Amnesia - 10 kwietnia

243 37 3
                                    

"This isn't fair, no, 
don't you try to blame this on me, oh,
my love for you was bulletproof, but you're the one who shot me, 
Goddammit, I can barely say your name, 
so i I try to write it, 
and fill the pen with blood from the sink."

Bulletproof Love – Pierce The Veil 

    Ashton trzymał garść tabletek, czując, jak ciągną go bliżej i bliżej ku nieświadomości. Rozważał swoje opcje. 

    Mógł zakończyć to wszystko i poczuć się szczęśliwszy. Każdemu byłoby bez niego lepiej. Wkrótce by o nim całkiem zapomnieli; Luke już to zrobił. 

    Ale coś powstrzymywało go przed połknięciem zestawu różnokolorowych tabletek. Coś szeptało mu, żeby został. By odepchnął swoje demony i poczekał troszeczkę dłużej. 

    Włożył tabletki z powrotem do pomarańczowej butelki, chowając ją do szuflady. 

    Nie można pozbyć się swoich demonów, nie na zawsze. Ale można odpychać je wystarczająco długo, by zrobić to, co pragniesz, by zostało zrobione. 

    Ashton balansował na linii pomiędzy życiem i śmiercią dużo razy, więcej niż może zliczyć na palcach swoich dłoni. To powinno przerażać dziewiętnastolatka, ale nie było tak. Powinno go kompletnie przerażać, że nie bał się tego, lecz było inaczej. Był przyzwyczajony do śmierci i przywitałby ją z otwartymi rękoma, gdyby do niego przyszła. 

    Usłyszał pukanie do drzwi sypialni. Szybko opanował się i otworzył drzwi, odnajdując za nimi uśmiechającego się szeroko Caluma. 

    – Ashton? Wiesz jaki dziś dzień? 

    – Dziesiąty kwietnia. 

    Calum potrząsnął głową, wciąż się uśmiechając. 

    – Nie. Dzisiaj Luke wraca do domu. 

    – Powinienem skakać z radości? – Ashton utrzymywał poważny wyraz twarzy, grzebiąc w szufladzie w poszukiwaniu czystej koszulki. 

    – Nie ekscytuj się za bardzo, bo zaraz wybuchniesz – zadrwił Calum. 

    – Dobra. Mógłbyś proszę sobie iść? Muszę się przebrać.

    Calum wziął beanie z szafy Ashtona i założył ją na głowę. 

    – Obaj jesteśmy chłopakami, Ashton. Wiem jak wyglądają sutki. 

    – Oczywiście. A niektórzy faceci lubią prywatność – skłamał Irwin. – Przy okazji, ta czapka sprawia, że wyglądasz jak pieczarka. 

    Calum udał zranienie przed wyjściem z pokoju Ashtona. 

    Jasne, prywatność. Ashton pomyślał, przed ściągnięciem koszulki. Spojrzał na swój brzuch, zdegustowany fałdami tłuszczu, które widział. Szybko włożył koszulkę, przestraszony, że ktoś mógłby wejść i zobaczyć kulkę depresji i tłuszczu, jaką był Ashton Irwin. 

    Zszedł na dół po schodach i go zobaczył. Jego blond włosy były ułożone do góry w quiffa, dłuższe niż zazwyczaj, ale tylko dlatego, że nie obcinał ich od dwóch miesięcy. Miał na sobie białą koszulkę z napisem 'Destroy Yourself, See Who Gives A Fuck'.

    – Cześć Ashton! – przywitał się Luke, uśmiechając od ucha do ucha. Normalnie Ashton podbiegłby do niego i złożył pocałunek na jego różowych ustach. Ale to nie był normalny dzień. 

    Irwin pokiwał głową i usiadł na końcu blatu. Luke był zdezorientowany przez moment, ale wzruszył na to jedynie ramionami, zarzucając winę na wczesną pobudkę. 

    – Więc, zastanawialiśmy się nad imprezą, Luke. No wiesz, zebranie wszystkich tutaj i właściwe uczczenie twojego powrotu do domu? – powiedział Michael, patrząc w swój talerz pełen tostów. Brzuch Ashtona zaburczał, ale zdusił to. 

    Luke wzruszył ramionami. 

