Elektryzujące wrażenia

190 39 9
                                    

Yong Soo poczuł, jak jego żołądek zmienia się w wielką galaretę. Fakt, iż dopiero co zjadł kolację mu nie pomagał. Nigdy nie myślał, że jego brat będzie sprawcą czyjejś śmierci. Że mógł od tak nacisnąć na spust i zakończyć życie niewinnej osoby. Co z krewnymi Kirklanda? Nie za bardzo go lubił, jednak przyszedł tu dla takiego samego powodu jak on.

By naprawić swoją rodzinę.

Jednak najbardziej obrzydzała go twarz Kiku. Nie było na niej żadnej ekspresji. Ani żalu, ani satysfakcji. Była nijaka.

- No już, już, Heraklesie. Proszę, pozbądź się tego bałaganu. Nasi goście czekają na wznowienie gry - rzekł Chao z obrzydliwym uśmiechem.

Wspomniany mężczyzna podniósł martwego już Kirklanda niczym worek ziemniaków, otworzył drzwi i wyszedł.

- Jak w innych przypadkach, zły temperament i nieposłuszeństwo prowadzi do zguby. Prawdę mówiąc, spodziewałem się takiej reakcji z jego strony, szczególnie po alkoholu. Powtórzę więc raz jeszcze - Spojrzał po kolei na wszystkich uczestników. - Nikt stąd nie wyjdzie, dopóki gra się nie skończy.

Cisza nadal władała w pokoju. Nikt, nawet Romano, nie śmiał się odezwać. Było słychać jedynie ciche pociąganie nosa od łez, które jeszcze ścieliły policzki niektórych osób. Yong Soo jednak nie zwracał na nie uwagi. Był w stanie myśleć jedynie o Kiku i pistolecie w jego rękach. Wspomnienie wystrzału odtwarzało się w jego głowie po raz kolejny i kolejny. Jego własny brat...

"Nie, to nie jest mój brat" - pomyślał "Mój brat nigdy by nie zrobił czegoś takiego. To już nie jest Kiku"

Trzaskanie drzwiami wyrwało go z przemyśleń i szybko odwrócił się w stronę dochodzącego dźwięku. Herakles znów wpadł do pokoju, teraz zmierzając do przedziwnej maszyny, która była powodem śmierci Kirklanda.

Yong Soo nie wiedział, do czego służyła. Nie pomyślałby nawet o tym, że takie ustrojstwo jeszcze działa, gdyż wyglądało już na stare.

Jakby czytając w jego myślach, Chao znów zaczął mówić swoim donośnym głosem, który brązowooki zdążył znienawidzić:

- Wyjaśnię wam, co w tej rundzie was czeka. Jeśli ktoś ma słabe serce, to rundy tej raczej nie przeżyje - Spojrzał znacząco na Bellę, która opuściła głowę - Herkules założy wam na głowy sprzęt, służący do przesłuchiwań ludzi. Powiedzmy, że daje on elektryzujące wrażenia. Nie martwcie się, każda osoba będzie miała dwie szanse na porażenie prądem~.

Yong Soo nigdy nie czuł tak wielkiego obrzydzenia do czyjejś osoby. Jego zachowanie i zamiłowanie do dziwnych gier umysłowych, a nawet uśmiech przyprawiał go o niesmak.

Miał przynajmniej nadzieję, że nikt z jego chorych sługusów tego nie nagrywa lub nie pisze o tym na jakichś stronach o tworzeniu książek.

- Na dwie osoby zostaną nałożone, jakby to ująć dla mniej inteligentnych, kaski. Oba będą podłączone do maszyny. Jeden uczestnik otrzyma pilota. Są na nim dwa guziki. Czerwony i niebieski. Czerwony sprawi, że to wy zostaniecie porażeni prądem, a niebieskim porazicie nim osobę z drugim kaskiem. Na wybór macie trzydzieści sekund. Jeśli się nie zdecydujecie, zostaniecie wyeliminowani. Rozumiemy się? Świetnie. Jako że Arthur został zastrzelony, zacznie Romano i Yong Soo! Proszę o gromkie brawa! - Zaśmiał się cierpko i zaczął klaskać.

Brązowooki poczuł, jak na jego głowie zaciskają skórzane paski. Były mocno zaciśnięte, a myśl o jeszcze troszkę mocniejszym uścisku, zgniatającym mu czaszkę przebiegła jego myśli. Herkules uśmiechnął się pod nosem, widząc jego dyskomfort, jednak gest pozostał niezauważony.

