VIII

331 15 6
                                    

Skrzeczący dźwięk budzika już od piętnastu minut torturuje moje uszy. Jednak wiem, że jeśli teraz go wyłączę to nie wstanę i spóźnię się do pracy, a wtedy będę mogła się z nią pożegnać. Pomimo tego, że rodzice co miesiąc wysyłają mi pieniądze, lubię mieć świadomość, że nie jestem tak w pełni od nich zależna.
Wracając, niechętnie zwlokłam się z posłania i poczłapałam w stronę łazienki. Wykonałam wszystkie niezbędne czynności i z powrotem weszłam do pokoju. Z szafy wyciągnęłam ciemne rurki z wysokim stanem i koszulkę z Adidas. Założyłam to i zeszłam do kuchni. Po ciszy panującej w salonie i cichutkim pochrapywaniu z pokoju Holly stwierdziłam, że brunetka jeszcze śpi. Przygotowałam sobie kanapki i kawę. Po śniadaniu zaszłam do pokoju po torbę i telefon po czym wyszłam na przystanek. Po chwili przyjechał autobus który zawiózł mnie do pracy.
Weszłam do budynku witając się z Marry, która krzątała się przy stolikach próbując wytrzeć niewidzialne plamy. Zmieniłam koszulkę na firmową i stanęłam z ladą. Usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Zerknęłam na zegar. Widząc, że do otwarcia jeszcze jest dziesięć minut postanowiłam odczytać SMS.

Od Harry
Idziemy dzisiaj na szamę?// Niall

Do Harry
Nie dzisiaj, mam pracę :/

Od Harry
Jak zostaniesz moją żoną nie będziesz musiała pracować

Do Harry
Dobrze wiedzieć. Muszę już kończyć, Bay

Odłożyłam telefon do torby i oddałam się pracy.
Było dziesięć minut przed zamknięciem, kiedy ktoś postanowił mnie jeszcze trochę pomęczyć. Jęknęłam, kiedy w wejściu zauważyłam trzy brązowe i jedną blond czupryny. Ukryłam twarz we włosach i czekałam na zamówienie. Do lady podszedł Harry, ale podczas składania zamówienia nie rozpoznał mnie. To dało mi szansę na zrealizowanie mojego planu. Szybko przygotowałam napoje i podążyłam w stronę stolika.
- Wasze napoje, podać coś jeszcze?
- Hmm... Twój numer będzie spoko.- stwierdził loczek z cwaniackim uśmiechem.
- Zdaje się, że już go masz. - w duchu śmiałam się z jego głupoty. Zauważyłam jak kąciki ust Louisa drgają i wiedziałam, że mnie rozpoznał. Ponownie spojrzałam na Hazzę, który w skupieniu chyba starał się mnie skojarzyć. Uśmiechnęłam się zza włosów i odeszłam. Zdążyłam zmyć blat i wyczyścić ekspres, gdy usłyszałam zniecierpliwiony krzyk Liama.
- Przecież to Cassidy, głąbie.
Niemal natychmiast wzrok Harrego przeniósł się na mnie.
- Brawo Sherlocku, a teraz wychodzicie, bo muszę zamykać. - oznajmiłam ze śmiechem.
- Pomożemy ci! - zadeklarował Louis i po chwili wycierał szmatką blat stolika. Przy pomocy chłopaków po piętnastu minutach kawiarnia była gotowa do zamknięcia. Na zapleczu zmieniłam koszulkę i zamknęłam lokal.
- Teraz idziemy na szamę! - zawołał zadowolony ze swojej decyzji Niall.
- Nie mam siły nigdzie iść.
- To jedziemy do nas i zamówimy pizzę - nie odpuszczał blondyn.
Nie widząc mojego sprzeciwu zapakowali się do samochodu pozwalając mi usiąść z przodu obok Harrego.
Wyszliśmy z auta i całą roześmianą ekipą próbowaliśmy dojść do domu chłopaków. Gdy wreszcie nam się to udało rozsiedliśmy się na kanapie wysyłając Liama po przekąski i numer do pizzerii. Chłopak przyniósł mnóstwo paluszków i popcornu. Zamówiliśmy dwie mega duże hawajskie i czekaliśmy na nie oglądając tandetne filmy. Niall popisywał się wrzucając ziarenka popcornu do buzi, a Louis udawał morsa z paluszkami w ustach. Było mnóstwo śmiechu. Przerwał nam dzwonek do drzwi. Wzięłam z blatu pieniądze i ruszyłam do drzwi. Otworzyłam je z uśmiechem na twarzy, który jednak szybko znikną odstępując miejsca szczeremu zdziwieniu.
- Kyle?

~°~
Nie podoba mi się ten rozdział.
Jest jakiś taki wymuszony.
Tak, to chyba dobre słowo.
Ale dodaję tak na pocieszenie bo niestety rok szkolny się już zaczął.
Do której klasy idziecie??
Ja do 2 gimnazjum 😝
Komentujcie i gwiazdkujcie!
💋

Wyśpiewać Miłość || H.SOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz