Szósty uśmiech

1.2K 215 29
                                    

    Siedziałem w ogrodzie pani Laury. Było bardzo gorąco. Nie potrafiłem wytrzymać bez wiatraka lub napoju z kostkami lodu. Jednak nie byłem tam z panią Laura, a z panią Katarzyną, chociaż do niej ,,pani'' znacznie lepiej pasowało. Kobieta z blond, długimi włosami, pełna gracji z czerwoną szminką na ustach. Wysoka i z kształtami, a jej wcięcie w talii było cudowne. W dodatku matka natura obdarowała ją bladą skórą i niebieskimi oczami. Wyglądała idealnie. Ubierała się bardzo elegancko. Nie mogłem uwierzyć, gdy dowiedziałem się, że była grubo po trzydziestce. Jednak bardziej zaskoczyła mnie pani Laura, przedstawiając ją jako swoją partnerkę.

Przecież to były dwa różne światy!

Katarzyna - kobieta pełna powagi, typowa bizneswomen, bez poczucia humoru, elegancko ubrana.

Laura - dziewczyna z kaloszami na nogach, wiecznym uśmiechem na twarzy i śmiejąca się z najgłupszych rzeczy.

W każdym razie.

Siedziałem z panią Katarzyną wśród tych kolorowych kwiatów i intensywnie zielonej trawy. Miała na sobie czerwony żakiet i spodnie w tym samym kolorze, białą koszulę i wysokie, czerwone szpilki. Ja założyłem szare dresy i czarną koszulkę. Czułem się przy niej mały.

Piliśmy lemoniadę, którą przygotowała nam pani Laura, a sama pobiegła do kuchni, zajmując się swoimi wypiekami.

Wiedziałem, że specjalnie zostawiła nas samych.

Wziąłem głęboki oddech.

- Gdzie się poznałyście? - zapytałem.

Gilbert miał już z nią do czynienia, bo również zaczął odwiedzać naszą sąsiadkę. Jasno stwierdził:

- Ta baba nawet mnie mrozi krew w żyłach.

Głupi, nie chciałem mu uwierzyć, bo zawsze w swojej głowie widziałem panią Laurę z kimś równie radosnym, co ona sama.

- W Poznaniu - odpowiedziała, chwytając za szklankę z lemoniadą. - Stamtąd pochodzę.

Pokiwałem głową i uśmiechnąłem się, a ona nie zwróciła na to większej uwagi.

Była niezwykle piękna i kobieca, ale każdy z uśmiechem na twarzy wydawał mi się znacznie atrakcyjniejszy.

- I tam mieszkasz? - przełknąłem ślinę, bo za każdym razem, gdy odzywałem się do niej, miałem wrażenie, że nie powinienem mówić na ty.

- Ona wydaje się tylko taka straszna, ale w środku jest równie piękna, co na zewnątrz - zapewniała mnie pani Laura przed wejściem na jej posesję.

Siedząc przed blondynką, zastanawiałem się, czy myśleliśmy o tej samej osobie. Miałem nawet głupie wrażenie, że jej ruchy świadczyły o arogancji lub zbyt wielkiej pewności siebie.

- Mieszkałam - poinformowała i napiła się lemoniady. - Teraz tutaj będę.

Zakrztusiłem się napojem, co pewnie nie wypadło zbyt miło, ale zamurowało mnie.

- Z panią Laurą?! - zapytałem piskliwym głosem. Nie potrafiłem nad tym zapanować.

Potwierdziła skinięciem głowy. Spanikowałem. Chciałem, żeby Sylwester był obok mnie. Wiedziałby, co odpowiedzieć. Cieszyłby się z tej wiadomości. Zresztą, ja również byłbym zadowolony, słysząc to, gdyby nie jeden problem.

Sylwester nie nazwałby tego problemem.

- Cieszę się - szepnąłem, a potem głośniej dodałem: - Tylko wiesz, mieszkańcy tej wsi nie są zbyt...

Zabrakło mi słowa, a nie chciałem powiedzieć ,,tolerancyjnymi'', bo ten wyraz przestał brzmieć jakkolwiek miło. Ba! Nazwałbym je chłodnym jak lód, jak pani Katarzyna.

- Zadowoleni z takich związków? - dokończyła, unosząc brwi ze zdziwienia. - Co mnie mogą ludzie interesować? Co ja ich mogę interesować?

Wypowiedziała te zdanie z oburzeniem, a ja zawstydziłem się. Miała rację. Ludziom nic do tego, chociaż i tak będą plotkować czy obrzucać je paskudnymi, wścibskimi spojrzeniami. Wątpiłem, żeby kryły się ze swoim związkiem.

