/11/

4K 354 32
                                    

Reszta nocy minęła bez żadnych rewelacji. Wstałam około dziewiątej. Zwlekłam się z wygodnego łóżka, stawiając bose stopy na futrzastym dywanie. Ubrana byłam w te ubrania, w których się kładłam wieczorem. Skierowałam się znaną mi już trasą do kuchni, gdzie zastałam Mie oraz Setha siedzących przy wyspie kuchennej. Chłopak przeglądał coś na laptopie, pijąc jakiś napój energetyczny, a dziewczyna sączyła mrożoną kawę, przyglądając się mu.

-Dzień dobry - przywitałam się nie pewnie.

Mia od razu odwróciła się w moją stronę, posyłając mi uśmiech.

-Hej - powiedziała nieśmiało.

-Mogłabyś mi pożyczyć jakieś ubrania? Nie chcę cały czas chodzić w tym - powiedziałam, spoglądając na ubranie.

-Tak, jasne... Zaraz przyniosę - odparła i ulotniła się.

Podeszłam do lodówki, wyjęłam z niej sok. Z szafki obok, wzięłam kubek, do którego nalałam picie. Następnie schowałam karton z sokiem z powrotem do lodówki i usiadłam na miejscu, na którym do niedawna siedziała Mia. Właśnie miałam brać pierwszy łyk napoju, kiedy do kuchni przyszedł Jack. Chłopak ubrany w ciemne dresy oraz biały podkoszulek, uśmiechnięty od ucha do ucha podszedł do Setha i oparł się o blat, koło swojego znajomego.

-Czego chcesz? - warknął chłopak, nie odrywając spojrzenia od swojego laptopa.

-Coś ty taki zrzędliwy z rana? - zapytał podejrzanie szczęśliwy Jack.

-Odwal się - mruknął Seth, przybliżając twarz do ekranu, przyglądając się mu z zaciekawieniem z bliska. - Idź szastać radością gdzieś indziej - odpowiedział kiedy monitor przestał go aż tak bardzo interesować.

-O, Seth, Seth, Seth odrobina radości by cię nie zabiła - stwierdził Jack, odbijając się od blatu. - Mogłeś iść ze mną wczoraj do tego klubu. Gdybyś ty widział tamte dziewczyny - westchnął rozmarzony. - Prawie tak piękne, jak własność Natha - powiedział i mrugnął do mnie.

Własność Nathana? Będę musiała go o to później zapytać - kiedy tylko o tym pomyślałam, nie kto inny jak Nathaniel wparował do kuchni.

Jego oczy były przerażająco czarne. Chłopak przejechał po wszystkich spojrzeniem, mordując nim każdego z osobna, dopóki nie zobaczył Jacka. Wtedy cała jego uwaga skupiła się na nim. W mniej niż ułamku sekundy znalazł się tuż przy nim.

Otwartą dłoń zacisnął na jego gardle i uniósł go. Chłopak próbował się wyrwać, jednak na marne. Wymachiwał nogami, które były dobre trzydzieści centymetrów nad ziemią, bez efektu.
Widziałam, jak Nathan zacisnął chwyt, sprawiając, że twarz Jacka przybrała dziwny odcień. Jakby czerwony pomieszany z niebieskim, ale nie fioletowy.

-Miałeś jedno zadanie. Jedno zasrane zadanie i spieprzyłeś - warknął wściekle Nathan, jego ton głosu był taki przerażający i władczy, że aż miałam ochotę skulić się w sobie, a na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka.

W net na twarzy Jacka pojawiło się przerażenie. Nie strach, to było coś o wiele większego.

Nathaniel zacisnął jeszcze bardziej uścisk, a później rzucił swoim kolegą o ścianę, z taką mocą, że aż Jack swoim ciałem zrobił dziurę. Pisnęłam przerażona na ten widok, natomiast Seth obserwował z rozbawieniem rozwój wydarzeń.

Szaleńcy, psychopaci, socjopaci, nienormalni, - wymieniałam w głowie.

-Czy ty wiesz jak ważna misja to była!?- tym razem Nathan zaczął krzyczeć, a jego głos rozniósł się po domu. -Śledziliśmy tę cholerną teczkę od miesięcy! A ty nie potrafiłeś ustawić jednej, zasranej blokady na ulicy!? - Wrzeszczał, podchodząc do Jacka.

