Rozdział 9

432 53 15
                                    

<<Rozdział znów dla Ali, boo gdyby nie ona, to bym tego nie pisała, ale jak przeczytała i powiedziała, że super to nabrałam ochoty na dalsze pisanie :3 >> 

  Jego palce zacisnęły się na brzegu bluzy pod stolikiem i poczuł, jak przechodzi go dreszcz, kiedy zobaczył, jak się całują. Od razu zrobił się zazdrosny, miał ochotę ukraść mu Mitcha, jak w jakiejś bajce i uciec z nim, przekonując, że to jego powinien kochać. 

Przez chwilę naprawdę miał nadzieję, że pojadą razem na obóz i wreszcie będą mieli czas dla siebie, ale jego radość zgasła całkowicie po przybyciu Mike'a. Odkaszlnął, mimo że nie potrzebował, żeby im przerwać. 

-Mike. Więc też masz francuski? -Uśmiechnął się, starając się, żeby nie było widać żądzy mordu w jego oczach. 

Chłopak, jakby wyczuł ''rywalizację'', przyciągnął do siebie Mitcha jeszcze bliżej i objął go obiema rękami, uśmiechając się pewnie. 

-Tak jest. -Wydawał się nie zwracać uwagi na to, że jego chłopak, cały czerwony, wygląda, jakby bardzo chciał się odsunąć, co jednocześnie ucieszyło Scotta, ale też sprawiło, że mu współczuł i miał ochotę pomóc. -Przecież ten obóz jest co roku, nie byłeś na nim? 

-A... to ten... no tak, nie pojechałem, nie chciało mi się. -Wzruszył ramionami blondyn i wrócił do jedzenia, starając się pohamować zazdrość. 

-Cóż, ja byłem na każdym. Wiecie... domki są trzyosobowe zazwyczaj, czasem dwu. 

-Weźmy trójkę! -Mitch prawie krzyknął, na co osoby, które tylko usłyszały z sąsiednich ławek odwróciły do nich głowy. Wydawał się wręcz wystraszony, ale starał się to ukrywać, co niezbyt mu wychodziło. Scott zmartwił się jeszcze bardziej.

 -No jasne, znaczy, jeśli chcecie dwójkę to spoko... -Czuł, że ledwo udało mu się to zaproponować i zdecydowanie przestał być głodny, jak wyobraził sobie, co sami, w dwójkę, mogli by robić tydzień ze sobą mieszkając. 

-N-nie, co ty, nie zostawię cię, chce być też z tobą w pokoju. 

Scott poczuł odrobinę ulgi, mimo że pomysł mieszkania z Mikiem niezbyt mu się podobał. 

-Jesteś pewien, kotku? Dwójka byłaby... dobra. -Starszy chłopak spojrzał na Mitcha prosząco, ale ten pokręcił głową. 

-Wiem, ale nie mogę tak zostawić Scotta... to mój przyjaciel. -Popatrzył prosząco na blondyna, prosząc bez słów o wsparcie. 

-No... sory, stary, przyjaciół się nie wystawia. -Poparł go szybko, mimo że nie widział w tym zbytniego sensu, przecież Mike nie zmusi go do mieszkania z nim sam na sam, jeśli Mitch tego nie chce. 

-No dobrze. 

Mitch westchnął, jakby z ulgą, co znów zmartwiło Scotta. Są razem, ale nie chce z nim być sam?  Wolał nie pytać, w końcu Mitch może być po prostu niepewny, miał kogoś dopiero dzień. 

-Więc... dzisiaj wasza randka? -Brunet spojrzał na Kirstie, która do tej pory siedziała w ciszy, wpatrzona w telefon. Zarumieniła się tak, jak i Scott i oboje spojrzeli po sobie niepewnie. 

-No... w sumie to... niezbyt. 

-Uznaliśmy ze Scottem, że lepiej będzie zostawić ten pomysł. -Dziewczyna uśmiechnęła się i wzruszyła ramionami. -Nic takiego. Ale i tak macie do mnie codziennie pisać, jak będziecie na obozie. -Mrugnęła do nich, co odrobinę rozluźniło atmosferę. 

-Jasne. -Zaśmiał się lekko Scott w odpowiedzi. -I... to skoro już jesteśmy tu tak wszyscy razem, to co powiecie na próbę w sobotę? 

-Mi pasuje. -Kirstie włączyła znów telefon i zapisała w nim coś szybko. -Nom, na sto procent pasuje. Mitch? 

#ScömìcheOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz