Przesyłka?

679 86 2
                                    

2 Maj *zamazany rok*

Wracają! Wracają! Wracają! Moje wspomnienia wracają do mnie! Obrazy z mojej przeszłości są wyraźniejsze, ostrzejsze! I, co najważniejsze, nie przelatują przez moją głowę, tylko w niej zostają! Mogę umiejscowić niektóre wydarzenia i wiem, które są pierwsze! Odzyskuję przeszłość! Czarna mgła się rozwiewa! Nareszcie! Tyle na to czekałam! Znowu jestem sobą! Tą prawdziwą i pełną!

*Rysunek przekreślonego koła*

Zdrowy rozsądek wskazuje, że powinnam się bać swojej przyszłości, skoro wypełniają ją głównie mordercze treningi i krew. Morze czerwonej krwi i wyspy ułożone z ciał. Powinnam uciekać i błagać o pomoc. Powinnam, ale nie chciałam. Przeciwnie.

Pragnęłam rzucić się przed siebie. Wpaść w objęcia karmazynowej tafli, bo wiedziałam, że on na mnie czeka. Widziałam jak na powierzchni pojawiają się kręgi, które wywołują ruchy jego macek. Był ważniejszy niż moi rodzicie czy dziadkowie. Oni też skazali mnie na zapomnienie i zadali mi ból! A on czekał... Czekał na mnie... Cierpliwie... To on był najważniejszą osobą w moim życiu...

Przynajmniej powinien być... Powinien...

*Rysunek serca*

14 maj, rok? Najlepszy z możliwych...

Stałam pod prysznicem. Deszcz drobnych kropli smagał moją uśmiechniętą twarz, a ciepła woda spływała po odprężonym ciele. W życiu nie czułam się tak dobrze. Co prawda wszystko się ostatnio pozmieniało. John zaszył się w swojej kaplicy i unikał mnie. Nie wiem, czy z własnej woli, czy z polecenia Aganna, który został nowym szefem szpitala, przez co mu odwaliło do reszty, bo zachowywał się jak udzielny książę na włościach. Z Jeffem też się nie widziałam. I to ładnych kilkunastu dni. Obstawiam, że odstawiono proszki i znowu mu się pogorszyło. Tylko gdzie tu logika postępowania? Co takiego chcieli osiągnąć? Przypomniałam sobie o umowie ze Smiley'em, ale nijak nie mogłam umiejscowić tam Jeffa.

Wmasowałam odżywkę we włosy i przymknęłam oczy. Jedynymi osobami, z którymi regularnie się widywałam byli Smiley i Liu. Spotkania z doktorkiem były długie i monotonne, a intymne pytania doprowadzały mnie do szału. Miałam wrażenie, że Agann zadawał je specjalnie, żeby mnie zdenerwować i poprawić sobie samopoczucie. Na szczęście z Liu było inaczej. Nie wiem jak on to robił, ale otwierałam się przed nim z własnej woli i mówiłam mu bez porównania więcej niż Smiley'owi, do którego stopniowo traciłam zaufanie.

Liu. Uśmiechnęłam się do siebie i wyszłam spod prysznica, wypuszczając kłęby pary. Łazienka wyglądała jak sauna. Pogładziłam bliznę pod lewą piersią i owinęłam się ręcznikiem. Liu. Liu. Liu. Ostatnio łapałam się na tym, że coraz częściej o nim myślałam. W sumie nie powinnam się dziwić... Przetarłam dłonią przeklętą parodię zaparowanego lustra. W końcu my...

- Znowu?

Pochyliłam głowę. Stróżka krwi pociekła po moich ustach, czerwone krople opadły na białą umywalkę. Załapałam się jej asekuracyjnie, ale zawroty głowy nie przyszły. Nie zrobiło mi się słabo, przed oczami nie zatańczyły mroczki. Odczekałam aż krwotok z nosa ustanie. Podniosłam głowę i spojrzałam w lustro.

Był tam. Zamiast mojej twarzy zobaczyłam jego. Białą twarz pozbawioną narządów. Na czole miał wyryty znak przekreślonego koła. Wiedziałam, że na mnie patrzy. Widziałam go coraz częściej.

Kagira...

Mówił do mnie. Jego głos był twardy i rozkazujący, a jednocześnie brzmiał jak obietnica wspaniałej przyszłości, jaką chciał mi podarować. Przerażał mnie, sprawiał, że wszystko wewnątrz mnie kuliło i skręcało się boleśnie, ale i tak do niego lgnęłam.

Creepypasta: Strzaskane Wspomnienia ✔Where stories live. Discover now