Chłopak, którego wciąż połowa ciała znajdował się w ścianie, spróbował wstać, ale wyszło mu to dosyć koślawie. Ponownie się przewrócił, a kilka cegieł które ledwo trzymały się ściany, poleciało za nim.

Nathaniel stał tuż nad upadłym. Chwycił go za kołnierz koszulki i podniósł do góry i nim się obejrzałam, posłał w jego kierunku prawy sierpowy. Jack nie miał jak się obronić i oberwał prosto w nos. Usłyszałam ten nieprzyjemny i charakterystyczny dźwięk, który dał wszystkim znać, że nos Jacka został złamany.

Dopiero wtedy oprzytomniałam. Poderwałam się z miejsca, lecz przed wbiegnięciem pomiędzy nich powstrzymała mnie rękę na ramieniu, należała ona do Mii.

-Lepiej nie, już raz weszłam Nathanielowi w drogę, kiedy był w takim stanie. Nieźle oberwałam - powiedziała, a ja zwróciłam ponownie całą swoją uwagę na Nathana, który bił ledwie przytomnego chłopaka.

-Nathan! Puść go! Nathaniel! -krzyknęłam, wyrywając się z uścisku upadłej.

Chwyciłam chłopaka za ramie i spróbowałam odciągnąć go od Jacka, jednak nie przyniosło to żadnego efektu.

W tamtym momencie zaczęłam żałować, że zrezygnowałam po miesiącu z lekcji boksu, na które jeszcze w szkole podstawowej zapisała mnie babcia.

Nathan był jak w amoku. Nic do niego nie docierało. Nie wiedziałam, co miałam robić. Jack wciąż obrywał, a ja bezskutecznie szarpałam się z dwa razy większym mężczyzną. Naszła mnie wtedy pewna szalona myśl.

Wdech, wydech. Musisz to zrobić. Nie ma innegowyjścia - powtarzałam w głowie, zbierając odwagę.

Stanęłam tuż obok Nathana i uderzyłam go z całej siły w twarz, otwartą dłonią. Podziałało. Chłopka wypuścił Jacka, a ten upadł na ziemię.

-Cholera! - Krzyknęłam, cofając się o kilka kroków.

Usłyszałam, jak wszyscy z sykiem wyciągnęli powietrze. Nathan podniósł twarz, która odleciała odrobinę na bok przez siłę uderzenia.

-Ja... Ja nie miałam wyboru - zaczęłam się tłumaczyć, automatycznie się cofając.

Nathan popatrzył na mnie wściekle, a ja zamknęłam oczy. Oddychałam szybko, przerażona tym, co mogło się zdarzyć za chwilę.

Głupia ja! - wyzywałam się w muslach.

Lecz nic się nie działo. Mijały sekundy, a ja nie poczułam uderzenia, nic. Usłyszałam nagle trzaśnięcie drzwi, najprawdopodobniej frontowych. Powoli otworzyłam jedno oko, a później drugie.
Przede mną leżał pobity do nieprzytomności Jack, ale po Nathanie nie było ani śladu. Odetchnęłam głęboko z ulgą. Obroniłam się i posłałam niepewny uśmiech do stojących tam i gapiących się na mnie jak na jakiegoś ducha, upadłych.

-Mogę to ubranie? - Zapytałam, wskazując ręką na kupkę materiału, znajdującego się w rękach Mii.

Dziewczyn niepewnie wyciągnęła w moim kierunku rękę, nie odrywając ode mnie spojrzenia, które było dziwnego rodzaju. Jakby podziwu, ciekawości oraz zdziwienia. Tak, to była dokładnie taka mieszanka.

Przyjęłam od Mii ubrania i odwróciłam się na pięcie, kierując do pokoju, w którym się obudziłam. Moje ręce trzęsły się jak galareta. To wszystko przez adrenalinę, która kilka minut temu krążyła zapewne w dość dużych ilościach w moich żyłach.
Weszłam do pustego pokoju, a tam przebrałam się w sukienkę we wzory kwiatowe, które były bardzo kolorowe.

No to ciekawy początek dnia - pomyślałam, wychodząc na balkon.

Od autorki.

Co ten Nathan wyprawia 😱
W sumie, z racji, że skończyłam "Nieznaną", moją drugą opowieść, to "Gra aniołów" będzie się pojawiała częściej. :)

Gra AniołówWhere stories live. Discover now