Następnie przypięli "kask" Romano, który miał widocznie zaczerwienione oczy od płaczu. Następnie wręczono Włochowi pilot.

- Masz trzydzieści sekund~ - pospieszył go.

- Wiem, wiem - odparł mu zachrypnięty głos Romano, którego wziąć jeszcze było stać na irytację. Na zewnątrz wyglądał jednak jak zagubione dziecko.

Yong Soo spoglądał niepewnie na pilota. Palec chłopaka, trzymającego pilota, skakał z góry na dół. Nie umiał przejrzeć jego następnego kroku, jednak na pewno nie spodziewał się tego, co nastąpiło po tym.

W sali rozległ się pstryk, a Yekaterina pisnęła, widząc podskakującą formę Yong Soo. Lewo, prawo. Góra, dół. Bólu, którego w tamtym momencie doznawał, nie dało się opisać słowami. Szarpał się i szamotał, próbując zdjąć z siebie przeklęte paski, trzymające jego życie na krawędzi.

Aż w końcu...

Przestało. Chłopak zaczął wciągać łapczywie powietrze jakby było największym skarbem matki ziemi. Jego włosy lepiły się do czoła od nagłego szoku, który udało mu się przeżyć.

- Roma... - szepnął Antonio.

- N-no co?! - odpowiedział mu krzyk Włocha, którego policzki znów były mokre od łez.

Hiszpan mu nie odpowiedział i spuścił tylko głowę, odmawiając kontaktu wzrokowego. Jednak po kilku sekundach ciszy, Romano nie wytrzymał.

- Przecież nie mogę zginąć! Muszę pomóc mojemu bratu! Po to tu przyszedłem, nie?! - próbował zmusić go do mówienia Włoch. Jednak nie spodziewał się, że... Antonio zacznie płakać. I to przez niego. Nie wiedział jednak, jak zareagować, więc nie odzywał się już, zostawiając go samego ze swoimi łzami.

Jednak zanim Yong Soo zdążył nabrać odpowiedniego wdechu, zobaczył, że na głowę Antonia zakładają drugi kask, a jego nie zdejmują. Zrozumiał, że teraz on otrzyma prawo do wyboru.

Herkules podał mu pilot, a Chao znów uśmiechnął się kpiąco.

- Trzydzieści sekund od teraz.

Chłopiec spojrzał na Hiszpana, który prosił go o nieporażanie siebie prądem. Już miał wcisnąć niebieski przycisk, gdy zatrzymał się w ostatniej chwili. Poczuł się paskudnie. Nie mógł zrobić tego Hiszpanowi. Byłby wart tyle, co Kiku.

- Przepraszam, nie mogę cię porazić prądem - powiedział szybko.

I kliknął przycisk czerwony, przygotowując się na falę bólu, jednak...

Nigdy nie nadeszła. Zamiast tego zobaczył Antonia w takim samym stanie, w jakim znajdował się sam przed chwilą.

- Antonio! - krzyknęła Bella, przerażona widokiem. Odpowiedział jej uśmiechnięty Chao.

- Oj, chyba zapomniałem wspomnieć, że jeden przycisk należy do jednego kasku~.

- Ty... ty durny oszuście! - Wstał Romano. - Sprowadzasz nas tu pod pretekstem wręczenia pieniędzy na operację naszych bliskich lub pierdolonych słoni, które ten dziwak, Kasem uznaje za ważne, a potem nas wykorzystujesz do jakiejś chorej gry?!

- Uważaj na słowa, Romano - Poprawił okulary Chao. - Zapamiętam, co mówiłeś

- Świetnie, zapamiętaj! I tak pewnie masz to w dupie! Nie spodziewam się swojej wygranej - Odwrócił się do Antonia, który właśnie skończył się szamotać. - A ty, idioto, masz to wygrać i dać pieniądze mojemu bratu, ja... proszę

Yong Soo siedział oniemiały, wpatrując się w siadającego na swoim miejscu Włocha.

- Przepraszam, Yong Soo... ja po prostu... bałem się... zginąć - wyszeptał jeszcze, po czym zalał się łzami, zakrywając twarz dłońmi.

Brązowooki spojrzał z litością na Włocha, który właśnie skazał się na śmierć. Nie ma mowy, by Chao zapomniał o tym, co Romano powiedział. Nic go nie mogło uchronić. Może i był tchórzem, porażając go prądem. Teraz jednak odznaczył się czymś innym. Nie dało się jednak opisać tego w słowach.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Feb 06, 2017 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Czy wolałbyś? ||Hetalia||Where stories live. Discover now