Rozdział 4

2.7K 182 16
                                    

*Harleen*

   Leniwie przeciągnęłam się na łóżku.Rozejrzałam się po celi Jokera.Chwila ... że co?

~Idiotko jak usypiasz w celi psychopaty to się nie dziw że dzieją się dziwne rzeczy!~

   Usiadłam szybko na twardym materacu.I w tedy odkryłam bardzo istotną rzecz.Nie mam na sobie nic prócz bielizny .Szybko naciągnęłam na swoje pół nagie ciało pościel pachnącą intensywnymi perfumami.

~Hahaha! no tego się nie spodziewałam!~

   Durne głosy właśnie wtedy spostrzegłam lekko umięśnionego męrzczyznę siedzącego na krześle zaśmiewającego się do łez.Naburmuszona spojrzałam się na niego ,a on jakrażony gromem przestał się śmiać.

-Joker!cholera gdzie są moje ubrania!-krzyknęłam i posłałam mu mordercze spojrzenie.

-Złość piękności szkodzi!-zaśmiał się-A ja nie chcę żeby moja księżniczka tak szybko straciła swój urok.

-A od takiej dawki śmiechu szybko dorobisz się zmarszczek mimicznych!-pomimo tego że właśnie krzyczałam na najlepszego morderce na najprawdopodobniej świecie nie potrafiłam się na niego nie drzeć.

-Skoro  już idziemy na noże to mam ich sporą kolekcję-zaśmiał się psychopatycznie-Natomiast twój wczorajszy strój nie jest odpowiedni do pracy nie uważasz?-uśmiechając się podał mi złożone w kostkę ubrania,czarne szpilki i delikatną biżuterię.

-Skąd to masz?-zapytałam oglądając naszyjnik ze złotą literką J.Jak oryginalnie...

-Od kolegi na moją "prośbę"-tu zrobił palcami cudzysłów -Dla księżniczki.

-Odwróć się.

-Nie zapominajmy że to ja Cię wczoraj rozebrałem raczej już nie masz czego ukryć-obrócił krzesło oparciem w moją stronę i siadł na nim okrakiem.Opierając głowę o lewe ramie wlepiał we mnie swoje lodowate spojrzenie.

   Licz do dziesięciu...W sumie to skoro już widział mnie w bieliźnie to naprawdę nie widzę sensu siedzieć dalej zakryta kołudrą .Wstałam z łóżka i zaczęłam się ubierać czując na sobie jego wzrok.No nie powiem .Miał gust.Pożegnałam się z nim i wyszłam kierując się do biura.

****

   Po zaparzeniu sobie kawy zasiadłam do papierkowej roboty.Moja chwila spokoju nie trwała długo ponieważ do pokoju wszedł zmartwiony Pan Arkham.

-Dzień dobry  Harleen -uśmiechnął się na dźwięk mojego imienia.

-Dzień dobry czy coś się stało?-uśmiechnęłam się do dyrektora ośrodka.

-Chciałem się tylko upewnić czy nic się Pani nie stało.

-Przepraszam ,ale nie rozumiem.

-Gdy Pani czuwała przy pacjęcie upewniając się czy środki działają przypadkowo usnęło się Pani.Przy wnoszeniu nowych mebli jeden ze strażników zauważył to i chciał Cię wynieść,ale leki podane Jokerowi przestały działać i doszło do małej awantury...

-Jak małej?-zaśmiałam się.

-Na tyle by w Pani "obronie" zginęło 5 strażników ponieważ ten Joker nie dopuścił do Pani absolutnie nikogo.

-Aha dziękuję za wyjaśnienie wszystkiego nic mi się nie stało.

  Po krótkiej rozmowie z Arkhamem ruszyłam w stronę celi naszego awanturnika .

*****

 Hej ,hej hello!

Mam nadzieję że się spodobało =*

Mam też smutną wiadomość rozdziały będą pojawiać się w odstępie ok. 3-4 dni ,po prostu nie nadążam ponieważ zaczęła się szkoła ,a z nią  zadania domowe.

Dziękuje za wszystkie gwiazdki i komentarze =*

Jeszcze raz przepraszam i papa do zobaczenia w niedziele =*






Love story (?) //  Joker & HarleyWhere stories live. Discover now