Wyobrażałem sobie, jak wyglądałyby reakcje osób, które znam, gdybym im powiedział o pani Laurze i o pani Katarzynie.

Sylwester:

- To cudnie! Nie ma niczego piękniejszego niż miłość. Teraz tylko czekać na nasze! Kiedy idziemy je odwiedzić?

Radek:

- Kto? A! To ta sąsiadka? Fajnie.

Gilbert:

- Dasz mi w spokoju obejrzeć tego Beelzebuba?!

Mama:

- Pewnie! Jakbym nie miała dość problemów!

Kobieta siedziała przede mną z miną pełną oburzenia i frustracji. Dlaczego tak ją zdenerwowałem tymi słowami? Zapytałem ją o to. Drżał mi głos, bo jej wyraz twarzy powodował, że czułem się bardzo niepewnie. Popatrzyła na mnie pytająco, a później poprawiła fryzurę, przechylając głowę w moją stronę.

- Naprawdę przejmujesz się opinią ludzi? - zapytała i znów mogłem zobaczyć powagę na jej twarzy. - Nikt mnie nie interesuje oprócz Laury i jej ogrodu. Czuję, że zakochuję się i tym razem nie chcę z tym walczyć.

Spojrzałem na nią, jakbym słuchał czegoś, co stanowiło dla mnie temat tabu.

- Walczyć? - Spojrzałem na nią. - Z miłością? To w ogóle możliwe?

Wzruszyła ramionami i z obojętnością w głosie, odpowiedziała:

- A jak myślisz, z czym niby walczą mieszkańcy tej wsi?

Porozmawialiśmy jeszcze chwilę. Później dołączyła do nas pani Laura, która zaczęła zarażać nas optymizmem. Nawet pani Katarzyna zrobiła się przy niej jakoś weselsza, bardziej otwarta. Rysy jej twarzy zmieniły się od razu. Złagodniały. Wtedy zacząłem podziwiać tę parę. Wydawały się szczęśliwe. Spoglądały na siebie z wielką fascynacją. Jakby mnie tam nie było.

Zrozumiałem oburzenie pani Katarzyny.

Wróciłem do domu. Nikogo nie było, dlatego szybko przemierzyłem wszystkie pokoje, aby wejść do swojego królestwa, a potem wyciągnąć zeszyt i długopis. Położyłem się na łóżku. Tym razem miałem pościel z postacią z ,,Pory na przygodę''; Lodowym Królem.

Przerażała mnie myśl, że miałem jeszcze dwa dni wolności od szkoły. Bałem się, dlatego właśnie zacząłem pisać list, który miałby mnie motywować wciągu roku szkolnego. Wracałbym do niego, aby przeżyć bez większego szwanku.

Na początku było ciężko. Nie wiedziałem, co powinienem napisać.

Tylko jesteśmy. Nie przejmuj się nauczycielami ani w ogóle ludźmi ze szkoły. To wszystko minie i nie ma większego znaczenia. Poza tym, nie jesteś gorszy. Skup się na nauce. Przestać męczyć się na lekcjach. Pomyśl o czymś przyjemniejszym.

Gdy poczujesz się źle, przypomnij sobie Kurta Cobaina, Leonardo DiCaprio czy Heatha Ledgera albo osoby, które martwią się o Ciebie. Są tacy i przestań przeczyć, bo wychodzisz na egoistę! Nie myśl, że wszystko jest beznadziejne. Otwórz się na ludzi. POZWÓL SOBIE POMÓC. Zadzwoń do Sylwestra albo Radka. Idź popatrz na ogród pani Laury. Podrocz się z Gilbertem. Obejrzyj serial i śmiej się z najgłupszych rzeczy, bo o to właśnie chodzi, żeby zapomnieć i cieszyć się. Uświadom sobie, ile masz możliwości. Nie wstydź się tak bardzo swoich rąk. Bądź dobrej myśli, bo kiedyś po prostu będzie lepiej. Może wtedy z Sylwestrem i (o ile da się przekonać) z Radkiem zostaniecie hipisami? Kolorowi, pełni szczęścia i wewnętrznego spokoju. Będziecie podróżować po Europie! Nikt tego nie wie, a podoba Ci się ta wizja, prawda? Dlatego nie załamuj się. Trzymam kciuki.

PS. Z religią też wytrzymasz.

PPS. Napisz do tego Sylwestra, nie wstydź się. Zawsze Ci przecież pomaga.

PPPS. W następne wakacje daj znać, czy Ci pomogło.

I uśmiechnij się, bo nie jest tak źle. 

PukkaDonde viven las historias. Descúbrelo ahora