- Co?! – wrzasnęłam i rzuciłam się na KageKao, unosząc korkociąg. Nie zawracałam sobie głowy ani krótką sukienką, ani szpilkami. Działałam automatycznie. Jak maszyna. Mężczyzna nie odskoczył w bok, więc przygwoździłam go do łóżka i unieruchomiłam.
Przyłożyłam zakrwawiony korkociąg do szyi mężczyzny. Trzęsłam się ze złości i z trudem pohamowałam się przed zranieniem go.
- Jak to jadą?! Gadaj! – warknęłam, zaciskając mocno dłoń na jego nadgarstku.
- Kekeke! Co za agresja! Kekeke!
- Gadaj!
- Powiedzmy, że policja dostała interesującego sms'a, wysłanego na moment przed śmiercią.
Fuknęłam i zamachnęłam się korkociągiem. Ostrze przejechało po masce, zostawiając cienki ślad. Zabiję gnoja! Zabiję!
KageKao próbował się wyswobodzić, czym tylko mnie rozsierdził. Syknęłam i zamachnęłam się korkociągiem. Rozwalę tę jego cholerną maskę! Na drobne kawałeczki! Mężczyzna skorzystał z okazji i złapał mnie za rękę, zanim go uderzyłam. Zaczęliśmy się siłować i kotłować na łóżku, zrzucając poduszki i zaplątując się w kołdrę oraz prześcieradło. Mężczyzna drasnął mnie w rękę i wytrącił korkociąg z dłoni. Fuknęłam wściekle i uderzyłam go pięścią w ramię, ale cios był słabszy niż się spodziewałam. Wyplątałam nogę z pościeli i kopnęłam go kolanem w bok. Sparował cios, raniąc moją nogę i łapiąc za szyję. Zacisnęłam palce na jego nadgarstku. KageKao zbliżył zamaskowaną twarz do mojej.
- Znowu to samo, Saro? Kekeke. Możesz być przeszkolona w samoobronie. Możesz znać sztuki walki, ale to ja jestem silniejszy – szepnął. – Nie wygrasz ze mną, Saro. Musisz się z tym pogodzić. Kekeke.
Naszych uszu dobiegł dźwięk syren policyjnych. Skorzystałam z chwilowego rozproszenia mężczyzny i zrzuciłam go z siebie. Chciałam odzyskać panowanie nad sytuacją, ale cholerny stwór już siedział na suficie. Zaklęłam i zerwałam się na równe nogi. Jak szalona popędziłam do salonu. Dopadłam do torebki i wyjęłam colta, którego wsadziłam za podwiązkę. Moje spojrzenie padło na zapieczętowaną butelkę wina. A co jeśli KageKao blefował i nie podał moich danych? Nie zastanawiając się nad sensem działań, chwyciłam talerz, widelec oraz kieliszek i wrzuciłam do torebki. Z obłędem w oczach narzuciłam na siebie płaszcz i popędziłam do sypialni Brada, dzwoniąc na jego komórkę. Leżała obok ciała. Sięgnęłam po nią i spojrzałam przepraszająco na zwłoki.
- Wybacz mi, Brad... Wszystko miało potoczyć się inaczej...
Otarłam łzę z policzka. Przeklęty KageKao wyparował, ale ciągle słyszałam cholerne „kekeke, kekeke". Zabrałam korkociąg leżący przy łóżku i ściągnęłam szpilki. Zanim dopasują moje DNA to może minąć kilka dni, choć nie musi. Z nieopisanym żalem zerknęłam na mojego niedoszłego kochanka, który mógłby stać się kimś więcej, i wyszłam na schody pożarowe. Metal przebijał się przez pończochy i kaleczył stopy, kiedy zbiegałam w dół. Co rusz poprawiałam zsuwającą się torebkę. Zadawałam sobie pytanie, jak to się mogło stać?! Jak?!
- Psia mać!
Dla bezpieczeństwa mieszkańców, platforma kończyła się na wysokości pierwszego piętra. Podeszłam do regulowanej drabiny. Spojrzałam po oknach i uliczkach odchodzących od podwórza. Nie zwróciłam niczyjej uwagi, a policjanci jeszcze nie dotarli do apartamentu Brada. Albo jeszcze nie wyjrzeli przez okna. Zrzuciłam szpilki na dół i zaczęłam mocować się z zawiasem zabezpieczającym.
- Kurna! – Szarpałam coraz mocniej. Nie wierzyłam we własny pech.
- Czyżby coś się zacięło, Saro? Kekeke! Może ci pomóc? Kekeke?
CZYTASZ
Creepypasta: Strzaskane Wspomnienia ✔
FanfictionLizbett Moreen, młoda kobieta cierpiąca na zaniki pamięci, od niemalże roku przebywa w szpitalu psychiatrycznym. Trafiła tam po wydarzeniach, które rozegrały się pewnej czerwcowej nocy. Wydarzeniach, które obudziły w niej to, co przez lata starano s...