    – Brzmi zabawnie. Ashton? Co o tym sądzisz? 

    Ashton spojrzał Luke'owi w oczy i zapragnął go dotknąć. Być bliżej niego.

    – Nie przegapiłbym tego za żadne skarby. – Spróbował się uśmiechnąć. 

———

    Zapach alkoholu w domu był odurzający. Ashton torował sobie drogę przez tłum spoconych nastolatków, nie trudząc się z przepraszeniem. Tak czy siak byli pijani. 

    Zgubił Michaela, nawet po tym jak chłopak obiecał, że z nim zostanie. Calum brał udział w piciu shotów z pępka (nie wiedział, czy je otrzymywał, czy dawał), a Luke był niewiadomo gdzie. 

    Ashton pragnął wrócić do swojego pokoju, ale byli tam ludzie, robiący rzeczy, których nie chciał zobaczyć. Chciał jednynie spać. 

    – Heeeej, przyyyjacielu – wybełkotał Hemmings, zarzucając ramię na Ashtona, używając go do utrzymania równowagi. 

    – Cześć. Jesteś nieźle pijany. Powinieneś iść do swojego pokoju. – Ashton zaczął prowadzić go w kierunku korytarza, gdzie znajdowały się pokoje chłopaków. Luke potknął się i Irwinowi ledwo udało się utrzymać go w pionie. 

    – Spróbuj iść, Luke. – Ashton przytrzymał się ściany dla wsparcia. 

    – Idę, Ashy, a co ty robisz? – Ashton nie mógł się powstrzymać i zaśmiał się. 

    – Potykasz się. 

    – Nie. – Luke uniósł palec do twarzy Ashtona. – Jestem pewien, że ty się potykasz. 

    Ashton zaśmiał się przed dotarciem do drzwi pokoju Luke'a. Pokoju, w którym nie spał od miesięcy, ponieważ zazwyczaj spał z nim. Zazwyczaj. 

    Ashton zapalił światło i kopniakiem zamknął drzwi. Poprowadził Luke'a do łóżka i usiadł na nim razem z nim. Blondyn położył się na plecach i podniósł nogi w powietrze. Ashton stanął obok niego i zaczął odwiązywać jego Vansy. Ściągnął je z nóg chłopaka i zaczął przebierać w szufladach w poszukiwaniu spodni od piżamy Luke'a. Znalazł parę bez żadnych wzorów. 

    – Proszę, włóż je. – Ashton rzucił spodnie Luke'owi, ale on zwinął je i odrzucił z powrotem. 

    – Ty mi je załóż – jęknął. 

    Ashton pokiwał głową i przełknął ślinę. Odpiął rurki Luke'a i ściągnął je z jego nóg. Spojrzał w górę i zobaczył słodki uśmiech na jego twarzy, kiedy patrzył się w sufit. Skupił się z powrotem na swoim zadaniu i całkowicie zdjął z niego spodnie. Po czym włożył na niego piżamę. 

    – Wejdź pod kołdrę – mruknął Ashton i Luke wykonał polecenie, wślizgując się pod granatowy koc. 

    Ashton zgasił lampkę przy łóżku Luke'a i obrócił się na pięcie. 

    – Pójdę już. Dobranoc. 

    Luke złapał dłoń Ashtona i spojrzał na niego. To było najtrzeźwiejsze spojrzenie, jakie mu rzucił przez całą noc. 

    – Proszę, zostań. Nie chcę być sam. 

    Ashton przełknął gulę w gardle i entuzjastycznie pokiwał głową. Podniósł kołdrę do góry i skopał buty z nóg, dołączając do Luke'a. 

    Nawet w ciemności mógł dokładnie widzieć krystalicznie niebieskie oczy blondyna. 

    – Naprawdę mnie kochasz, prawda? – Luke wyglądał na trzeźwego, lecz Ashton wciąż czuł alkohol w jego oddechu. Nie będzie pamiętał niczego. 

    – Tak. Tak, kocham – odparł szczerze Ashton. 

    Luke zacisnął wargi, po czym chwycił pas Ashtona i przyciągnął go bliżej. Zakopał głowę w karku starszego chłopaka. 

    – Dziękuję. Za wszystko. 

Amnesia || Lashton [tłumaczenie PL] Donde viven las historias. Descúbrelo ahora