzi i wtula się w moje plecy. Nie obruciłem się jednak, ponieważ dobrze mi tak było.

-James - usłyszałem po chwili i chcąc nie chcąc odwróciłem się do Lily.

-Tak? - Uśmiechnąłem się.

-Czemu jesteś tu, a nie na zabawie? - Spojrzała się w moje oczy. - Syriusz cie szuka, wszyscy na ciebie czekają.

Pokręciłem głową i znów odparłem się o barierkę patrząc w dal, w zachodzące słońce. Nie wiedziałem co odpowiedzieć dlatego siedziałem cicho. Lily zrobiła to samo, tyle że znów patrzyła się na mnie.

-Czemu się tak patrzysz? - Zaśmiałem się cicho.

-Bo mam wspaniałego chłopaka - zachichotała i cmoknęła mnie w usta, a ja pogłebiłem pocałunek.

Pamiętam jak w czwartej klasie nie uwierzyłbym, że ktoś taki jak Lily by mnie pocałował. W piątej i szóstej klasie nie uwierzyłbym, że Lily by mnie w ogóle pocałowała. W siódmej klasie już nabrałem pewności. Coraz bardziej przybliżyliśmy się do siebie przez całe wakacje i w końcu Lily zgodziła się być moja dziewczyną.
Starałem się pięć lat i udało mi się na ostatnim roku.

-To co? Idziemy? - Uśmiechnąłem się do niej i pociągnąłem za rękę, na co ona słodko się zaśmiała, ale poszła za mną.

***

-JAMES, JAMES, JAMES! - Wiwatowała dosłownie każda osoba w tym pokoju. Jakieś dziewczyny pobiegły do mnie i przytuliły, na co Lily lekko się skrzywiła. Ktoś mnie podniósł na ramieniu i zaczął podskakiwać, co spotkało się z ogromem wowatów.

-Kochają cię - odezwał się Syriusz, kiedy już wylądowałem na ziemi i popijałem ognistą.

-Tylko złapałem znicza - wzruszyłem ramionami.

-I zarazem wygrałeś mecz - Poklepał mnie po plecach. - Nie bądź taki skromny. Nie każdemu udaje się go złapać w ciągu piętnastu minut.

-Chyba żaden mecz w Hogwarcie nie trwał tak krótko - Zaśmiałem się razem z nim.

-Pamiętasz co ci mówiłem o twojej karierze? Nie przepaść tego. To jedyna okazja - powiedział już poważnie i odszedł ode mnie.

Zastanawiałem się chwilę nad jego słowami poczym poszedłem do dormitorium. Nie czułem się zbyt dobrze. To chyba przez ten cały chaos związany tym tygodniem.

Z bolącym brzuchem położyłem się na łóżku i wziąłem znicza do ręki. Zacząłem go podrzucać, patrząc jak wbija się w powietrze, a potem łapiąc. To było takie nużące a jednak ciekawe.

Usłyszałem jak ktoś otwiera drzwi, ale nie przejąłem się tym. Pewnie to Syriusz, próbujący wyciągnąć mnie na dół, lub Remus, który jest zmęczony zabawą.

-Jamie? - Znów usłyszałem głos, który tak bardzo mnie uspokaja - Co się dzieje? Przecież widzę.

Położyła się obok mnie i przytuliła się, patrząc w moje oczy.

-Po prostu wszystko się zmienia Lily. Wszystko się zmienia - przytuliłem ją jeszcze mocniej i tak zasnęliśmy.

***

Ja przychodzę do was z tłumaczeniami o śmierci Kat. To planowałam już od początku całej książki. Ja jakoś nie zżyłam się z nią jako bohaterką, ponieważ miała ona zostać uśmiercona już na roku szóstym. Niestety moje plany nie doszły do skutku i musiałam zrobić osobną akcję do jej śmierci.

Pozdrawiam mą kreatywność...

Huncwoci ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz