2.53

25.9K 1.5K 198
                                    

Od rana nie wiem co ze sobą zrobić i jak głupia byłam wtedy gdy zgodziłam się na spotkanie z tymi ludźmi. Mam się z nimi zobaczyć za nie całą godzinę, a już czuję jak moje nogi i dłonie się trzęsą. Myślałam nad tym żeby po prostu nie przyjść, ale nie dam im takiej satysfakcji. Pokażę się tam, dowiem się czego chcą i zniknę z ich życia jak oni wtedy z mojego.

Na szczęście na tej kolacji będzie ze mną  również detektyw Taylor i prawnik moich biologicznych rodziców. Gdyby to było zwykłe spotkanie z ich strony to raczej nie przychodziliby z prawnikiem na spotkanie z małą sierotką zostawioną dawno temu...

*
- Oczywiście musiałam się spóźnić! - krzyczałam sama do siebie będąc jeszcze w samochodzie - Pieprzony korek!

Obawiałam się trochę, że z powodu mojej nieobecności oni sobie pójdą albo wymyślą coś i znowu będą chcieli mnie oszukać.

Po kilkunastu minutach zaparkowałam pod restauracją i próbowałam sama siebie uspokajać przed tym co zaraz nastąpi, ale ciężko było. Zaraz gdy zamknęłam drzwi od auta ujrzałam sylwetkę Taylora, który był ubrany elegancko. Ja zresztą też bo stwierdziłam, że muszę im się jakoś pokazać z dobrej strony.

- Dzień dobry - zwrócił się do mnie pierwszy

- Dla kogo dobry ten dobry... - mruknęłam pod nosem

- Proszę się nie denerwować. Oni już czekają - mówił gdy powoli szliśmy do wejścia - Tylko jest pewien szczegół

- Jaki? - zmarszczyłam brwi

- Na spotkanie z panią przyszedł tylko Oliver Anderson i jego prawnik, a Emily jest nieobecna

- Dlaczego? - nie byłam jakoś przejęta tym, że mojej mamusi nie było

- Tego nie wiem, ale myślę, że się wszystkiego pani dowie. Proszę - mówił otwierając mi drzwi

Gdy weszłam do środka czuć było powagę tego miejsca bo wszystko było takie perfekcyjne i eleganckie. Myślałam o wszystkim tylko nie o rozglądaniu się po sali. Nie chciałam zobaczyć swojego biologicznego ojca.

- To oni. Dwóch facetów przy stoliku pod oknem. Prawnik to ten młodszy natomiast Anderson to ten starszy w granatowym garniturze - szeptał mi do ucha Taylor gdy ściągałam płaszcz

Gdy spojrzałam w tamto miejsce oni ochoczo rozmawiali ze sobą.

- A więc tak wygląda ta gnida. Chodźmy - byłam całkiem pewna siebie

Gdy szliśmy w ich kierunku prawnik tatusia szturchnął go w ramię i dając znak, że już dotarliśmy. Oboje wstali ze swoich miejsc i gapili się na mnie jak na figurkę woskową.

- Dzień dobry, nazywam się Peter Callister, a to jest mój klient Oliver Anderson - odezwał się prawnik

- Ja jestem jego córeczką - uśmiechnęłam się sztucznie spoglądając na ojca.

Był on w średnim wieku, jego włosy powoli już siwiały i dało się zauważyć zmarszczki na jego twarzy. Gdybym nie wiedziała jak podły potrafi być ten człowiek powiedziałabym, że jest całkiem porządnym człowiekiem.

- Witaj Ashley - odezwał się wielki nieobecny podając mi dłoń

- Dzień dobry - burknęłam siadając na krzesło, które podsunął mi Taylor całkowicie unikając Olivera

- Chcieliśmy się z panią spotkać ponieważ mamy kilka kwestii do omówienia - zaczął Callister

- Przepraszam, że się wtrącam ale czy waszym jedynym celem tego spotkania  są sprawy biznesowe? - oburzył się detektyw Taylor siedzący obok mnie

Just friendsWhere stories live. Discover now