Rozdział 13 Tartar

10.8K 648 15
                                    

Amnesia Opening Full - Zeotrope

ROZDZIAŁ NA PIĄTEK! (09.02.16r)

Powodem dodania rozdziału wcześniej jest fakt, że wyjeżdżam 31 sierpnia na wakacje i wracam 4 września.

-Hades-

Podłoże pod moimi nogami zaczyna pękać, a z szczelin w nim wypływać czarny śluz. Posyłam Aresowi szaleńczy uśmiech. Bóg wojny otacza siebie tarczą, a ja prycham. Obrona przede mną jest bezowocna. Jestem jednym z trzech władców! Panem życia i śmierci! Nikt nie ma mocy na tyle potężnej by walczyć z śmiercią.

-Idźcie stąd!- Rozkazuję grupce przerażonych nastolatek.Dziewczyny od razu wykonują jego polecenie i wybiegają z sali- ciągnąc swoje nieprzytomne towarzyszki na sobą. Unoszę dłoń, a podłoga pod jego stopami odlatuję na ścianę. Ares odskakuję do tyłu, przez co unika mojego ataku. Przegryzam wargę. Mój brat powoduję trzęsienia ziemi myśląc, -zapewne- że stracę równowagę. Zaczynam biec w kierunku bóstwa, wyciągając miecz. W dłoni tego śmiecia pojawi się stalowy miecz. Ach... Miecz Aresa jest powszechnie znany jako jeden z jego atrybutów, lecz na Olimpie pełni rolę dekoracji. Widziałem wiele, razy jak Ares nim walczy i wygrywa. Jednak tym razem będzie inaczej. Tym razem przegra i zginie. Mój brat znany z sztuczek i oszustw, tworzy swoje odbicia lustrzane. Uśmiecham się. Och... Ależ ty głupi! Jestem śmiercią, nie można mnie oszukać! Jednym sprawnym ruchem dłoni niszczę wszystkie odbicia. Zauważam swojego parszywego brata, stojącego przede mną.

-Zakończmy to.- Syczę, a on marszczy brwi i przyjmuje bojową pozycje. 

-Z przyjemnością.- Oznajmia ruszając na mnie. Sam biegnę w jego stronę. Nasze miecze uderzają o siebie, a w powietrzu słychać brzęk metalu. Moje oczy płoną czerwienią, a w oczach Aresa widzę przerażenie. Mimo tego, że jest bok mnie, posyłam na niego tuzin sztyletów. Bóg wojny odgradza się barierą, lecz kiedy tylko jej dotykam ona zamienia się w proch. Atakuję go w prawe ramie, lecz ten odbija mój cios mieczem. Cofam się od niego o krok. Wyciągam miecz przed siebie.

-Lepídes tou thanátou , eímai o Ádis tigáni sas diatázo na xypnísei ! Fotiá anáflexis tou Ádi kai na synchorísei tous echthroús mou apó ti gi. (Po polsku znaczy to: Ostrzę śmierci, ja twój pan- Hades rozkazuję ci się przebudzić! Zapłoń ogniem Hadesu i zmieć z ziemi moich wrogów.)- Miecz trzymany przeze mnie w dłoni zaczyna emanować aurom śmierci i podziemia. Mój brat cofa się o krok.

-Ty chyba...- Zaczyna, a w jego oczach lśni strach. Śmieję się szaleńczo. 

-Owszem, Aresie. Mam zamiar wrzucić cię do Tartaru.- Oznajmiam, a mój brat cofa się. Uśmiecham się pod nosem. Nikt, ale to nikt nie da rady przeciwstawić się mojej mocy.

-Egó, kýrios tis zoís kai tou thanátou Ári poiní na tin aiónia katadíki , kai i zoí ston Tártaro. (Po polsku: Ja, pan życia i śmierci skazuję ciebie Aresie na wieczne potępienie i życie w Tartarze.) Wokół boga wojny pojawia się czarny okręg, a kiedy chcę z niego wyjść na jego rękach i stopach pojawiają się kajdany. 

-Gin!- Krzyczę, a z w chwili kiedy chcę zadać ostateczny cios, czuję jak coś ciepłego wtula się w moje plecy. 

-Proszę uspokój się...- Do moich uszu dociera cichy szept Persefony. Obracam się w jej stronę i obejmuję.

-Nie mogę się uspokoić. On zginie w Tartarze!- Oświadczam, a ona przybiera zamyślony wyraz twarzy. Mam zamiar odwrócić się w kierunku brata, lecz ta łapie mnie za ramie.

-Uwięź go w Tartarze, ale na tydzień.- Oznajmia, a ja prycham. Nigdy w życiu!

-Nie.- Oznajmiam hardo. Moja przeznaczona idzie do przodu i staję o krok przed kręgiem. Wystawiam dłoń do przodu by ją złapać, lecz on odpycha ją.

-Albo zgodzisz się by pozostał w Tartarze tydzień, albo będziesz musiał umieścić nas tam oboje.- Mówi, a ja wytrzeszczam oczy. Widzę, jak moja księżniczka unosi nogę i patrzy na mnie wyczekująco. Co zrobić?! Nie mogę pozwolić by moja kruszynka trawiła do tego piekła, ale nie mogę też pozwolić by ten dupek uszedł z tego cało. Wzdycham.

-Niech ci będzie...- Oznajmiam niechętnie, a na jej twarzy pojawia się uśmiech. Persefona podchodzi do mnie, a ja szybko oplatam ją ramieniem w tali. 

-Hadesie, możemy o tym pogadać.- Przekonuję Ares, lecz ja nie mam o czym z nim rozmawiać.

-Se katadikázo se mia evdomáda apó tin agonía , talaiporía kai póno sta Tártara. (Po polsku: Skazuję cię na tydzień udręki, cierpienia i bólu w Tartarze.)- Oznajmiam, a krąg wokół bóstwa zaczyna lśnić czarnym ogniem. Po chwili w kręgu pojawiają się węże, które wgryzają się w jego skórę. Gdyby było to zwykle węże, Ares nic by nie poczuł lecz to są Aretergi. Aretergi to stworzenia cieni. Są one strasznie niebezpieczne, a ich ubarwienie jest strasznie niezwykłe. Każdy widzi je inaczej, jedni widząc je na złoto, drudzy na granatowo. Według starych przesłanego to jaki się kolor widzi oznacza stan czystości naszej duszy. W powietrzu słuchać krzyk Aresa, kiedy jego skóra zaczyna płonąć. Nagle obok nas pojawia się Zeus. Na początku wygląda na zdziwionego, lecz kiedy zauważa wijącego się z cierpienia Aresa zaczyna wymachiwać rękoma w różne strony.

-Co tu się stało?!- Wrzeszczy, a ja chwytam Persefonę za dłoń. Zeus patrzy na mnie wyczekująco, lecz ja tylko prycham.

-Nic.- Oznajmiam, po czym przenoszę się do swojego królestwa. Nie chcę mi się gadać z tym ciołkiem. A z Aresem pogadam sobie za jakoś godzinę kiedy przeniesie się do Tartaru. Ach! Już nie mogę się doczekać!

CDN

No więc kochani co sądzicie o tym rozdziale? Hades dobrze postąpił?

Przeznaczona ŚmierciOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz