VI | Dziecięce Uczucia |

124 9 7
                                    

              Uczucia były bardzo trudną i sporną kwestią, nie ma z nimi żartów – mogły one kompletnie zburzyć nasze życie, bądź otworzyć nowe drogi do szczęścia.

              Wstałam żwawo, ponieważ ten dzień miał być bardzo wesoły. Z naszą wychowawczynią postanowiliśmy ubrać się na lata osiemdziesiąte i zrobić klasowe zdjęcie nad morzem, gdyż mieszkaliśmy w nadmorskiej miejscowości, a dokładnie w Kasarkowie, słynącego z latarni morskiej i malowniczego mola. Nic się w sumie w nim nie działo, było dość nudno, przynajmniej dla mnie. Mieliśmy jedynego McDolana, otwartego, kiedy kończyłam piątą klasę podstawówki.

              Ubrałam na siebie pomarańczową bluzkę na ramiączkach, dżinsową katanę i czarną spódniczkę w grochy, a do tego jaskrawe pomarańczowe trampki i czarne zakolanówki. Nie miałam czerwonej szminki, więc pomalować się miałyśmy z dziewczynami w szkole. Zrobiłam sobie jedynie kreski eyelinerem, które nie wyszły idealnie, ale przynajmniej jakieś były.

              Znów uradowana wyleciałam z mieszkania, wcześniej wyprowadzając Pierre'a i poszłam do szkoły. W niej spotkałam, czekające już na mnie, Pamelę i Sylwię. Pam ubrała się podobnie do mnie – czarna spódnica w grochy i czarne podkolanówki, ale dodała do tego czarną bluzkę. Sylwia za to nie ubrała się jakoś wyjątkowo, zwyczajne dżinsy i kolorowa bluzka, a do tego kolorowe trampki.

              Dzień był wyjątkowo ciepły jak na kwiecień. Nie musiałam zostawiać kurtki, ponieważ jej nie brałam, więc tylko poszłyśmy z dziewczynami pod salę, w której mieliśmy się spotkać z wychowawczynią.

              Niestety, prawie nikt nie ubrał się na lata osiemdziesiąte. Jedynie kilku kolegów i kilka koleżanek. Reszta może się starała, ale coś im nie wyszło. Zwyczajne sweterki czy bluzy. Dlaczego musiałam chodzić do tak nudnej i nieudanej klasy? Załamałyśmy się z dziewczynami, ponieważ zaczęłyśmy wyglądać dziwnie. W grochy ubrała się także największa suka w naszej klasie – Eliza, której wcześniejszego dnia nie odpisałam na wiadomość.

              Poszłyśmy do szkolnej toalety, pomalować usta. Niestety, nie miałam takiej zdolności, ponieważ robiłam to pierwszy raz. Lekko się rozmazałam, co nie było komfortowe, szczególnie że wiele dziewczyn ze starszych klas przechodziło obok mnie i miałam beznadziejne warunki i do tego nie zdążyłam poprawić, gdyż wszyscy już nas wołali.

              Przechodząc przez korytarz, czułyśmy na sobie wzrok uczniów dookoła. Raz nawet udało nam się usłyszeć „dziwki", skierowane w naszą stronę. Zapewne ktoś stwierdził tak po krwistoczerwonej szmince, którą przyozdobiłyśmy nasze usta.

              Staliśmy przed kolorowym budynkiem, a nasza wychowawczyni liczyła, czy nikt się nie zgubił. Kiedy zebrała wszystkich do kupy i nas zliczyła, ruszyliśmy nad morze. Trochę próbowała się do nas przykleić Eliza, której szczerze nienawidziłam. Bardzo lizała dupę Sylwii i Pameli, czułam, że chce mi je odebrać, więc nie mogłam do tego dopuścić.

              – Beznadziejna ta klasa, nikt się nie ubrał na te lata, mam już ich dosyć – powiedziała Eliza, podchodząc do nas i mierząc mnie wzrokiem.

              Nie uśmiechnęłam się nawet i nie zamierzałam jej odpowiadać, miałam tego wszystkiego dosyć, nie chciałam z nią rozmawiać i nawiązywać z nią żadnego kontaktu.

              – Strasznie, nie rozumiem, przecież wszyscy się zgłosili... – dodała Pamela.

              – Mogli się nie zgłaszać, a teraz jest problem i ludzie się na nas patrzą jak na idiotki. – Sylwia się załamała i pokręciła głową.

Na PaluszekWhere stories live. Discover now