Amnesia - 18 kwietnia [1]

215 36 3
                                    

"She's like cold coffee in the morning,
I'm drunk of last night's whiskey and coke, 
She'll make me shiver without warning 
And make me laught as if I'm in on the joke."

Cold Coffee – Ed Sheeran 

    – Ashton? Mogę z tobą chwilę porozmawiać? – Irwin pokiwał głową, podążając za Lukiem w dół bocznego korytarza. Poprowadził go na przód domu, do zamkniętych drzwi, i wyciągnął w jego stronę dłoń. 

    – Dlaczego potrzebowałeś zawlec mnie aż tutaj? To nie tak, że jest tutaj ktoś oprócz nas – zadrwił Ash. Usta Luke'a rozciągnęły się w uśmiechu, ukazując dołeczek, który Ashton tak adorował. 

    – Oh, cicho. – Luke mógł zachowywać się z pewnością siebie, ale w środku trząsł się ze strachu. Co jeśli Ashton był wciąż na niego zły za tamtą noc? To mogło być tydzień temu, ale ludzie lubią trzymać urazę. On wciąż trzymał urazę do chłopaka z siódmej klasy, z którym założył się o to, kto potrafi dłużej wstrzymać oddech. Ten oszust wciąż był mu winny pięć dolarów. 

    – Ale poważnie, czego potrzebujesz? Mam na dole zapauzowaną grę. – Ashton przechylił głowę w bok, z zaciekawionym uśmieszkiem przyklejonym do twarzy. Luke nie mógł temu pomóc i podziwiał jego naturalne piękno, czując zazdrość na myśl, że ktoś inny może to zobaczyć. 

    Ashton był szczęśliwszy przez ostatni tydzień. Tak szczęśliwy jak mógł być, wiedząc, że po jego głowie wciąż chodzą zdania śmierci. Słowa rozbrzmiewały w jego umyśle: bez ciebie nie ma żadnego mnie. 

    Luke poczuł, jak jego puls przyspieszył, a dłonie zaczęły się pocić. Zastanawiał się, czy zachowywał się w ten sam sposób podczas pierwszego spotkania z Ashtonem. 

    – Ja, uh, ja – powiedział na wydechu – zastanawiałem się, czy mógłbyś… poskładać ze mną późnej pranie. – Luke mentalnie uderzył się w twarz. 

    Ashton lekko zmarszczył brwi. 

    – Po pierwsze, my nie składamy prania, jesteśmy nastoletnimi chłopakami. Po drugie, nie mogę pojąć, dlaczego zaprowadziłeś mnie na górę, żeby zapytać mnie o pomoc w obowiązkach domowych. 

    – Oo, pojęcie… – Luke puścił ramię Ashtona i uniósł ręce do swojej piersi z wyrazem szoku na twarzy. – Jesteś każdego dnia Johnem Greenem, czyż nie? 

    – Tak, a ty jesteś uosobieniem nowego Alberta Einsteina. Teraz, jeśli mógłbyś mi wybaczyć, XBOX czeka. – Ashton obrócił się, gotowy zejść po schodach, kiedy Luke zacisnął dłoń na jego ręce. Przyciągnął go z powrotem siebie, zamykając przestrzeń między nimi. Jeśli było to możliwe, serce Luke'a przyspieszyło nawet bardziej. Pochylił się do szyi Ashtona. 

    To była bliskość, o którą Ashton błagał od stycznia i posiadanie tego teraz było niczym wygrana na loterii. Albo nawet lepsze. O wiele lepsze niż to. 

    – Myślę, że XBOX może poczekać. Ty też tak sądzisz? – Gorący oddech Luke'a owiał ucho Ashtona, wysyłając dreszcze w dół jego kręgosłupa. Irwin przełknął ślinę i pokiwał gorliwie głową. 

    – Okej! – Luke cmoknął go w policzek (nie tak, że Ashton miał coś przeciwko) i chwycił jego dłoń, prowadząc go w dół schodów. Ashton nie do końca lubił to, jak Luke się z nim droczył, ale cokolwiek robił, musiało to być ważne. 

    Luke otworzył drzwi samochodu Ashtona, zatrzaskując je, gdy chłopak wszedł do środka, i przejechał po dachu, jak to robią w filmach akcji. Usiadł za kierownicą i spojrzał na Irwina. Uśmiechał się. 

    Ashton nie mógł zaprzeczyć temu, iż był szczęśliwy, ponieważ właśnie teraz czuł się, jakby znajdował się w siódmym niebie. Luke go pocałował i nie świrował z tego powodu, a to zdecydowanie był postęp. 

    Luke lubił widzieć uśmiech Ashtona i cieszył się, gdy miał okazję zobaczyć go w tych rzadkich momentach. Zaczął prowadzić auto, wyjechał z sąsiedztwa i w dół drogi, której Ashton nie znał. Zatrzymali się przy małej kawiarni, w mieście, o którym Ashton nigdy nie słyszał. Kawiarnia mała i bardzo chłopak-poznaje-dziewczynę tandetna. Kiedy wyszedł z samochodu i poczuł ciepły aromat cynamonu dryfujący w powietrzu, dołączył do Luke'a i usiadł przy stoliku stojącym przed budynkiem. Było zimno, typowa angielska pogoda, ale powodowało to, że kawiarnia wydawała się przytulniejsza, nawet na zewnątrz. Usiedli naprzeciwko siebie, przez parę minut w całkowitej ciszy, napawając się scenerią, zanim odezwał się Ashton. 

    – Co to jest? – Ashton rozejrzał się i zobaczył stare struktury, pokryte białymi płatkami śniegu. Zimno szczypało Luke'a w nos i spowodowało, że stał się różowy, przez co Ashton ledwo przezwyciężył chęć, by pokryć go małymi całusami. 

    – To, Ashton, jest nasza pierwsza randka, podejście drugie.

Amnesia || Lashton [tłumaczenie PL] Onde histórias criam vida. Descubra agora