12. "Christian"

4.4K 294 8
                                    

Vanessa

Obudziłam się nie wyspana. Wzięłam swój telefon z szafki nocnej i spojrzałam na wyświetlacz. Była godzina 12. Szybko wstałam nie zważając na to czy obudzę Jacob'a. Przebrałam się nie wchodząc do łazienki. Zabrałam wszystkie rzeczy i wyszłam z pokoju szybko kierując się do pokoju obrad. Nikogo tam nie było, więc zeszłam na parter do salonu. Właśnie tam wszyscy siedzieli, nawet ci od Jacob'a.

-Sala obrad, teraz - warknęłam hardo, na co wszyscy wstali.

-My też? - Abby zabrała głos, nie wiedząc czy ma pozwolenie na odezwanie się.

-Wy zostajecie - odpowiedziałam szybko, po czym skierowałam się wraz ze swoimi do sali.

-Macie coś nowego? - odezwałam się, gdy już wszyscy siedzieli na swoich miejscach.

-Jak na razie jest cicho i spokojnie, ale można się obawiać, że to cisza przed burzą - Drake jak zwykle nie zawodny, wiedział o co pytam i doskonale odpowiedział.

-Rozumiem. Macie mnie informować o wszystkim, co jest podejrzane. Obawiam się, że Christian może zaatakować w każdej chwili i nie będzie to przyjemna walka. Może dużo z nas ucierpieć na tym, a nawet zapłacić życiem. Macie uważać na siebie i swoje kobiety, jak również na dzieci - nie pozostawiałam suchej nitki na nich. Muszą wiedzieć kogo się słuchać.

-Tak jest - zabrali równocześnie głos, zgadzając się na wszystko.

-A co z wyjazdem? - ktoś z tyłu zadał bardzo ważne pytanie.

-Dobre pytanie. Zastanawiam się, czy czasem go nie przełożyć, bo podczas mojej nieobecności Christian może zaatakować, a beze mnie nie przeżyje żadne z was - martwiłam się o nich. Są dla mnie rodziną.

-Możemy spróbować opracowywać plan na nich, ale musisz wyrazić zgodę na wszystko - jak mniemam Sett się odezwał. Zgromiłam go wzrokiem, na co skulił się w posłuszeństwie.

-Nic na daną chwilę nie możecie robić, jasne?! - krzyknęłam, uderzając dłonią o blat stołu. Każdy podskoczył ze strachu i mojego surowego tonu.

-Tak alpho - mam nadzieję, że już nie odezwie się nie pytany.

-Gdzie mój brat? - warknęłam.

-Jest w swoim pokoju. Nie wychodzi z niego od wczorajszajszej bitwy - Drake skinął głową lekko, przepraszając za nie odezwanie się bez możliwości udzielenia głosu.

-Rozumiem, dziękuję za odpowiedź.

Wstałam ze swojego miejsca i zaczęłam chodzić wokół sali. Miałam plan co do pełni, ale oni musieli by opuścić ten dom na dwa dni.

-Co robicie w związku z pełnią? - zapytałam, gdy stanęłam koło drzwi.

Nikt się nie odezwał. Czekali, aż udzielę prawa głosu. Pokazałam na Drake'a, aby to on odpowiedział na zadane pytanie.

-Myśleliśmy rano nad tym, abyś ty wraz ze swoim mate zostali sami, a my byśmy wyjechali gdzieś ze swoimi rodzinami na te dwa dni. Wszystko zależy od ciebie czy udzielisz nam na to pozwolenia - skinęłam głową na znak zrozumienia i poparcia jego słów.

-Wyjedziecie na te dwa dni i zostawicie nas samych - wszyscy zgodzili się.

-Alpho...

-Tak Sett.

-Chodzi o to, że... Moja mate jest w ciąży i boję się o nią, że coś jej się stanie podczas wyjazdu. Czy mogła by zostać tutaj? - Nie zdążyłam odpowiedzieć, jak ponownie zabrał głos. - Oczywiście nie przeszkadzała by.

