Rozdział 36

274 38 7
                                    

Ten rozdział dedykuję moim dwóm czytelniczkom Kasiulka_wu i ElkaNowakowska.

Dalej się zastanawiałam jak stworzyłam te drzwi.Hmm...to na pewno musi być związane z Pędzlem,tylko w jaki sposób?Przez dotyk?Nie mam pojęcia.Jeszcze z tydzień będę musiała tak wyglądać.Znaczy nie to że mi przeszkadza,że wyglądam jak Adrien.Ale jednak wolałabym wyglądać jak ja,jak to Adrien powiedział?Granatowłosa piękność,chciałabym wyglądać tak jak wcześniej.Wyszłam z pokoju i szukałam Adriena,gdy go znalazłam powiedział:

-Jak przywróciłaś stary kolor?

-Co?

-Włosy. Poszłam do łazienki i nie wiedząc jak miałam swoje granatowe włosy.Co to ma być?Nic nei rozumiem.Może to dalej ta magia,tylko...jak ona się znajduje we mnie?Jak ja to robię?Muszę pogadać z Pędzlem.Po wyjściu z pokoju mojego i Adriena usunęłam drzwi i poszłam po cichu  do mojego pokoju.Gdy weszłam Pędzel wtulony w tors chłopaka siedział na jego kolanach.Chłopak zwrócił na mnie uwagę i szturchnął Pędzla by popatrzyła.Gdy mnie zobaczyła zeskoczyła z chłopaka jak opażona wywalając się przy tym.Po tem poprosiła mnie na stronę i wyszłyśmy z pokoju.

-Pędzel?

-Hm?

-Wczoraj wyczarowałam drzwi i dzisiaj zmieniłam magicznie kolor włosów.

-Hm...ostatnio brałaś moją kosmetyczkę?

-Tak,a co to ma do rzeczy?

-Jakie kosmetyki brałaś?

-Mmm...tusz do rzęs,różową szminkę i turkusowy cień do powiek.

-Cień...to on. Teraz zciszyła trochę,ale rozumiałam ją.

-O co chodzi?

-Chodź ze mną. Wzięła mnie za rękę pociągnęła w miejsca których nie widziałam w tym domu.Po chwili zatrzymałyśmy się pod pustą ceglaną ścianą,niedługo po tym w ścienie były drzwi.Weszłyśmy do środka i był tam nieład,w skrócie bajzel.Pędzel posadził mnie na fotelu i usiadła na przeciwko i dając mi przed twarz lupę przyglądała mi się.Potem coś zapisywała,wzięła wacik i mleczko do zmywania makijażu.Wacik nasączyła mleczkiem i zaczeła mi starannie ocierać wacik o powieki.Gdy skończyła poprosiła mnie o wymyślenie czegoś co chcę.Zrobiłam tak jak prosiła,ale nie zadziałało.

-No i wyleczona.No to idziemy.

-Co?Jak?

-Cień.Dał ci moc.

-Okej to ja już pójdę.Pa.

-Pa. Hmm...teraz nie mogę sobie czegoś zażyczyć.Szkoda mienie mocy było fajne,poczułam się teraz jak małe dziecko chcące być wróżką."Tam Tam".O co chodzi?Tamta melodyjka którą nuciła Mija uspokajając mnie,rodzice mi ją nucili.Z tąd ją znałam,dlatego mnie uspokoiła.Ahh...rodzice,było miło.Poszłam do tej pustej ściany gdzie byłam z Adrienem(*lennyface)pomyślałam chwilę i znowu pojawiły się drzwi.Weszłam do pokoju i usiadłam na łóżku,chciałam by rodzice przyszli.Po chwili przyszli,może nie w cielesnej postaci ale zawsze coś.Chciałam po prostu z kimś innym pogadać,przywitali się:

-Witaj córeczko.

-Cześć mamo,cześć tato.

-Co wczoraj robiłaś? (wolelibyście nie wiedzieć co wasza córeczka robiła *lennyface)

-A...nic specjalnego. (ta nic specjalnego)

-Test.

-Proszę?

-Test ciążowy.

-Co?Wy wiecie?

-Jak mamy nie wiedzieć skoro patrzymy na ciebie z góry?

-O nie.Nie chciałam byście na to patrzyli. Do pokoju wszedł Adrien i zdziwił się i zapytał:

-Czemu rozmawiasz do siebie?

-Hm?

-Do siebie.Czemu gadasz?

-Ja nie gadam do siebie.

-Do kogo? Odwróciłam głowę w stronę rodziców i zapytałam ich:

-Dlaczego was nie widzi?

-Bo ty tego nie chcesz.

-Ależ chcę.

-Postaraj się bardziej córciu,w końcu zobaczy. Zaczęłam się skupiać i nagle Adrien rozdziabił oczy i spytał wskazując palcem:

-To twoi rodzice?

-A kto inny?

-Witam pani/panie Cheng. Mama i tata powiedzieli:

-Witaj Adrien.Planujecie już dzieci i ślub?

-Mamo!

-Zapytać nie można?

-Nie,nie można.Adrien przepraszam za mamę,nawet w tej postaci umie.

-No co ty twoja mama jest strasznie miła.

-Dzieciaki musimy iść.

-Pa mamo,pa tato. Podeszłam do nich i ich przytuliłam,tata zachęcił Adriena i podszedł.Teraz to całkowicie rodzinny uścisk,jeszcze 2-3 dzieci.Wyobrażam sobie takie małe pędraki latające po domu.Rodzice zniknęli z uścisku po nich został tylko dym,który po chwili się ulotnił.Popatrzyłam na Adriena uśmiechał się smutno.Mama.Pomyślałam o niej i nagle przede mną pojawiła sie młoda,blond kobieta ze zdjęcia pana Gabriela.Uśmiechnęła się i pomachała bladą dłonią.Szturchnęłam Adriena w ramie pokazując postać stojącą na przeciwko niego.Szczena mu opadła i od razu się żucił na duchową postać.Uściskał kobietę ona tylko odwzajemniła uścisk i czekała aż Adrien mnie przedstawi.Po chwili Adrien pokazał ręką na mnie i powiedział:

-Mamo to Marinette moja narzeczona. Kobieta podała mi chudą rękę,ja podałam jej swoją i się przywitałyśmy.

-Czy ty jesteś Marinette?

-Tak skąd pani wie?

-Dupain-Cheng jak mnie mam.

-Tak.

-Ależ gdzie moje maniery witaj jestem Aurore.

-Miło panią poznać.

-Ależ wyrosłaś Marinette.Gdzie nie gdzie się zaokragliłaś.

-Mamo!

-No co?Adrien mam jedno pytanie.

-Tak?

-Planujecie już dzieci?

-Mamo!?

-Będę na waszym ślubie.

-Co jak?

-Ojciec ci nawmawiał głupot.

-O co chodzi?

-Wiem że to będzie dla ciebie trudne syneczku,ale...ja żyję.

-Co!?Jak!?

-Musiałam wyjechać.

-Jak to wyjechać?Na 17 lat?Co było ważniejsze od syna!?

-Ależ nic kochanie.Musiałam wyjechać bo...


------------------------------------------------------------------------------

Polsat.Taki Live.Przepraszam że tak wcześnie piszę rozdział,ale nudziło mi się.Jak coś rozdział skończyłam o 3:35.Pozdro dla tych którzy nie śpią i dla tych co śpią.


Ja zawsze wygrywam AgresteOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz