Rozdział.3.

20.8K 1.2K 56
                                    


Wróciliśmy około 4 nad ranem. Wskoczyłam do mojego pokoju dzięki stojącej obok drabince, która służy do podtrzymania winorośli. Zamknęłam okno i wskoczyłam pod pościel. Nie musiałam długo się starać o sen. Już po chwili odpłynęłam w krainę Morfeusza.

********************

Obudziło mnie głośne walenie w drzwi. Otworzyłam leniwie oczy. Do pokoju wparowała moja matka.

- Clarisso wstawaj szybko.- powiedziała zdenerwowana

- Co się stało?- spytałam wciąż zaspanym głosem

- Ojciec wezwał całą starszyznę do sali obrad.

- To co?- zadałam kolejne pytanie

- Ty też tam masz iść.

- Dobrze.- jęknęłam w poduszkę

- Masz 5 minut.

Matka wyszła trzaskając drzwiami. Wstałam z łóżka i ruszyłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, związałam włosy i ubrałam się w pierwsze lepsze ciuchy. Już po chwili zbiegłam na sam dół. Weszłam pewnym krokiem do sali obrad.

- Ojcze.- powiedziałam formalnie

- Lotosie.- wszyscy siedzący podnieśli się i skłonili lekko

- Lotosie zajmij swoje miejsce.- odezwał się w końcu ojciec

Usiadałam po jego lewej stronie, po prawej siedziała matka.

- Wezwałem was tu, bo nasze granice zostały naruszone.

- Jak to możliwe?- odezwał się jeden z przybyłych

- Zdrajca jest wśród nas.- wyrzyscy obecni wciągnęli głośno powietrze- Ktoś przekazał Edmundowi, że znamy jego plan i zmienił swoją strategię.

Nagle wszystko ucichło. Ptaki przestały śpiewać. Drzewa przestały szumieć. Wiatr przestał gwizdać. Ojciec podniósł się i zaczął wąchać powietrze. Do sali obrad wbiegł jego beta.

- Atakują.- krzyknął

To wystarczyło. Wybuchła wrzawa. Matka złapała mnie za rękę i zaczęła ciągnąc w stronę lochów. Kiedy znaleźliśmy się na dole szepnęła.

- Pamiętaj Clairy kim jesteś.- przytuliła mnie mocno- Musisz nas pomścić.

- Mamo nie zostawię was.- zaczęłam szlochać

- Musisz skarbie, nasz los jest już przesądzony.- złapała kosmyk włosów opadający mi na twarz i założyła mi go za ucho.- Nie daj się złapać.- szepnęła ciszej bo nad nami słychać było ciężkie kroki- Uciekaj Lotosie.- szepnęła i upadła na ziemię, na jej plecach zaczęła formować się czerwona plama. Spojrzałam w górę. Spostrzegłam mężczyznę trzymającego pistolet.

- Łapać ją.

Tak krótka komenda wystarczyła abym obudziła się z letargu i ruszyła się do ucieczki. Biegłam ile sił w nogach. Po chwili udało mi się wydostać na zewnątrz. Nasza siedziba z boku wyglądała masakrycznie. Wszędzie martwe ciała moich pobrateńców. Biegłam dalej wbiegając w głąb lasu. Słyszałam za sobą ciężkie kroki. Starłam się biec coraz szybciej, jednak moje nogi odmawiały mi posłuszeństwa. Nagle czyjeś wielkie ciało powaliło mnie na ziemię.

Soulmate - pierwsze spotkanieМесто, где живут истории. Откройте их для себя