Rezydencja

334 48 102
                                    

Yong Soo nie zamierzał mówić żadnemu z braci, gdzie się wybierał. Napomknął im tylko o rzekomym spotkaniu ze swoim przyjacielem i poleciał do swojego pokoju. Kiku nawet go nie słuchał tylko błądził wzrokiem. Jego zachowanie martwiło chłopaka, ale mówił sobie, że po jego wygranej, obaj wpadną mu w ramiona. Chciał ich zaskoczyć swoją nagrodą. Przegrana nie wchodziła w grę. Chłopak postawił sobie za cel wygraną i nic nie mogło mu w tym przeszkodzić.

Nastolatek obejrzał się w lustrze, poprawiając swój najdroższy strój - niebieski sweter i biała koszula oraz ciemne spodnie. Nie było to coś wielkiego, a jednak było adekwatne do okazji.

Yong Soo spojrzał na zegarek, stojący na brązowej komodzie i westchnął przeciągle.

- Za dwie minuty dwudziesta - mruknął pod nosem. Jego serce dudniło na samą myśl o spotkaniu z Chao. Nie miał pojęcia, czego się spodziewać. Chciał się dowiedzieć już teraz, na czym polegać będzie ta gra. - Czas ruszać!

Yong Soo uśmiechnął się do lustra i pokazał swojemu odbiciu kciuki w górę, chcąc uspokoić rytm serca.

- Dam radę! - powiedział i wyjrzał za okno, szukając wzrokiem limuzyny.
Na sam jej widok chłopak westchnął z zachwytu. Była dokładnie jak w filmach. Długa i błyszcząca czernią w świetle księżyca.

Yong Soo otworzył szeroko okno i wyskoczył na miękką, zieloną trawę, po czym pognał w stronę limuzyny. Nie chciał, by którykolwiek z braci zauważył auto.

- Dzień dobry! - rzucił szybko na powitanie kierowcy, wchodząc do pojazdu. W odpowiedzi mężczyna popatrzył w lusterko i przewertował go wzrokiem, ale się nie odezwał.

Dojechanie do celu zajęło im dwie godziny. Żadne z nich się nie odzywało, a ciszę przerywała tylko muzyka, grająca z radia.

Yong Soo nie tracił czasu na podziwianie widoków. Próbował domyślić się, jaka gra będzie go czekać, kogo tam pozna i czy zwycięży. Bo przecież o to mu chodziło. Ocalenie brata było jego najważniejszym celem.

Gdy tylko dotarli do celu, oczom chłopaka ukazała się ogromna rezydencja. Jej żółte ściany wyróżniały się wśród ogromnych, leśnych gąszczy. Wydawała się niezwykle majestatyczna i pociągająca, a zarazem... straszna.

Yong Soo przełknął ślinę ze zdenerwowania.

Zaczekał, aż kierowca otworzy mu drzwi, po czym wysiadł, nie mogąc oderwać oczu od budynku.

- Chodź - rzucił niedbale nieznany mu mężczyzna i zaczął podążać do wielkich drzwi frontowych.

Yong Soo otrząsnął się i został zaprowadzony do ogromnego holu, gdzie znów zatrzymał się. Dla chłopaka to miejsce było jak pałac.

Na sufitach zawieszone były żyrandole. Ściany pokryte były tapetą w złote pasy. Na komodach i etażerkach prezentowały się drogie wazy oraz posągi. Dopiero teraz do nastolatka dotarło, jak bardzo Chao musiał być bogaty.

- Podoba ci się tu? - powiedział kierowca, widząc jego nagły postój.

- Tak. - Tylko tyle zdołał z siebie wydusić.

- Chodź dalej - ciągnął. - Poznasz resztę uczestników

Chłopak szybko przyspieszył kroku, a każde postawienie stopy na czerwonym dywanie, sprawiało, że czuł się niczym ważny hrabia.

- To tutaj. - Chłopak nawet nie zauważył, kiedy doszli do ogromnych drzwi. Nadal nie mógł się otrząsnąć z wrażenia.

Kierowca pociągnął za złotą klamkę, a jego oczom ukazała się sala dość podobna do holu.

Czy wolałbyś? ||Hetalia||Where stories live. Discover now