/23/

3.3K 339 21
                                    

Nathan POV

-Dzień dobry - przywitałem się mało entuzjastycznie z kobietą ubraną w białą koszulę, siedzącą za biurkiem.

Długie blond włosy miała spięte w wysokiego kucyka, a jej szare oczy spojrzały na mnie, gdy tylko wszedłem do pomieszczenia. Kobieta uśmiechnęła się do mnie, pokazując nienaturalnie białe zęby.

-Dzień dobry. Mogę w czymś pomóc? - Zapytała formalnie.

-Chciałbym wynająć pokój. Dwuosobowy - powiedziałem, opierając się o biurko.

-Oczywiście. Jedno łóżko czy dwa? - Zapytała, wpisując coś do komputera.

-Dwa - odparłem krótko, a jej spojrzenie znów powodowało do mnie. Uśmiechnęła się pod nosem i ponownie wróciła do przerwanej czynności.

-Na ile pan zostaje?

-Trzy dni.

-Yhym- mruknęła.

-Pokój numer dwadzieścia cztery. Jak Pan stąd wyjdzie na parking, proszę skręcić w lewo, czwarte drzwi po prawej - wytłumaczyła, wyciągając w moim kierunku klucze.

-W razie jakichkolwiek problemów może się pan zgłosić do recepcji. Mogłabym pana oprowadzić po mieście lub dotrzymać towarzystwa - powiedziała, uśmiechając się delikatnie i bawiąc się kosmykiem włosów, który wypadł jej z kucyka.

- Może skorzystam - powiedziałem, pod nosem, powstrzymując się od prychnięcia.

-Przyjechał Pan tu z jakiegoś konkretnego powodu czy może jest Pan przejazdem - kontynuowała rozmowę, pomimo tego, że nie miałem w tym momencie ochoty z kimkolwiek rozmawiać.

-Przejazdem - burknąłem, czekając na paragon.

-Oh... Myślałam, że jeszcze kiedyś byśmy się spotkali - powiedziała, wyciągając papiery z szafki biurka.- płaci Pan kartą czy gotówką?

-Gotówką.

-Dobrze, poproszę podpis... O tutaj -powiedziała, kładąc na lądzie kartkę. Bez zawahania się podpisałem ją fałszywym nazwiskiem, a następnie zapłaciłem kilkadziesiąt dolarów.

Gdy tylko to zrobiłem, zwróciłem się do drzwi i wyszedłem na świeże powietrze, ciesząc się, że tamta kobieta nie próbowała mnie zatrzymać.
Podszedłem do swojego samochodu, jednak kiedy byłem kilka metrów od niego, zauważyłem, że coś nie było w porządku. W środku nie było Ally, a okna mojego samochodu były powybijane.

-Allyson!-zawołałem, licząc, że dziewczynie udało się gdzieś schować.- Ally! - Krzyknąłem, ponownie podbiegając do pojazdu. Po dziewczynie nie było śladu.

Przekląłem głośno, kopiąc w oponę. Rozwinąłem swoje skrzydła, wzbijając się do góry. W głowie miałem jedną myśl.

Muszę ją znaleźć i to jak najszybciej.

Zaczęłam się rozglądać dookoła, nie zawracając sobie głowy tym, że ludzie mogliby mnie w tamtym momencie zobaczyć. Liczyła się tylko ona.

Nie wiedziałem, w którą stronę lecieć, nigdzie nie było żadnych nadzwyczajnych rzeczy. Zwykłe miasto, ze zwykłymi ludźmi, gdzie na zwykłych ulicach toczyło się zwykłe nudne życie.
Zakląłem głośno, zaciskając nerwowo pięści. Powoli zleciłem na dół, nie przestając skanować otoczenia, w poszukiwaniu czegokolwiek podejrzanego.
Kiedy moje stopy dotknęły z powrotem ziemi, ruszyłem stanowczym krokiem w kierunku głównej ulicy. Nie zwracałem uwagi na to, że po drodze wpadłem na ludzi, kilku nawet po zderzeniu z moim barkiem upadło. Byłem jak w amoku. Zwracałem uwagę jedynie na zakamuflowane znaki prowadzące do celu mojej podróży, czyli do wędrującego baru. Był to bar należący do upadłych, który raz na jakiś czas zmieniał położenie. Można było go odnaleźć jedynie po śladach, które magicznie pojawiały się na ulicach. To na jakimś grafiti pojawiała się strzałka, to jakieś zdanie, a widzieli je jedynie upadli aniołowie. Nie miałem pojęcia, jak to działało, zawsze była to tajemnica właścicieli.

Gra AniołówWo Geschichten leben. Entdecke jetzt