-Dobrze, ale ty z nią zostaniesz. Zamieszkacie w domku letniskowym na naszym terenie. Później pokaże ci gdzie to jest - odpowiedzialam uśmiechnięta. Gigi jest w ciąży, co znaczy, że Sett będzie musiał dorosnąć bardziej i stać się przykładnym mężem, jak i ojcem.

Sett wstał ze swojego miejsca i podszedł do mnie. Nie wiedziałam, co chce zrobić. Widziałam w jego oczach łzy. Przytulił mnie, po czym wyszedł bez słowa z sali. Zaniepokoiło mnie jego zachowanie. Cóż, potem z nim porozmawiam, jak będę mu pokazywać miejsce, w którym zamieszkają na dwa dni.

-Chciałam was przeprosić za swoje zachowanie, ale przez pełnię wszystko się zmienia. Sami rozumiecie - wszyscy na moje słowa zaśmiali się, wstali i wyszli z pomieszczenia.

W sali zostałam sama. Przypomniałam sobie, że na szyji dalej spoczywa medalion mojego ojca. Wyjęłam go spod bluzki i na widok wygrawerowanego inicjału mojego rodziciela, uśmiechnęłam się. Wyszłam z sali uprzednio, zamykając drzwi i skierowałam swoje ciało do gabinetu. Wchodząc, zauważyłam Jacob'a na krześle obrotowym mojego taty. W ręce miał zdjęcie z biurka. W moich oczach momentalnie pojawiły się łzy, ale natychmiast zamrugałam oczyma, aby nie było widać słabości.

-Co ty tutaj robisz? - warknęłam. Nawet nie spostrzegł, że ktoś wszedł do tego miejsca. Podskoczył w zaskoczeniu.

-Ja... Emm... No, bo ja... No ten... Szukałem cię i...  - jąkał się w zakłopotaniu.

-Nie wchodź tu nigdy więcej sam, rozumiesz? To miejsce mojego ojca i nie chcę żeby ktoś tutaj był. Jedynie ja i mój brat możemy tutaj wchodzić - słabość przerodziła się w złość.

-Przepraszam - od kiedy on taki uległy?

-Po prostu nie wolno ci tutaj przebywać, jasne? - powiedziałam już łagodniejszym głosem.

-Kochanie, nie miałem złych zamiarów - wstał ze swojego miejsca i podszedł do mnie.

Jego lewa ręka wylądowała na moim policzku. Wtuliłam się w jego dłoń. Jednak to za mało dla mojej wilczycy, więc zdjęłam bransoletkę tak, aby nie zauważył i przytuliłam się do niego. Przy nim nie muszę bać się, że wpadnę w niepowołane ręce i zostanę źle potraktowana przez innego wilka. Czułam, jak jego oddech przyspiesza, ale mimo to nie odsunął mnie od siebie. Panował nad sobą. Odsunął się kawałek ode mnie i delikatnie połączył nasze usta. Całował z taką delikatnością i pasją.

-Jesteś moja i nie oddam cię nikomu - warknął.

-Jesteś w stanie się opanować przy moim zapachu? - zapytałam wtulona w jego klatkę piersiową.

-Staram się. Cały czas czuję ten zapach, nawet jeśli go maskujesz - wiedziałam, że się uśmiecha.

___________

O to kolejny rozdział dla was! 💕

Kochani, mam dla was bardzo ważną informację.

Z racji tego, że jestem w 2 klasie technikum i chce przykładać się bardziej do nauki, na tygodniu nie będzie rozdziałów. Będziecie musieli niestety czekać do weekendu. Ale martwić się o rozdziały nie będziecie musieli, ponieważ już w sobotę MARATON, na który sporo osób czekało 🐼

Tak więc pokażcie swoją siłę w tym rozdziale i zostawcie po sobie dużą ilość gwiazdek oraz komentarzy 💗💗

~WaszaCaroline <3333

Alpha - The only my mateWhere stories live. Discover now