/36/

3.1K 292 43
                                    

Zasnęłam naprawdę mocnym i głębokim snem, z którego zostałam wybudzona dopiero rankiem. Usłyszałam huk, a następnie pisk. Zerwałam się ze swojego łóżka jak oparzona, a serce biło mi nienaturalnie szybkim tempem przez gwałtowne przebudzenie, oczy miałam szeroko otwarte, a w głowie mi szumiało. Dopiero po kilku sekundach odzyskałam jako taką trzeźwość umysłu. Zdążyłam to zrobić na tyle szybko, żeby złapać w uścisk kobietę, która się na mnie rzuciła. Babcia zaczęła szlochać, a pomimo jej wieku jej uścisk był niczym ze stali.

- Dziecko, gdzie ty się podziewałaś? Tak się martwiłam! Przyjechałam do domu, a ciebie nie było! W szkole nie widziano cię od tygodni! Tak się martwiłam! Wszystko w porządku? Nic ci nie jest? - Wystrzelił z pytaniami, gdy tylko się odrobinę uspokoiła.

- Jestem cała - odparłam, zapamiętując tylko to pytanie.

- Gdzieś ty była? Co się z tobą działo?

- Trochę się... Zgubiłam, ale już wszystko dobrze.

- Jak to się zgubiłaś?

- To naprawdę długa historia babciu.

- Jak myślisz, że ujdzie ci to płazem, to się grubo mylisz! Natychmiast chcę wszystko wiedzieć, to może twoja kara będzie jedynie do pięćdziesiątki, a nie do końca życia!

- Odnalazłam swoich biologicznych rodziców- wypaliłam, a babcia zbladła, nagle zamierając.

- Jak... Przecież...

- Wiem babciu, wszystko już wiem...

- Pewnie teraz chcesz...- zaczęła, ale słowa ewidentnie nie chciały jej przejść przez gardło.

- Nie. Zostaję tutaj, z tobą - oświadczyłam pewnie. - O ile jeszcze mnie chcesz? - dodałam już ciszej.

- Oczywiście, że cię chce. Jesteś moją rodziną, moją wnuczką - powiedziała drżącym głosem, a łzy ponownie wypłynęły z jej podkrążonych oczu.

Dopiero teraz zauważyłam, jak bardzo wychudzona była. Babcia ponownie chwyciła mnie w swoje ramiona, nie mogąc chyba uwierzyć, że wróciłam do domu.

-Ale chcę utrzymywać z nimi kontakt, wiesz...

-To twój wybór, ale jak tylko ich zobaczę... Nie zostawię na nich suchej nitki, za to, że cię opuścili - powiedziała wojowniczo, a mi zrobiło się cieplej na sercu.

-To jest trochę bardziej skomplikowane, niż się na pierwszy rzut oka wydaje - powiedziałam, wyobrażają sobie minę babci, jak zobaczy, że Michael i Emily są niewiele ode mnie z wyglądu starsi.

- To nie dawało im prawa...

-Wiem - uspokoiłam ją, martwiąc się o jej stan zdrowia. -Wiesz co, może zrobisz nam herbatę, bo jak widzę tą, co niosłaś dla siebie, się rozbiła - powiedziałam, wskazując potłuczoną filiżankę na progu drzwi. - I porozmawiamy na spokojnie.

- Tak, tak. To świetny pomysł - powiedziała i udała się do drzwi, sunąć swoimi puchatymi kapciami po podłodze.

Sama za to udałam się do łazienki, wzięłam naprawdę długi prysznic, a następnie przebrana w czyste ubrania, popatrzyłam się w lustro.
Wciąż byłam sobą. Tą samą Allyson, która patrzyła w to samo lustro we wrześniu. Miałam tę samą twarz, te same oczy, te same włosy, ten sam wiek. A jednak coś się we mnie zmieniło. Wydoroślałam, nie chciałam już płakać, pogodziłam się ze śmiercią rodziców, bo jak nie patrząc, wciąż dla mnie byli rodzicami, a babcia wciąż była moją babcią. Stałam się wewnętrznie silniejsza i z tego powodu czułam się... Naprawdę dobrze. Od lat nie czułam takiego spokoju, chociaż czekały mnie naprawdę trudne decyzje i wielkie wydarzenia, to byłam na nie przygotowana.

Gra AniołówWhere stories live. Discover now